Policjanci z Włocławka każdego dnia rozwiązują wiele spraw. Niektóre są mrożące krew w żyłach, ale zdarzają się też takie, które budzą uśmiech, a wszystko zazwyczaj za sprawą niefrasobliwego przestępy i jego pomysłowości. A ta okazuje się nie mieć granic.
Czasem namierzenie przestępy okazuje się bardzo łatwe. Szczególnie wtedy, gdy przestępca zgubi dowód tożsamości lub telefon.
Łatwo ich namierzyli
W kwietniu 2016 roku policjanci z Włocławka zatrzymali trzech mieszkańców miasta, podejrzewanych o kradzież z włamaniem. W ustaleniu sprawców pomógł policjantom pozostawiony na miejscu przestępstwa... dowód osobisty.
Dyżurny został poinformowany o tym, że w Śródmieściu, w jednym z pomieszczeń z automatami gier doszło do włamania. Dokonanie oględzin miejsca zdarzenia pozwoliło policjantom stwierdzić, że doszło do kradzieży z włamaniem. Mundurowi ustalili, że z dwóch automatów do gier zostały wyważone zabezpieczenia, a następnie skradziono z nich pieniądze. Policjanci na podstawie nagrania z monitoringu ustalili, że we włamaniu uczestniczyli trzej mężczyźni. Ponadto w lokalu ujawnili kurtkę, zawierającą dokument tożsamości jednego z nich. Policjanci dysponując wizerunkiem jednego ze sprawców, podczas patrolowania osiedla Kazimierza Wielkiego, w pobliżu sklepu zauważyli trzech mężczyzn, z których jeden odpowiadał wyglądowi osobie poszukiwanej. Po zatrzymaniu, trzej włocławianie (30 l., 37 l., 39 l.) trafili do pomieszczenia dla osób zatrzymanych. Straty jakie określił właściciel wynosiły ponad 2 000 zł. Policjanci odzyskali część utraconego mienia.
Mundurowi prowadząc sprawę, zdobyli materiał dowodowy, pozwalający na przedstawienie zarzutu kradzieży z włamaniem 30, 37 i 39-latkowi. Może być to równoznaczne z karą pozbawienia wolności do 10 lat.
W podobnych okolicznościach “wpadła” młoda kobieta zainteresowana kupnem sukni ślubnej. Zamiast kupić, ukradła ją, pozostawiając na miejscu zdarzenia... telefon.
Z policyjnych ustaleń wynikało, że do salonu weszła młoda kobieta. Zainteresowana ona była kupnem jednej z sukien. Właścicielka salonu spakowała ową sukienkę, podjęła kupującą herbatą i rozmową.
Przechodząc do innego pomieszczenia na moment opuściła swoją klientkę. Kiedy po chwili wróciła, okazało się, że zniknęła nie tylko młoda kobieta, ale również suknia, dodatki i pieniądze. Przyszła panna młoda najwyraźniej jednak działała bardzo nieroztropnie, bowiem zostawiła w salonie swój telefon komórkowy.
Jak się okazuje, zmiana stanu cywilnego sprzyja nietypowym zachowaniom, o czym przekonał się pan młody i jego świadek.
Dość niekonwencjonalnie zakończyła się weselna impreza dla młodożeńca i jednego ze świadków. Jeden z nich trafił do szpitala, drugi do policyjnego aresztu, był to efekt przejażdżki autem na podwójnym gazie, w dodatku nie swoim samochodem.
Okazało się, że w jednej z miejscowości pod Włocławkiem odbywało się przyjęcie weselne. Nad ranem, po godz. 5 pan młody oraz jeden ze świadków postanowili „uatrakcyjnić” sobie imprezę. Zabrali stojący przed lokalem samochód należący do jednego z pracowników lokalu i rozpoczęli uliczny maraton. Niestety jazda szybko się zakończyła i to dość pechowo. 30-letni kierowca „pożyczonego” fiata punto spowodował kolizję, auto uderzyło o drzewo, a następnie dachowało. Policjanci ustalili jeszcze, że kierowca samochodu był w stanie nietrzeźwym, miał nieco ponad 1,4 promila alkoholu. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Nieco mniej szczęścia miał 35-letni pasażer, z obrażeniami ciała został umieszczony w szpitalu. Teraz krewkim weselnikom za ten wybryk grozi kara pozbawienia wolności do 5 lat. Kierowca odpowie jeszcze za jazdę w stanie nietrzeźwym.
