Operacja łódzka, jedno z największych wydarzeń w historii wojny
Mija kolejna rocznica operacji łódzkiej, jednej z największych w historii I wojny światowej ciągu bitew. Rozegrała się na ziemiach regionu łódzkiego.
Gdy wybuchła I wojna światowa pojawiła się nadzieja na odzyskanie przez Polskę niepodległości, ale zanim do tego doszło mieszkańców Łodzi i okolic czekało kilka ciężkich lat. W czerwcu 1914 r. Łódź znajdowała się pod rosyjskim zaborem. Ale już w grudniu zajęli ją Niemcy. Wcześniej doszło do operacji łódzkiej, czyli serii krwawych bitew. Ale po kolei.
I wojna światowa trwała od trzech miesięcy. Żołnierze ententy i państw centralnych toczyli zacięte boje na zachodzie Europy, m.in. pod Liege, w Lotaryngii i nad Marną. Na wschodzie dowódcą niemieckiego frontu został marszałek Paul von Hindenburg, późniejszy prezydent Republiki Weimarskiej. Na szefa sztabu Hindenburg wybrał generała Ericha Ludendorffa. Na froncie wschodnim w sierpniu 1914 r. wojska rosyjskie i niemieckie stoczyły bitwę pod Tannenbergiem, czyli Stębarkiem, leżącym w gminie Grunwald. Dziś znajduje się tam muzeum słynnej bitwy, którą w 1410 r. Polacy stoczyli z Krzyżakami. Ale wróćmy do 1914 r. Rosjanie, którymi dowodzili generałowie Paweł Rennenkampf i Aleksander Samsonow zostali rozbici. Stracili 100 tys. ludzi. Po tej klęsce gen. Samsonow popełnił samobójstwo. W tym samym czasie Rosjanie w Galicji rozbili wojska austro-węgierskie i doszli do Krakowa. Niemcy przyszli sojusznikom z pomocą. We wrześniu i październiku uderzyli na Warszawę i Dęblin. 25 września wojska gen. Augusta von Mackensena zajęły Łódź. Wycofały się w październiku, gdy zaczęły przegrywać z Rosjanami pod Dęblinem. 17 października Rosjanie znów byli w Łodzi. Niedługo dojdzie tu do kolejnego starcia rosyjsko-niemieckiego.
Historycy podkreślają, że pod Łodzią doszło do jednej z najbardziej skomplikowanych w historii operacji manewrowych. Jesienią 1914 r. front wschodni miał 300 km. Rozciągał się od Włocławka po Przedbórz. Łódź nie była celem Niemców. Ich głównym zadaniem było zniszczenie 2. i 5. armii rosyjskiej. Zadanie to otrzymała 9. armia niemiecka. Miała okrążyć Rosjan i rozbić. Do jego wykonania wyznaczono grupę gen. Scheffera. Latem ten manewr powiódł się pod Tannenbergiem. Niemcy myśleli, że pod Łodzią powiedzie im się to samo. 2 listopada Niemcy przechwycili nie zaszyfrowany telegram z rosyjskiego sztabu: „Wszystkie armie frontu zachodniego i północnego mają się przygotować do ataku w kierunku Śląska”. Niemcy zareagowali błyskawicznie. 3 listopada zdecydowali, że przerzucą swoją 9. armię, którą utworzono we wrześniu na Śląsku, w kierunku Torunia i Inowrocławia. 11 listopada Niemcy uderzyli pod Włocławkiem w 1. i 2. armię rosyjską.
Walki o Włocławek trwały dwa dni. Żołnierze rosyjscy i niemieccy walczyli o każdy dom. 15 listopada toczył się zaciekły bój o Kutno. Dwa dni później wojska niemieckie i rosyjskie stanęły pod Łodzią, w rejonie Zgierza. Skończyło się to słynnym wyjściem gen. Karla Litzmanna.
