Przyszedł taki czas, że musimy dzielić się kościołem. Jedni muszą ustąpić miejsca drugim. Dzielenie się chlebem, „łamanie chleba” to pierwotna nazwa Eucharystii. Teraz dzielimy się formą uczestnictwa we mszy: część na żywo, a inni online. Jest w tym wzajemna troska. I byłoby źle, gdyby zdobycie miejsca w świątyni kojarzyło się z byciem tym lepszym.
Jak wybierać wpuszczanych na liturgię? Są różne kryteria: zarejestrowani w Internecie (ale to ci, którzy lepiej znają się na transmisjach online i łatwiej sobie takowe znajdą); starsi, nieprzywykli do nowoczesnych technik (ale ci są bardziej narażeni); ci, którzy nie wierzą w pandemię i się jej nie boją (ale ci prawdopodobnie nie zachowają reżimu sanitarnego); najwierniejsi z wiernych (ale…). I tu rodzi się poważne „ale”.
Z kamerki powinni korzystać ci bardziej dojrzali religijnie, bo oni lepiej sobie poradzą ze stworzeniem atmosfery potrzebnej do domowego przeżycia mszy. Wiedzą, o co chodzi z tą liturgią domową. W tym specjalnym czasie fali pandemicznej im bardziej zaangażowany i świadomy katolik, tym bardziej powinien ustępować w kościele miejsca innym, a samemu brać udział w liturgii via Internet.
Gdy dzielimy się kościołem jak chlebem, mam nadzieję, że „mocniejsi” ustąpią „słabszym”. Ci, którzy są zdolni do korzystania np. z komunii duchowej, tym, którzy nie wyobrażają sobie komunii w inny sposób niż pod postacią chleba. Bardziej dojrzali tym, którzy sakramenty traktują jednak trochę magicznie, a mniej duchowo. Dla których łaska jest bardziej związana ze znakiem niż z Dawcą znaków.
Taki Wielki Tydzień to wyzwanie i okazja do rozwoju: dla księży i dla świeckich.
Przewodniczący liturgii powinien wziąć pod uwagę, że za kamerą ktoś jest. Skoro ogląda, to trzeba nawiązać z nim kontakt. A ci zza kamery zaproszeni są do celebracji.
Brzmi naiwnie? Pandemia to unikatowa okazja do rozwijania w domu tego, co widzimy na ekranie. Nic na siłę. Ale gdyby tak umyć nogi rodzinie, przyjaciołom. Byłby to znaczący gest. W świątyni nie da się ucałować krzyża, w domu będzie to możliwe. Można też wtedy adorować Cierpiącego w cierpiących. Trudne. Lecz jakie to byłoby cenne!
To też okazja do Drogi Krzyżowej w ścisłym gronie z własnymi refleksjami. A w Noc Wielkanocną zadbajmy o udekorowanie świecy i naczynia z wodą oraz o inne znaki odradzającego się życia. Przygotowując Śniadanie Wielkanocne, wspomnijmy na Wigilię, kiedy czytamy Ewangelię, modlimy się, śpiewamy i błogosławimy się wzajemnie, łamiąc się opłatkiem.
Dzielimy się jajeczkiem, podzielmy się i kościołem. A będzie go więcej w nas, bo „nie na tym miejscu, a w duchu i prawdzie”.