Ufo wylądowało...na podwórku
Jednym z dziwniejszych zawiadomień we włocławskiej komendzie było z pewnością to dotyczące ufo.
W październiku 2015 roku tuż po północy dyżurny włocławskich mundurowych otrzymał zgłoszenie o niecodziennej treści. Wynikało z niego, że na terenie posesji zgłaszającego wylądował jakiś niezidentyfikowany pojazd latający, z którego nadawane są przemiennie światła niebieskie i czerwone.
Kiedy mundurowi pojechali na miejsce okazało się, że na podwórzu znajduje się... dron. Mundurowi zabezpieczyli znalezisko, a zgłaszający mógł już spać spokojnie.
Ta interwencja długo pozostanie w pamięci policji
Sprawą do sądu z wnioskiem o ukaranie zakończy dla 68-letniego jazda i kierowanie pojazdem konnym, będąc w stanie kompletnego upojenia alkoholowego.
21 maja 2016 roku, dyżurny włocławskiej policji otrzymał dość nietypową telefoniczną informację, z której wynikało, że w miejscowości Smólnik na środku jezdni stoi wóz z zaprzęgniętym koniem. Kiedy mundurowi dotarli na miejsce okazało się, że na wozie znajduje się niecodzienny "ładunek" - dwóch kompletnie pijanych mężczyzn.
W trakcie interwencji koń gwałtownie ruszył i uszkodził ogrodzenie pobliskiej posesji. Policjanci ustalili, że woźnicą jest 68-letni mężczyzna. Na miejsce wezwana została karetka pogotowia, której załoga udzieliła nieprzytomnym mężczyznom pomocy. Teraz sprawa niefrasobliwego woźnicy z promilami trafi do sądu z wnioskiem o ukaranie.
Goło i wesoło?
Nie tylko włocławscy policjanci mają na koncie zaskakujące interwencje. Także strażnicy miejscy mają co opowiadać. W ostatnich latach dwukrotnie interweniowali w sprawie nagiego mężczyzny spacerującego po ulicy.
Do dyżurnego Straży Miejskiej zadzwonił mieszkaniec informując, że po ulicy Chmielnej wędruje całkiem nagi młody mężczyzna. Na miejsce podjechali niezwłocznie strażnicy miejscy. Mężczyzna został zabrany do radiowozu. Twierdził, że rozebrał się na placu Wolności i zamierzał iść do swojej babci na ulicę Polną. Strażnicy odwieźli go we wskazane miejsce. Babcia była zszokowana zachowaniem wnuka. Przyjęła go pod swoja opiekę. Strażnicy pouczyli dwudziestolatka i zakończyli czynności. Tak łagodny środek zastosowali ponieważ przypuszczali, że ten nieobyczajny wybryk był skutkiem zaburzenia psychicznego. Wskazywał na to nie do końca logiczny sposób tłumaczenia zachowania. Mężczyzna był trzeźwy.
Drugi “golas” pojawił się we Włocławku kilka miesięcy później tym razem w okolicy ulicy Wojska Polskiego.