Karl Liztmann dowodził oddziałami wchodzącymi w skład tzw. grupy gen. Reinharda von Scheffera, zwanej korpusem Scheffera. Wydzielono ją z 9. armii generała Augusta Mackensena. Korpus liczył ok. 60 tys. ludzi. Gdy doszedł pod Łódź, miał uderzyć w kierunku Brzezin, pod Kurowicami skręcić na Rzgów i połączyć się z uderzającą ze wschodu armią gen. Rudolfa von Frommela. Do chwili podejścia pod Rzgów wszystko rozgrywało się po myśli Niemców. Tam jednak plan się załamał. Niemcom nie udało się okrążyć Rosjan, to Rosjanie okrążyli korpus Scheffera. Do starć doszło w rejonie Gadki Starej. Rosjanie stali na pagórku, Niemcy w dole. Rosyjskie wojska miały Niemców jak na widelcu. W czasie walk pod Gadką Starą zginęło ok. 2 tys. ludzi, głównie Niemców.
Gen. Scheffer zrozumiał, że nie uda mu się przebić. Dostał telegram, że od południa, od strony Piotrkowa, przez Tuszyn idzie mu na pomoc 2. armia austro-węgierska. Rozkazał odwrót na południe, żeby przebić się do swoich. Jednak Karl Litzmann zignorował ten rozkaz i ruszył na północ, w kierunku wsi Olechów oraz Brzezin. Niemieckie oddziały przeszły m.in. przez Gałków Duży, gdzie w lesie stacjonował tylko jeden pułk syberyjski. Niemcy bez problemów go rozbili i zaczęli przedzieranie się pod Brzeziny. Tam wpadli na Rosjan. Do dziś historycy zastanawiają się, dlaczego Rosjanie, wiedząc, że idą na nich dwie kolumny wojsk niemieckich, nie atakowali. Jedna z hipotez głosi, że w jednej z rosyjskich jednostek wybuchł bunt, ale nie zostało to potwierdzone. Druga, że Niemcy atakowali po cichu, w nocy, na dodatek sprzyjała im mgła. Kolejna hipoteza mówi, że po prostu nieudolne było rosyjskie dowództwo. W każdym razie Litzmannowi udało się odnieść zwycięstwo pod Brzezinami. Gdyby tak się nie stało, stanąłby przed sądem polowym za niesubordynację. Wyprowadził jednak żołnierzy z ogromnego kotła. Trzeba jednak przyznać, ze miał dużo szczęścia. Z czasem to starcie pod Brzezinami wypromowano jako najbardziej znaczącą bitwę w czasie operacji łódzkiej. Zrobiła to propaganda hitlerowska. Karl Litzmann poparł Hitlera. Mówiono, że jest Lwem spod Brzezin, a podczas II wojny światowej Łódź nazwano Litzmannstadtem.
W czasie operacji łódzkiej ciężkie walki toczyły się nie tylko pod Brzezinami. Zaciekle walczono m.in. pod Pabianicami. O tych walkach pisał we swych wspomnieniach Borys Szaposznikow, który został później sowieckim marszałkiem. W czasie operacji łódzkiej Szaposznikow był oficerem 2. armii rosyjskiej, a swój szlak bojowy zakończył w Pabianicach. Potem przeszedł do pracy sztabowej. Szaposznikow wspominał, że pod Pabianicami wojska rosyjskie były w rozsypce. Z dywizji liczącej 13 tys. żołnierzy pozostało 10 - 20 ludzi!
ZOBACZ TEŻ: Wielka operacja na ziemiach łódzkich [ROZMOWA]
Pabianice zapisały się też w inny sposób w historii. Pod tym miastem pierwszy raz w historii wojen użyto wozów pancernych. Były to samochody osobowe obite pancerną blachą i wyposażone w karabiny maszynowe. Budziły jednak postrach wśród niemieckich żołnierzy. Wozy były trzy, ale zmasakrowały pięć pułków wroga. Samochody jednak szybko się popsuły i wycofano je z walki. W tej bitwie Rosjanie po raz pierwszy użyli pociągu pancernego, który jeździł na trasie Warszawa - Łódź. Jednak bez większego powodzenia włączał się do walki.
