Oni wiedzą: najważniejsze trzymać gaz... Rybniccy następcy Golloba [GALERIA ZDJĘĆ]
Marek Michalski, ma zaledwie 5 lat. Jak mówi - jest już dużym chłopcem. Franek Tront żużel musi łączyć ze szkołą muzyczną. Paweł Trześniewski nie może się opędzić od dziewczyn. Kacper Kłosok i Sebastian Borszcz chcą być sławni jak Peter Kildemand. Filip Amalio może jeździć tylko, jeśli ma dobre oceny, a Olivier Błaszczak zanim wyjedzie na tor musi zawsze wysłuchać prośby od mamy, by na siebie uważał.
Tych siedmiu rezolutnych chłopaków, to przyszłe, wielkie gwiazdy światowego żużla. Formę szlifują na miniżużlowym torze położonym w rybnickiej dzielnicy Chwałowice, pod okiem czterokrotnego drużynowego medalisty Mistrzostw Polski - Antoniego Skupnia. Mają kewlary, ochraniacze, potężne buciska z metalowym laczkiem, kaski. Wszystko profesjonalne, jak u najlepszych żużlowców. Rybki Rybnik, miejscowy klub miniżużlowy, który wychował takich zawodników jak Kacper Woryna, Kamil Wieczorek, Robert Chmiel czy Mike Trzensiok, znów przeżywa prawdziwy najazd młodych adeptów żużla.
- Wraca moda na żużel w regionie. Sądzę, że jest to podyktowane tym, iż niezłe wyniki osiąga miejscowy klub żużlowy ŻKS ROW Rybnik. W ostatnim czasie dzwoniło do nas sporo rodziców z zapytaniem, czy można syna zapisać do szkółki. Sezon się skończył, więc czekamy na wiosnę, czy i wtedy będzie tylu chętnych. Jesteśmy w stanie przyjąć i 20 dzieciaków - mówi Antoni Skupień, trener Rybek Rybnik. - Treningi zaczynać mogą i dzieci w wieku 5 lat. Im więcej tych kółek w dzieciństwie "nakręci" tym lepiej będzie sobie potem radził w dorosłym żużlu - dodaje. Bo w miniżużlu, inaczej niż w dorosłej odmienia żużla, nie o pieniądze, sławę i zaszczyty chodzi, a o to, by dzieciaki miały jak najwięcej frajdy i najzwyczajniej w świecie, dobrze się bawiły. - Tu nie ma miejsca na taktykę, naukę składania się. Oni mają siadać i jechać i dobrze się bawić - mówi trener.
Aż siedmiu adeptów żużla Rybki Rybnik nie miały od dawna. Z następcami Golloba, Kasprzaka i Hampela, spotykam się na stadionie w Chwałowicach. Nawierzchnia toru została całkowicie przekopana. - Ehhh szkoda, bo bym pani pokazał, jak się jeździ - mówi mi Paweł Trześniewski. On na treningi do Rybnika dojeżdża aż z odległego Opola. - To aż 117 kilometrów - zaznacza na wstępie Paweł. Na stadion w Chwałowicach po raz pierwszy przywiózł go tata. I tak zostało. We dwójkę tych 117 km pokonują dwa razy w tygodniu - na treningi. - Sam nie wiem, jak to wszystko godzimy. Paweł odrabia lekcje w samochodzie, bo nie ma innej możliwości. Jak wracamy z treningu jest już tak zmęczony, że nie jest w stanie. Jako kibice chodziliśmy razem na mecze oglądać Kolejarza Opole, ja też kiedyś jeździłem , ale bez większych sukcesów. A Paweł też strasznie chciał jeździć - wspomina ojciec chłopca.
Kupiliśmy motor
Najpierw próbował zaszczepić u syna miłość do czterech kółek i kupił mu quada. - Powiedział mi: tato, nie ma mocy, wolę w kółko. No to kupiliśmy mu motor - mówi Radek Trześniewski, tata Pawła.
