Opozycja mogłaby być żarliwa. Ale nie jest
- Liderzy opozycji walczą o władzę, w tym czasie PiS, pod osłoną 500+, zmienia ustrój - ostrzega dr Renata Mieńkowska-Norkiene.
Gdy przed dwoma laty wybory w Polsce wygrał PiS, usłyszeliśmy, że to skutek dobrze przeprowadzonej kampanii wsłuchiwania się w potrzeby rodaków. Taki obraz wygranej przedstawia do dziś obóz rządzący. Mimo że zagłosowało na niego 5,7 mln ludzi w stosunku do 30,6 mln uprawnionych. Reszta albo wcale nie ruszyła się z foteli, albo rozdrobniła swoje głosy na pozostałe partie. Można wysnuć z tego wniosek, że oczekiwania zwykłych ludzi rozmijają się z tym, czego chcą politycy, zwłaszcza opozycji, która nie umie trafić z przekazem i zachęcić ludzi ani do głosowania, ani do obrony wypracowanych przez ostatnie 27 lat wartości. Gdzie politycy popełnili błąd i jak mogliby go naprawić? A może nie jest to wina polityków, ale słabego zainteresowania tym, co dzieje się w kraju i przyzwolenia na to, by „na górze” działo się cokolwiek, oby nie pogarszało naszego teraz (praca, dom, rodzina)?
Adam Leszczyński w „Krytyce politycznej” 18 lipca 2017 pisze, że jeżeli rządy PiS przypominają PRL tym, którzy go jeszcze pamiętają, to nie dlatego, że Kaczyński chce wrócić do czasów komunizmu. Po prostu społeczeństwo polskie pewne formy rządów przyswaja, a inne odrzuca.
„Spójrzmy prawdzie w oczy. Umiarkowany, paternalistyczny autorytaryzm bardzo dużej części Polaków nigdy nie przeszkadzał, pod warunkiem, że w domu było co jeść” - zauważa. „Nie ma demokratycznych „kłótni”, w ojczyźnie jest „porządek”, naród dziarsko pracuje, Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatnio — w tych obrazkach, które dziś wpycha nam TVP, a które starszym wydają się znajome, w ogóle nie ma nic przypadkowego. One po prostu trafiają w ważną część narodowego ducha”.
Kontra do rządzących to za mało
Dr Adriana Bartnik, prawniczka i socjolog z Politechniki Warszawskiej uważa jednak, że miarą demokracji w kraju jest siła opozycji. A ta jest słaba, bo działa głównie w kontrze do obozu rządzącego. Nie potrafi przedstawić własnych, konstruktywnych projektów, które byłyby przeciwwagą dla pomysłów rządzących. Ciągle mówimy o tym, czego chcą politycy, ale nie o tym, czego ludzie, bo ludzi nikt nie pyta, nie ma konsultacji społecznych.
- Opozycji potrzebna jest strategia, bo samo kontrowanie PiS to za mało - mówi dr Bartnik. - Zjednoczenie owszem, ale wokół czego? Nie da się budować na krytyce i straszeniu, te narracje długo prowadził PiS, ale wygrał, gdy zaczął mówić, co będzie reformował. Opozycja będzie coraz słabsza, jeśli jej program będzie dotyczył jedynie krytyki działań PiS. PO zafiksowała się na jednym punkcie - odsunąć PiS od władzy. Wbrew tym happeningowym twierdzeniom społeczeństwo nie nienawidzi PiS-u. To co nurtuje polityków, niekoniecznie nurtuje ludzi. I nie można z tego wyprowadzać wniosku, że obywatele są ułomni. Jeśli tęsknię za warszawskim kinem Skarpa, nie znaczy to, że nie podoba mi się apartamentowiec wybudowany na miejscu tego kina. Wszyscy się zgadzamy, że wymiar sprawiedliwości jest w złej kondycji. A gdzie jest plan lewicy i innych na reformy? Po dwóch latach do lewicy i do PO nie dotarło, że Polaków znudziła propaganda krytyki. My, społeczeństwo nie jesteśmy tak głupi, jakimi chcą nas widzieć publicyści, media czy politycy.
