Opowiem wam bajkę... berę, bojkę. Wybierajcie
Maria Inglot-Gonera z Dziećkowic snuje bajki w muzeach, domach kultury i przedszkolach. Potrafi też prząść wełnę i skręcać kordonki
O kocie w butach, dziwnym grajku, utopcach i zapadniętej karczmie w Dziećkowicach. Maria Inglot-Gonera nie tyle zna je wszystkie, co potrafi opowiadać jak nikt inny w mieście. Tu uderzy w dzwoneczki, tam zaśpiewa, a to znów wyjmie z czarodziejskiego kociołka kamień dobrych wiadomości.
- Cała sztuka w tym, aby jak najwięcej zmysłów dzieci skupić na sobie - zdradza pani Maria, jak sama mówi, jedyna zawodowa bajarka w Mysłowicach, a może i w całym regionie. - Najpierw pokazuję przedmioty, które przyniosłam ze sobą - daję je potrzymać do ręki, powąchać, a potem staram się z jak największą liczbą osób nawiązać kontakt wzrokowy. To pomaga - opowiada. A wie, co mówi. Sztuki opowiadania bajek uczyła się od najlepszych.
- Mój tata tak opowiadał bajki na dobranoc moim młodszym braciom, że choć byłam już duża, uwielbiałam ich słuchać - wspomina dziećkowiczanka. - Co tam się działo! Pękaliśmy ze śmiechu, fruwały poduszki, skakaliśmy po łóżkach aż mama przychodziła do sypialni i rozganiała towarzystwo - śmieje się.
Jak na "panią bajkę" przystało, pani Maria zna setki baśni, berów i bojek. Od polskich przez rosyjskie, bajki Charlesa Perraulta, Braci Grimm, baśnie Andersena po śląskie opowiastki Gustawa Morcinka. Snuje je w muzeach i przedszkolach. Nie zawsze jednak bajarka bajki opowiadała.
- Przez 20 lat uczyłam jęz. rosyjskiego w Niemczech. To właśnie tam wymyśliłam, że każdemu nowemu słowu poświęcę osobną bajkę. Jak się po latach okazało, moi uczniowie właśnie bajki najlepiej wspominali. I tylko prosili: niech pani opowie coś jeszcze - mówi.
Toteż, gdy wróciła do Polski, przyjaciele zaproponowali jej prowadzenie ogrodu bajek w Młodzieżowym Domu Kultury w Mysłowicach. - Tam jednak nie tylko bajki się opowiada, ale i pracuje. Dzieci skręcają kordonki, farbują wełnę, robią pompony - wymienia. Sztuki ręcznych robótek uczy też nauczycieli. Warsztaty przędzenia wełny i robienia na drutach organizuje w... swoim domu. - Bo z samych bajek wyżyć się dziś już nie da - przyznaje.