Zaledwie 9-letni chłopiec z Opola, to jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w Rybkach. Wsiadł na motocykl w wieku 6 lat. Jeszcze wcześniej pierwsze kółka kręcić zaczął Sebastian Borszcz. Dziś ma już 10 lat, kewlar uszyty na miarę i plastron z Rybkami. W tym roku Sebastian zdał miniżużlową licencję i może już oficjalnie startować w zawodach na motocyklach o pojemności 80 cc.
- Zaliczyłem już sporo wywrotek. Bolało... Ale wstałem, otrzepałem kewlar i dalej jeżdżę. Najważniejsze, to trzymać gaz - mówi nam chłopiec. Choć jego tata nigdy żużlowcem nie był, to Sebastian o wielkiej karierze nie przestaje marzyć nawet na moment.
- Uwielbiam przybijać "piątki" z najlepszymi żużlowcami. Dla mnie szkoła nie jest ważna, liczy się tylko żużel - mówi nam chłopiec.
Szlak przetarty
W domu Kacpra Kłosoka, szlak w stronę żużla przetarł już jego starszy brat, dziś junior ŻKS ROW Rybnik. - Jest ode mnie starszy o 5 lat. To brata pytam zawsze o radę. Bardzo lubię wyścigi, rywalizację z innym - mów Kacper. Co trzeba zrobić, że by zostać znanym żużlowcem - dopytują go. - Badania... - rzuca szybko. Kacprowi na torze szczęście przynosi wisiorek, który podarowała mu koleżanka i bransoletka od brata - też żużlowca.
- Ja się żegnam lewą ręką o myślę podczas każdego biegu o mojej koleżance... - zdradza mi Paweł Trześniewski. - Pewnie o tej Julce - podpowiada mu Kacper. - Ejj, teraz o Monice - dorzuca szybko młody zawodnik z Opola.
Choć pewnie niewielu kibiców wie, to żużel, to znakomity "lep" na kobiety. - Mam na facebooku już chyba ze 150 koleżanek - mówi z wyraźną dumą Paweł. - Eee tam, ja w szkole sławny nie jestem. Kolegów nie interesuje żużel. Liczy się tylko ta głupia piłka - dodaje Kacper.
Nie boję się
Na sławę i zaszczyty uwagi nie wracają na razie najmłodsi adepci żużlowej, rybnickiej szkółki. 5-letniego Marka Michalskiego, nasze rozmowy toczone na trybunach chwałowickiego stadionu wyraźnie nudzą. - Chciałbym jeździć. Nie boję się. I nie miałam jeszcze ani jednej wywrotki - zaznacza wyraźnie.
O rok starszy Olivier Błaszczak na żużlowym torze jeździe na razie na motocyklu crossowym. - U nas w domu króluje żużel, mąż i syn oglądają nawet powtórki powtórek meczów. Kiedy pierwszy raz padło hasło, żeby Oliviera posłać do szkółki od razu pomyślałam: przecież dochodzi tam do tylu wypadków. Ale jeśli dziecko chce, to nie mogę zabronić - mówi nam Angelika Błaszczak. - Dziś jeździmy z synem na każdy trening, dopingujemy go, a mnie choć jestem z Katowic i o żużlu nie miałam pojęcia, też ten sport zaczyna wciągać - dodaje. - Na stadion przywiózł mnie tata. Mama trochę krzyczała, ale potem przestała - mówi mi Olivier. - To masz szczęście, moja w ogóle zgody nie chciała podpisać. Musiałem jej obiecać, że się będę dobrze uczył - dorzuca 8-letni Filip Amalio.
Franek Tront z Wodzisławia, do szkółki dołączył najpóźniej. Ma już jednak za sobą pierwsze treningi, na razie na klubowym sprzęcie.
- Ale wkrótce kupuję swój własny. Chciałbym dużo trenować i być jak najlepszy - zaznacza uczeń trzeciej klasy.