Przyjmuje się, że operacja łódzka zakończyła się 5 grudnia. Tego dnia Rosjanie opuścili Łódź i wycofali się na linię rzek: Rawki i Bzury. Tam też po raz pierwszy użyto gazu bojowego. Gdy front stanął na linii Rawki i Bzury, 31 grudnia 1914 r. pod Bolimowem Niemcy ostrzelali pozycje rosyjskie artyleryjskimi pociskami o symbolu 12-T wypełnionymi bromkiem ksylitu i ksylenu.
6 grudnia do Łodzi ponownie weszli Niemcy. Nie wiadomo, ilu cywilów zginęło w czasie operacji łódzkiej. Wiadomo natomiast, ilu poległo żołnierzy. Straty były ogromne. Każdego dnia trwającej blisko trzy tygodnie operacji życie traciło po obu stronach ok. 10 tys. żołnierzy. Podaje się, że wokół Łodzi walczyło 700 tys. Rosjan i Niemców. Poległo 280 tys. - 150 tys. Rosjan i 130 tys. Niemców. Po bitwie pozostały cmentarze i ślady okopów. W wielu podłódzkich lasach i na polach widać szerokie rowy. To ślady po okopach z czasów operacji łódzkiej.
Mimo że walki miały miejsce głównie wokół miasta, Łódź też ucierpiała. Gdy 18 listopada 1914 r. do miasta zaczęły dobiegać odgłosy armatnich wystrzałów, zatrzęsły się mury łódzkich kamienic. Na niebie zobaczono samoloty. Ale piekło zaczęło się kilka dni później, 21 listopada. Wtedy to Niemcy zaczęli ostrzeliwać Łódź z armat. Niemcy zrzucali też z samolotów granaty. Pierwsze pociski spadły na Bałuty. Mieszkańcy Bałut, które wtedy jeszcze nie należały do Łodzi, zaczęli uciekać w kierunku centrum. Tu też nad niebem krążyły samoloty zrzucające pociski. We wszystkich większych budynkach zaczęto tworzyć szpitale. Przywożono tam rannych Rosjan, Niemców. Obliczono, że przebywało w nich ok. 35 tys. rannych.
Niemiecka artyleria ustawiona została m.in. w okolicach dzisiejszego cmentarza na Zarzewie. Gdy miano bombardować Żabieniec i Kochanówkę, to mieszkańców tych dzielnic też ewakuowano do centrum. W Łodzi mieszkało wtedy wielu rosyjskich oficerów, którzy rano dojeżdżali tramwajami na front znajdujący się na obrzeżach miasta.
25 listopada kanonada ucichła. Niemcy się wycofali. Na ulicach Łodzi pojawiły się rosyjskie oddziały. A wraz z nimi ok. 20 tys. jeńców niemieckich. Rosjanie prowadzili ich ulicami miasta. Wydawało się, że działania wojenne na razie się skończyły. Ale nagle, 30 listopada, Niemcy znów zaatakowali Łódź. Na miasto spadły kolejne pociski. M.in. na dzisiejsze ulice: Sienkiewicza, Traugutta, Tuwima, Narutowicza, Piotrkowską i al. Kościuszki. Świadkowie tamtych wydarzeń wspominali po latach, że w całej Łodzi nie było kamienicy bez zbitej szyby. Łodzianie chronili się w piwnicach. Oblicza się, że na skutek działań wojennych śmierć poniosło ok. 200 cywilów. Zniszczono wiele budynków. Ucierpiały zwłaszcza łódzkie dworce - Fabryczny i Kaliski. Na zdjęciach Michała Daszewskiego można też zobaczyć zniszczony budynek sierocińca w Kałach. Daszewski był fotografem-amatorem. Pracował jako dyrektor w fabryce Izraela Poznańskiego. Jego pasją była fotografia. Dzięki zdjęciom inżyniera Daszewskiego, wiemy jak wyglądała Łódź, jak żyli łodzianie podczas I wojny Światowej.
