ONZ w Gorzowie? No, prawie. To PuszMUN
Inny wcale nie znaczy gorszy! - przekonywali siebie nawzajem młodzi z całego świata. Zapytaliśmy ich, co sądzą o Polsce, Polakach i... o Gorzowie.
Co to PuszMUN? To prestiżowa impreza, zorganizowana po raz 13. przez I Liceum Ogólnokształcące. Za każdym razem wygląda podobnie: młodzież z I LO, ale też z innych szkół w mieście i Polsce oraz zza granicy wciela się w dyplomatów, którzy debatują w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Po angielsku od początku do końca. I od początku do końca według ONZ-towskich procedur prowadzona jest debata. - To świetna okazja poznać ludzi z innych krajów, poznać siebie. Tylko rozmowa, prosty kontakt, sprawiają, że przestajemy się bać „obcych” - przekonywała mnie 18-letnia Niemka Emma. Bywa w Polsce co jakiś czas. Lubi nas, ale widzi, że mamy problem z innością. - To ślepe koło. Niewiedza napędza strach. A wtedy inność robi się problemem - dodała.
Ile można o wodzie?
O inności rozmawiano wczoraj na PuszMUN-ie sporo. - Tematy wybierają sami młodzi. Chcemy, by dyskutowali o tym, co faktycznie ich interesuje, co naprawdę jest problemem - mówi Ewa Olczak, organizatorka imprezy.
W tym roku nastolatkowie wybrali ciężkie kwestie. Mówiono o: dostępności szczepionek; o wyważenia środków bezpieczeństwa w celu ochrony społeczeństwa przed terroryzmem oraz - w końcu - o dyskryminacji z powodu orientacji seksualnej i z powodu wieku. To właśnie wtedy padły mocne słowa Karoliny Lemur Niedźwieckiej ze stowarzyszenia Stonewall. Wzywała ze sceny, by każdy reagował, gdy słyszy choćby żarty o „pedałach” czy „ciotach”. Bo już na tym poziomie warto walczyć z nietolerancją.
- Pedał i ciota ze sceny filharmonii? No, no. Odważnie idziecie - zagadnąłem E. Olczak.
- Ile można mówić o brakach wody w krajach trzeciego świata? - odpowiedziała.
Sami uczniowie też byli zadowoleni z kawy na ławie. - Nie ma pan pojęcia, ilu w mieście jest gejów i lesbijek, którzy boją się pisnąć słowo. To małe miasto. A tu ktoś upomniał się o nich publicznie, głośno, wprost i to na oficjalnej imprezie - powiedział mi młody gorzowianin.
Choć nie było cały czas tylko poważnie. Uczniowie udający reprezentantów poszczególnych krajów próbowali np. upodobnić się do danej nacji. Martyna, Agata, Kasia i Kacper przebrali się w tradycyjne stroje ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Z kolei reprezentujący USA Marek Talaska i Maja Kosidło wystąpili w... czapkach bejsbolówkach. Jak na Donalda Trumpa przystało.
Razem jest lepiej
Wykorzystaliśmy to, że do miasta zjechali młodzi ludzie z Gruzji, Włoch, Niemiec, Szwecji, Brazylii, Słowacji i Ukrainy, by podpytać ich o Polskę i Europę.
Iñigo Urrestarazu z Hiszpanii chwalił gorzowian - stwierdził, że są mili, a same miasto jest „ok”.
Alessia Piga z Włoch zwróciła uwagę, że Polacy zawsze wydawali się jej bardzo religijni. Utwierdziło ją w tym nasze podejście do pontyfikatu Karola Wojtyły. Samo miasto wielkiego wrażenia na niej nie zrobiło. - Gorzów wydaje się odizolowany. Jest jak z poprzedniej epoki. Nie ma tu nowoczesnych budynków, czas jakby się u was zatrzymał - dodała.
Za to Oleksii Kosobutskyi poczuł się w Gorzowie jak w domu. Przypominał mu on jego rodzinne Chersoń - nieco stare, prowincjonalne miasteczko, jednak z miłą atmosferą.
Z kolei Darwin Veser nie bawił się w subtelności. Przyznał, że jest zaniepokojony wydarzeniami w Polsce i nacjonalizmem, który coraz częściej dochodzi u nas do głosu (jak i w niektórych innych krajach). A jego zdaniem tylko wspólne działania, podejmowane przez zjednoczone kraje, mogą dać wszystkim spokój i pokój.
To samo powiedział Alessandro z Włoch. - Polska, jak i Europa, stoi przed wieloma wyzwaniami. Najpoważniejsze to terroryzm i imigranci. Nie da się na dłuższa metę udawać, że „nas to nie dotyczy”. Dotyczy każdego kraju, bo przecież zdecydowaliśmy się kiedyś działać razem: jako zjednoczona Europa. Nie może być tak, że jak pojawiają się problemy, to kolejne kraje mówią: my podziękujemy. Najpierw zrobiła to wielka Brytania, wybierając Brexit. Teraz podobne głosy podnoszą się w Polsce. A ja zastanawiam się, co będzie, jak we Francji wygra nacjonalistka Marie Le Pen. Unia musi przetrwać.