Dzik w szpitalu
Do niecodziennej interwencji strażników miejskich doszło w 2015 roku. Obsługa szpitala zgłosiła, że w po korytarzu lecznicy szarżuje dzik. Dyżurny wysłał na miejsce dwa patrole. Jak się okazało, zwierzak biegał po holu korytarza w podpiwniczeniu szpitala. Korytarz prowadził do jednego z oddziałów oraz do pomieszczeń gospodarczych. Ze względu na zagrożenie dla ludzi niezwłocznie teren zabezpieczono. Dzika udało się przepędzić do lasu. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Zapomniał, gdzie zaparkował
W maju 2016 roku do dyżurnego włocławskiej policji wpłynęło zawiadomienie o kradzieży hondy. Zgłosił to właściciel auta. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że 67-letni właściciel samochodu zaparkował go po południu na parkingu koło bloku przy ul. Żytniej, gdzie mieszkał. Wieczorem, kiedy wyszedł z mieszkania zauważył, że samochodu nie ma. Natychmiast zgłosił to na policję. Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania.
Kilka godzin później, po godz. 23 dyżurny otrzymał kolejną informację od właściciela hondy. Tym razem o jej odnalezieniu. Mężczyzna przyznał, że zapomniał o tym, że podjechał autem pod jeden ze sklepów przy ul. Barskiej i tam je zostawił. O tym, że jego samochód prawdopodobnie stoi przed sklepem powiadomił go jeden z sąsiadów, który dowiedział się o kradzieży.
Podobną sprawę zgłoszono kilka miesięcy wcześniej. W środku nocy policyjny patrol został zatrzymany przez mężczyznę, który zasygnalizował, że właśnie przed chwilą skradziono mu samochód. Z informacji wynikało, że był na imprezie, na której spożywał alkohol. Po jej zakończeniu znajomi mieli odwieźć go do domu. Kiedy znaleźli się na jednej ze stacji paliw mężczyzna wyszedł zrobić zakupy. To rzekomo wtedy osoby, z którymi przyjechał odjechały zabierając mu samochód.
W trakcie ustalania przez mundurowych szczegółów okoliczności zgłaszający zmieniał swoje wyjaśnienia. Stwierdził, że samochód wcale mu nie zginął, jest zaparkowany w garażu. Policjanci postanowili to sprawdzić. Z uwagi na to, że nikogo nie było w mieszkaniu, nie było możliwości przekazać nietrzeźwego mężczyzny pod opiekę rodziny, a okoliczności wymagały dokładnych ustaleń 59-latek trafił do wytrzeźwienia (miał ponad 2 promile). W chwili, gdy dowiedział się, że w domu nikogo nie ma oznajmił, że może zaopiekować się nim... kot - Pusia.
W obliczu takiej sytuacji, takiego zachowania 59-latka policjanci sporządzili wniosek o ukaranie za wywołanie fałszywą informacją niepotrzebnej czynności mundurowych.
Na szczęście dobrze się skończyło
W 2015 roku dyżurny włocławskich policjantów otrzymał informację o pożarze auta na drodze K-62, w rejonie Brześcia Kujawskiego. Kiedy policyjny patrol udał się na miejsce okazało się, że kabina kierowcy uległa częściowemu spaleniu. Strażacy walczyli z ogniem. Policjanci natomiast rozpoczęli poszukiwania za kierowcą, ponieważ ani w aucie, ani w pobliżu nikogo nie zastano. Jeden z mundurowych zauważył w pobliskiej uprawie rzepaku wygniecione rośliny. Postanowił sprawdzić to miejsce i okazało się, że pośród kwiatu rzepaku spał sobie kierowca auta. Kierowcą okazał się 60-letni obywatel Łotwy. Mężczyzna był pijany, miał w organizmie ponad 1 promil alkoholu. Trafił do policyjnego aresztu.
Włamywacz, jak z bajki
Policjanci ustalili i zatrzymali sprawcę kilkudziesięciu włamań do piwnic. Podczas jednego z „wypadów” 22-latek zgubił but. Teraz „Kopciuszkowi” grozić może do 10 lat pozbawienia wolności.
Z pewnością nie o takiej bajce marzył jeden z mieszkańców naszego miasta. 22-latek myślał zapewne o dostatnim życiu, które zapewnić mu miały kradzieże i włamania. Policjanci szybko rozwiali jednak jego marzenia. 22-latek został zatrzymany. Okazało się, że ma on na swoim sumieniu kradzieże z włamaniami do kilkudziesięciu piwnic.
