On chce być najlepszy na świecie!
- Dopiero pierwszy rok jestem juniorem i będę miał jeszcze szansę powalczyć o wymarzony tytuł - przyznał zielonogórzanin Filip Prokopyszyn z LKS Trasy
W ostatnich kilkudziesięciu dniach zostałeś wicemistrzem świata oraz Europy. Można zatem powiedzieć, że to twój dobry czas, prawda?
Ostatnio jakoś wszystko mi wychodzi. Ciężkie treningi, litry potu na nich wylane… No i mamy tego efekty.
Podejdźmy do tematu chronologicznie. W lipcu stanąłeś na podium w mistrzostwach Starego Kontynentu w kolarstwie torowym, które odbyły się Portugalii. Jak wrażenia z tych zawodów?
Dużo osób mnie wspierało przed tymi zawodami. Mówiono mi, że mamy szansę tam zabłysnąć i pokazać światu, że nazwisko Prokopyszyn jest znane także poza naszą granicą. Dałem z siebie wszystko. Cały wyścig kontrolowałem, uciekałem i na ostatnim finiszu nie dałem rady tylko z Czechem. To tegoroczny mistrz świata, więc ciężko było go pokonać. Co do założeń na mistrzostwa, to po prostu chciałem powiedzieć sobie po wyścigu, że zrobiłem w nim wszystko, co tylko mogłem.
Później udałeś się na zgrupowanie?
Tak. Spotkaliśmy się z kadrą w Zieleńcu, a następnie w Pruszkowie. Celem było odpowiednie przygotowanie się na mistrzostwa świata.
Tam znów byłeś drugi...
Po mistrzostwach Europy miałem ogromną ochotę zostać najlepszym na świecie. Nie udało się. Zabrakło może 20 centymetrów, przez mój błąd. Mimo wszystko nie ukrywam radości, bo dopiero pierwszy rok jestem juniorem. Zatem będę miał jeszcze szansę powalczyć o tę wymarzony tytuł.
Które mistrzostwa były trudniejsze?
Europy. Tak naprawdę nie do końca wiedziałem na co mnie stać, bo nie znałem czołówki zawodników. Tam było naprawdę ciężko.
A jeżeli chodzi o smak sukcesu?
Wiadomo, że medal mistrzostw świata jest niezwykle ważny. To taka przepustka do dalszej kariery.
Co na to dziadek?
Był bardzo zadowolony. To tylko i wyłącznie jego praca. Długo trenujemy, więc doskonale mnie zna. To niesamowite, że mogę przynosić sukcesy dla Zielonej Góry i klubu Trasa.
Na czym polega scratch, czyli konkurencja kolarstwa torowego, w której święciłeś ostatnio laury?
To wyścig podobny do szosowego. Bardzo to lubię, ponieważ dysponuje mocnym finiszem. Jestem znany ze swojej szybkości, więc jest to moja ulubiona konkurencja. Jedziemy na 10 km, 40 okrążeń toru. Kreska decyduje o tym, kto zwycięży.
Jak wygląda logistyka?
Wszystko zapewnia nam PZKol. Podróże nie są męczące. Wylatujemy samolotem i nie martwimy się o rowery, ponieważ sprzęt jedzie w busach z mechanikami oraz masażystami. Po przybyciu na miejsce wszystko jest już przygotowane. Wszystko jest perfekcyjnie dopięte na ostatni guzik.
Ile kilometrów pokonujesz tygodniowo rowerem?
Na zgrupowaniu nawet 600.
Specjalistyczny tor, na którym trenujcie znajduje się w Pruszkowie...
Często tam przebywam. To obiekt rangi europejskiej, jedyny tor w Polsce, który jest kryty, a w dodatku drewniany. Ćwiczymy tam, ponieważ chcemy równać do najlepszych zawodników na świecie.
Jak godzisz to z nauką?
Przeniosłem się do SMS Świdnica. To placówka poświęcona wyłącznie kolarzom. Dzięki temu mam wielkie możliwości odnośnie wyjazdów.
Podoba się tobie taki życie”?
Jest ciekawe. Lubię zwiedzać i poznawać świat.
A co poza kolarstwem?
Tego czasu na hobby lub inne zajęcia jest mało. Interesuje się muzyką. To mnie również motywuje. Po sezonie mam wolne jakieś trzy tygodnie.