Ucierpiała farbiarnia tkanin będąca częścią fabryki Izraela Poznańskiego i mieszkanie przy ul. Zgierskiej 25, a także domek tkacza na ul. Piotrkowskiej. Operację łódzką w „Polskich Kwiatach” opisywał Julian Tuwim:
„Dwanaście dni, dwanaście nocy
Artyleryjski ogień walił,
Rzucając miastem z rąk do rąk;
To mieli Niemców, to Moskali”
Gdy Niemcy ponownie weszli do Łodzi, nie zostali przywitani jak bohaterowie. Nawet przez łodzian narodowości niemieckiej.
W czasie działań wojennych powołano w Łodzi Komitet Obywatelski. W jego w skład weszli m.in. intelektualiści i fabrykanci. Porządku pilnowała Milicja Obywatelska do której należało 10 tys. ludzi. Rozpoczęła się niemiecka okupacja. Czas I wojny światowej był dla łodzian bardzo trudny. Panował głód, chłód. W mieście brakowało opału, żywności. Artykuły żywnościowe pojawiały się w sklepach, na straganach, ale były tak drogie, że niewielu było na nie stać.
ZOBACZ TEŻ: I wojna światowa w Łodzi. Dowiedz się, jak wyglądało codzienne życie mieszkańców miasta [ZDJĘCIA]
Wprowadzono kartki na żywność, ale tylko na podstawowe artykuły: chleb, mąkę, cukier. Zachowało się do dziś wiele niewykorzystanych kartek żywnościowych z tamtych czasów. To znaczy, że wiele osób nie miało pieniędzy, by te kartki zrealizować. Nikt nie obliczał, ile osób zmarło w Łodzi podczas I wojny Światowej z powodu chorób i głodu. Ale można przypuszczać, że życie straciło kilkanaście tysięcy osób. Często notowano na ulicach zasłabnięcia, zwykle kończące się śmiercią. Przyczyną tych zasłabnięć był zwykle głód. Panowały też epidemie ospy, tyfusu, cholery. W czasie wojny zniknęły z Łodzi niemal wszystkie drzewa z parków, okolicznych lasów. Wycięto je na opał.
- Zniknęły drewniane krzyże, ogrodzenia - opowiadał nam Mirosław Jaskulski, kustosz Muzeum Miasta Łodzi. - Niektóre ulice były wykładane drewnianą kostką. Ją też wyrywano. Niemcy ścigali łodzian za takie działania. Jednak potem zajmowała się tym milicja Komitetu Obywatelskiego. I przymykała często na to oko.
Łódzki przemysł przestał w zasadzie funkcjonować. Fabryki pracowały na potrzeby armii.
Mimo ogólnej biedy starano się pomóc tym najbardziej potrzebujących. Urządzano wystawy malarstwa, fotografii. Zbierano na nich pieniądze dla najbiedniejszych. Przy fabrykach organizowano kuchnie dla najuboższych. Taka kuchnia działała m.in. przy fabryce Poznańskiego. Jej pracownicy mogli tam kupić tanie obiady dla siebie i rodziny. Na ulicach Łodzi organizowano też herbaciarnie. Pojawiły się broszury, które radziły, jak przeżyć w tej trudnej sytuacji.
Broszura z 3 lipca 1916 r. nosiła tytuł „Przepisy praktyczne na czas wojny i niedostatku”. Znalazły się w niej przepisy na konfitury z jarzębiny, bzu i potrawy z kartofli. Z ziemniaków można było zrobić chleb, a nawet ser. W poradniku znalazło się też miejsce na „sposoby robienia piwa w prędkim czasie”, porady, jak dezynfekować mieszkania i ubrania, a także, jak robić pranie bez mydła.