“Wpadli”, bo zachciało im się grillować... na balkonie
Do 3 lat pozbawienia wolności może grozić domorosłym „plantatorom” konopi indyjskich. Do sprawy zatrzymano trzech mężczyzn. Policjanci ujawnili hodowlę w czasie, kiedy podejmowali interwencję dotyczącą rozpalania na balkonie przez tych mężczyzn... grilla. Cała trójka trafiła do policyjnego aresztu.
Ukradli 30-letniego “malucha”!
Włocławscy policjanci zatrzymali dwóch złodziei, którzy z jednego z parkingów we Włocławku skradli 30-letniego "malucha". Sprawcami okazali się bracia w wieku 15 i 18-lat. Starszemu z nich grozi do 10 lat pozbawienia wolności, natomiast młodszym zajmie się sąd dla nieletnich.
Kradzież podczas zakupów z niemowlakiem
Do 5 lat pozbawienia wolności grozić może 27-letniemu mężczyźnie, który dokonał kradzieży w jednym ze sklepów. Sprawca skradziony towar schował do torby przy wózku, w którym znajdował się jego 4-miesięczny syn. Kiedy mundurowi dotarli na miejsce okazało się, że pracownice sklepu zatrzymały mężczyznę, którego rozpoznały dzięki zapisowi monitoringu jako sprawcę kradzieży. Z ustaleń wynikało, że dzień wcześniej mężczyzna wszedł do sklepu z 4-miesięcznym dzieckiem, które było w wózku. 27-latek zainteresował się kamerą, za którą jednak nie miał zamiaru zapłacić. Mężczyzna włożył kamerę do torby będącej na wyposażeniu wózka dziecięcego i nie płacąc za towar wyszedł ze sklepu. Personel sklepu zorientował się o kradzieży po obejrzeniu nagrania monitoringu. Natychmiast przekazał informację o sprawcy do innych punktów sprzedaży tej branży. Już następnego dnia pracownice sklepu rozpoznały mężczyznę, który przyszedł „w takim samym składzie” do marketu. O wszystkim powiadomiły policję, która zatrzymała 27-latka. Sprawca trafił do policyjnego aresztu, a dziecko pod opiekę rodziny.
Chodził po mieście z parasolem... barowym
Policyjny patrol zatrzymał mężczyznę, który w środku nocy przemierzał miasto z parasolem barowym. Okazało się, że kilka minut wcześniej skradł go sprzed lokalu. Nie jest wykluczone, że podobnych kradzieży ma na swoim koncie więcej. Za tego typu przestępstwo może mu grozić do 5 lat pozbawienia wolności.
Policyjny patrol zauważył w centrum miasta, przy pl.Wolności, idącego mężczyznę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że szedł on z dużym, barowym parasolem. Z pewnością nie chciał się schronić pod nim przed deszczem. Policjanci postanowili sprawdzić, skąd pochodzi ten parasol i co zamierza z nim zrobić niosący go mężczyzna.
Włamanie do swojego mieszkanie
Policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy włamali się do jednego z mieszkań. Sprawcy skradli telewizor. Jednym ze sprawców okazał się domownik.
Dyżurny włocławskiej komendy otrzymał zgłoszenie, z którego wynikało, że do jednego z mieszkań przy ul.Bojańczyka prawdopodobnie ktoś się włamał. Mundurowi na miejscu zastali dwóch 19-latków, którzy stwierdzili, że… odpoczywają sobie. Jak się okazało w środku zniszczone zostały drzwi, okno. Policjanci ustalili, że jednym ze sprawców jest domownik oraz jego kompan. Jednak z uwagi na to, że 19-latek dłuższy czas nie przebywał w domu i nie miał klucza postanowił włamać się do mieszkania razem ze swym kolegą. Nie dość tego okazało się, że sprawcy skradli telewizor o wartości ponad 1000 złotych. Właścicielka mieszkania nie zastosowała żadnej taryfy ulgowej i zgłosiła o zdarzeniu.