Opolskie „weto przeciw dyktaturze”
Grubo ponad tysiąc, a może i dwa tysiące osób zgromadziło się w czwartek pod opolskim sądem w dniu, w którym polski Sejm uchwalił ustawę o Sądzie Najwyższym. Organizatorzy zachęcają do kontynuowania protestu.
Parkingi wokół placu Daszyńskiego i w okolicznych ulicach w czwartek zapełniają się od godziny 20. Większość rejestracji zaczyna się od OP, ale są i brzeskie, i krapkowickie, sporo z powiatu opolskiego. Po 15.00 Sejm głosami posłów PiS przeforsował ustawę o Sądzie Najwyższym, odrzucając wcześniej ponad 1000 poprawek opozycji i nie zgadzając się na odrzucenie projektu w całości.
Na chodniku pod opolskim sądem okręgowym już trudno znaleźć miejsce. Tłum wylewa się na ulicę, kolejne dochodzące osoby zajmują miejsca na placu. Samochód agencji ochrony z trudem przeciska się wśród ludzi. Za nim radiowóz policyjny. Kierujący autem policjant nakazuje zejść z ulicy. Organizatorzy przez mikrofon zachęcają do opuszczenia drogi. Ludzi przybywa z minuty na minutę.
Trudno oszacować, ilu ich jest. Chodniki wzdłuż sądu pełne, pół placu też. Jedni mówią, że ponad tysiąc, inni - że blisko dwa tysiące. Prawnicy, przedsiębiorcy, politycy, działacze opozycji, lekarze, społecznicy, w sile wieku, emeryci, sporo młodych, nawet dzieci.
W rękach trzymają kartki z hasłami: „Prezydencie, posłuchaj głosu suwerena: 3 × VETO”, „Głód sprawiedliwości”, nekrolog ze słowem „Demokracja” zamiast nazwiska, biało-czerwone flagi (jedna ogromna), gdzieniegdzie unijne, jest też jedna tęczowa, większość uczestników ma zapalone świece.
Podobne manifestacje odbyły się w innych opolskich miastach, m.in. Kluczborku, Nysie i Prudniku.
„Państwo prawa, nasza sprawa”
Na samochodach ustawiono głośniki. To odmiana po wcześniejszych dniach protestów w milczeniu. Najpierw przez mikrofon przemawiają opolscy sędziowie.
- Nie dajcie się zwieść zapewnieniom, że to nieistotne, w jaki sposób będą wybierani sędziowie, kto ich powoła, kto ich mianuje - mówi sędzia Anna Korwin-Piotrowska. - Nie bez powodu już przedwojenny teoretyk prawa mówił, że ustrojodawca, który tworzy prawo o sądach, musi mieć świadomość, że będzie miał do czynienia z sędzią, człowiekiem przeciętnym, niezdolnym do bohaterstwa i poświęcania się. Dlatego prawo musi być takie, żeby sędzia nie wybierał, czy ma orzec zgodnie z prawem i własnym sumieniem, czy tak, żeby przypodobać się komukolwiek, żeby zachować swój status, zawód, służbę, wynagrodzenie, żeby mógł utrzymać rodzinę. Dlatego muszą być niezależne sądy, co gwarantuje konstytucja - mówiła.
Korwin-Piotrowska przyznała, że w sądach jest wiele nieprawidłowości, które pewnie można było naprawić, ale to nie jest tak, że sędziowie mieli na to czas i nic nie zrobili. - Sądy przez ostatnie 27 lat były zależne od władzy wykonawczej. Minister sprawiedliwości nadzorował sądy i organizował ich pracę. Prezesi robili to, czego władza oczekiwała. Jeśli tak źle jest z prezesami, to dlaczego żadnego z nich nie odwołano ani nie postawiono zarzutów - kontynuowała wiceprezes Sądu Okręgowego w Opolu.
Jarosław Benedyk, sędzia z 35-letnim stażem, mówił, że docenia tych, którzy przyszli na manifestację: - Mam nadzieję, że ten zapał nie zgaśnie i takich spotkań będzie jeszcze wiele. Być może są wśród was osoby, które czują się skrzywdzone orzeczeniami sądu i dlatego tak szczególnie ważna jest Państwa obecność tutaj - mówił.
„Państwo prawa, nasza sprawa”, „Wszyscy razem ręce w górze, weto przeciw dyktaturze”, „Wolność, równość, demokracja” - skandował tłum. Pojawiły się też obraźliwe hasła o Jarosławie Kaczyńskim, ale szybko ucichły. Tomasz Stochniał z opolskiego KOD-u mówił po zakończeniu manifestacji, że jej organizatorzy mają świadomość, jaka jest siła tłumu i starają się studzić niepotrzebne emocje.
„Wróciło to, co było”
Po zakończeniu przemówień sędziowskich, kilkanaście metrów dalej rozpoczęły się wystąpienia polityków i działaczy, którzy zachęcali między innymi do nieposłuszeństwa obywatelskiego. - Przyprowadźcie jutro przynajmniej jedną osobę ze sobą, niech będzie nas jeszcze więcej - nawoływał ktoś przez mikrofon.
W ocenie Tomasza Stochniała z KOD-u wielokrotnie liczniejsze niż w poprzednich dniach grono uczestników opolskiej manifestacji świadczy o tym, że coraz więcej osób jest świadomych, czym grozi Polsce uchwalona przez Sejm ustawa. - Zaufanie do sądów w Polsce nie było zbyt wielkie, ale do ludzi dociera, czym jest Sąd Najwyższy. Trwogę budzi to, że to SN decyduje o ważności wyborów, że KRS ma wpływ na dobór państwowej komisji wyborczej. I to przemowiło do wyobraźni - wyjaśniał.
Opolska europosłanka Danuta Jazłowiecka oceniała, że kolejne działania rządzących oddalają Polskę od Unii Europejskiej i przekonywała, że wizja odłączenia naszego kraju od wspólnoty, wprowadzenia wiz i paszportów, braku możliwości swobodnego studiowania, pracy za granicą czy nawet zagranicznych wakacji jest realna.
- Dotychczas Polska była pokazywana jako przykład we wspólnocie, a dziś łamiemy traktaty Unii Europejskiej i za chwilę to nie my będziemy decydować, czy chcemy być w Unii, ale Unia zdecyduje za nas - przekonywała. - Już dziś pojawiają się głosy, że lepiej byłoby dla wspólnoty, wobec jej problemów, żeby Polska została z niej wyłączona.
Roman Kirstein, były przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego „Solidarności” w Opolu, mówił, że zawsze, od czasów komuny jest tam, gdzie dzieje się coś złego. - Odbierają nam całkowicie demokrację. Wracamy do czasów, gdy sądownictwo należało do jednej partii, co za różnica, czy PZPR, czy PZPiS. Mnie nie nabiorą. Mogą nabierać tych chłopców, których sobie popodstawiali, albo i dorosłych, jak naszego posła Antoniego Dudę - mówił. - Wróciło to, co było. Ja widziałem sądy, kiedy 37 lat temu zakładałem Solidarność. Czy dziś to ma wrócić? - pytał i dodał, że pierwszy raz od rocznicy 25-lecia „S” wyciągnął polską flagę, którą przykryty był opolski pomnik odsłonięty z okazji jubileuszu. W ocenie byłego opozycjonisty nadzieją na lepszą przyszłość napawa liczna obecność na manifestacji ludzi młodych. - Gdy zaczynałem walczyć, miałem 35 lat. Zajęło nam to 8 lat, czego teraz nikomu nie życzę - mówił Kirstein.