On umie nawarzyć sobie piwa
Piwo wytwarzać można w domu. Dla Tomasza Guzika to prawdziwa frajda, bo koszty są niewielkie, a produkt, jeśli powstaje zgodnie ze sztuką, jest nie tylko smaczny, ale i zdrowy.
Gdy Tomasz Guzik z Biecza pierwszy raz w życiu skosztował piwa rzemieślniczego, był zachwycony. - To był miód w gębie - mówi. Choć charakterystyczna chmielowa goryczka z miodem przecież nic wspólnego nie ma.
- Takie piwo jest przede wszystkim dużo gęstsze i esencjonalne, niż to, które stoi na sklepowych półkach. To tak, jakby porównać domową zupę na wywarze mięsnym do tej z torebki - tłumaczy.
Młody piwowar ma za sobą wyprodukowanych 1000 półlitrowych butelek.
- Nie wypiłem ich sam - śmieje się. - Częstuję nimi znajomych, wymieniam się z innymi, co warzą ten trunek, by popróbować nowych smaków i doskonalić to rzemiosło - tłumaczy.
Nauka nie poszła w las
- To pierwsze, jakie miałem okazje skosztować, było mocno chmielone w stylu American Pale Ale - opowiada Tomasz Guzik. - I to było jak odkrycie Ameryki, coś zupełnie innego niż te piwa, które można kupić w każdym sklepie. Intensywny smak, piękny kolor i ciekawy aromat. Pomyślałem sobie wtedy, dlaczego by sobie takiego nie zrobić - dodaje rozpromieniony.
Od odkrycia do działania minęło jednak trochę czasu, który trzeba było poświęcić na zdobycie podstawowej wiedzy z tematu piwowarstwa. Konieczne było oczywiście kupienie kilku rzeczy dzięki, którym w domowym zaciszu można sobie nawarzyć piwa.
- Taki podstawowy zestaw nie jest jakoś przesadnie drogi - relacjonuje Tomasz. - Absolutnie minimalistyczny kosztuje około 50 złotych, taki troszkę rozbudowany mniej niż 200 - informuje.
Tomasz zamówił wszystko, czego potrzebował w internetowym sklepie i we wrześniu 2014 r. uwarzył swoje pierwsze piwo.
- Kupiłem sprzęt, który przeleżał kilka miesięcy, a ja studiowałem temat - opowiada. - Dokupiłem też potrzebne składniki i zgodnie z internetowymi instrukcjami zacząłem produkcję. Właściwie to moje pierwsze piwo było w miarę udane. Mimo że miało wady, to dało się wypić - wspomina.
I tak w Bieczu zaczęła się działalność Browaru Domowego Guzimir. Po dwóch latach zyskał już wierne, choć nadal bardzo wąskie grono smakoszy. Tomasz nie nastawia się na duże ilości. Głównie interesuje go jakość i niepowtarzalność produktu.
- Jak na razie zrobiłem dwadzieścia warek, czyli piw jasnych dolnej fermentacji, a to w sumie było około 500 litrów złocistego trunku - relacjonuje. - Były jasne i ciemne, mocno chmielone, z malinami i z kiwi, z herbatą i z kawą, wędzone. I tylko dwa razy powtórzyłem tę samą recepturę.
Specjalista w wędzonych
Tomasz zapytany o to, który z nastawów był najlepszy, zamyśla się i po chwili odpowiada - Ciężko mi powiedzieć, które było najlepsze, trzeba byłoby się spytać domowników, ale według mojej oczywiście bardzo subiektywnej oceny najlepiej mi wychodzą piwa wędzone.
Piwo wędzone warzone jest z wędzonych wcześniej słodów. Proces ten nie polega natomiast, jak można by sądzić, na przepuszczaniu dymu przez gotowy napój, ani na leżakowaniu trunku w zadymionym pomieszczeniu. Nie potrzebna jest więc żadna specjalna instalacja ani pomieszczenie w browarze. Wystarczy nabycie ze słodowni słodu potraktowanego wcześniej odpowiednią ilością dymu.
Dwa lata doświadczenia to w sumień niewiele. W tym czasie miał kilka wpadek, ale one nie zniechęciły go do domowej produkcji.
- Zdarzył mi się jeden granat, czyli spektakularny wybuch. Po prostu nie domyłem butelki - mówi z uśmiechem. - Były też porażki, ale wynikały najczęściej z mojej niewiedzy, czy jakiegoś przekombinowania ze słodem. Wyciągam wnioski i wiem, co jest do poprawy. Dotychczas największym moim grzechem było niedopilnowanie temperatury fermentacji, co odbiło się na jakości gotowego piwa - dodaje z uśmiechem.
Guzimir z Bieczem w tle
Większość piw, jakie powstają u Tomasza, jest z Bieczem w tle, ale każda związana z innymi dziedzinami.
- Do współpracy zapraszam różnych artystów, tworzących w Bieczu bądź z nim związanych. Razem, na zasadzie ja, piwo - ty, etykieta, robimy coś fajnego - wyjaśnia. - Oficjalnie, jakoś ta moja działalność przechodzi bez echa, ale ja tego nie robię dla poklasku, lecz z własnej inicjatywy jak mogę, tak promuję, moje rodzinne miasto - komentuje.
Tomasz zapytany, czy piwowarstwo może być sposobem, na zarabianie pieniędzy odpowiada: - Piwa rzemieślnicze stają się coraz bardziej popularne. Ludzie chętnie próbują nowych smaków. A czy można by na tym zarabiać. No cóż, trzeba zainwestować, uwarzyć i dobrze sprzedać. Innych czynników chyba nie ma, no bo i tak rynek wszystko zweryfikuje. Jeśli ktoś się wstrzeli w gusta, choćby lokalne to ma szansę.