Wyrazem tego, czego chcą zwykli ludzie, może być wpis forumowiczki skierowany do aktorki Mai Ostaszewskiej, która wzięła udział w marszu światła w obronie Sądu Najwyższego: „Pani Maju, a gdzie pani była, gdy GUS ogłaszał w 2015 r., że w Polsce ponad 800 tysięcy dzieci żyje w skrajnej nędzy, gdy zasiłek na niepełnosprawne dzieci wynosił 150 zł, a najniższe emerytury 600 zł, gdy pracownicy zarabiają po 1500 zł? Proszę zdjąć różowe okulary i zejść na poziom nas przeciętnych i nie mylić obrony demokracji z obroną koryt dla tych, którzy te koryta utracili w demokratycznych wyborach”.
Słowa forumowiczki nie uwzględniają zniuansowanego prawa, złożonych mechanizmów politycznego rozwoju kraju, który przez 27 lat dokonał dużego wysiłku, aby nie utknąć w martwym punkcie transformacji. Cechuje je gorycz resentymentu, że inni mają lepiej, a my wciąż źle, dlatego cieszymy się, że ktoś (PiS) znalazł wreszcie sposób, jak skończyć z układem sił, wrogiem wśród nas, który przyczynił się do naszej niedoli. Polaryzacja jest osią, na której budowany jest polityczny kapitał. Niestety, osią konfliktu pomiędzy liberalizmem (ironią) a nacjonalizmem (patosem). Pomiędzy nie ma nikogo, kto potrafiłby rozładować napięcie narosłe wokół wroga wewnętrznego - my kontra oni. Taką rolę mogłaby odgrywać opozycja, gdyby wiedziała, jak to zrobić i gdyby była odważniejsza.
Miarą demokracji w kraju jest siła opozycji. A ta jest słaba, bo działa głównie w kontrze do obozu rządzącego.
Trzeba wzmocnić kulturę
Politolog, dr Renata Mieńkowska-Norkiene przypomina, że opozycja nie ma do dyspozycji instrumentów ustrojowych zakorzenionych w konstytucji ani w kulturze demokratycznej w Polsce, które by rozwijały sensowną debatę merytoryczną z partią rządzącą. Był to problem już wtedy, gdy rządziły SLD i PO, a PiS stanowił opozycję. Teraz PiS jeszcze bardziej zmarginalizował taką debatę.
- W związku z tym, że PiS sięga po wszystko, opozycja nie jest zainteresowana, aby zorientować się, czego chce społeczeństwo, ponieważ skupia się na piętnowaniu działań PiS - mówi dr Mieńkowska-Norkiene. - To wymaga najmniejszego nakładu sił i jest nośne medialnie. Liderzy opozycji walczą o utrzymanie władzy w swoich partiach i na tym się skupiają, a nie na rozwiązywaniu rzeczywistych problemów społecznych. W tym czasie PiS, mając osłonę w 500+ wziął się do sprawy zmieniania ustroju. Z tej perspektywy sytuację w Polsce dobrze oddaje rysunkowy żart o świnkach. Na kanapie siedzą i oglądają TV mama, tata i dziecko świnki. W pewnym momencie jedno z nich mówi: „Ubój rytualny, ubój rytualny, ciągle o tym gadają, a co nas to w ogóle obchodzi”. Nie potrafimy wyjść z zamkniętego kręgu: co mnie to obchodzi. Nie mamy wyobraźni, aby zastanowić się nad tym, że dziś ubój rytualny dotyczy wprawdzie innych zwierząt niż świnie, ale świnie to też zwierzęta i kto wie, co jeszcze wymyślą rządzący, jeśli w porę ich nie powstrzymamy.
Co musiałoby się zmienić, aby opozycja miała większe pole działania? Przede wszystkim kultura polityczna. - W krajach o wyższej kulturze politycznej, nie wyłącza się mikrofonu posłowi opozycji, który chce się wypowiedzieć w ważnej sprawie - dodaje dr Mieńkowska-Norkiene. - Wykorzystuje się też badania prowadzone np. przez think-tanki, które zdobywają wiedzę o rzeczywistych problemach ludzi. Dzięki temu partie mogą skupić się na rozwoju programu z uwzględnieniem potrzeb i oczekiwań wyborców.
Duży problem ma też opozycja z rozmawianiem. Nie potrafi komunikować się z innymi partiami opozycyjnymi, gdy trzeba na co dzień współpracować. Na chwilę jednoczy się podczas zagrożeń (polityczny atak PiS na Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, Krajową Radę Sądownictwa). Wtedy już jednak mleko się rozlewa, a część protestujących zbyt późno dowiaduje się , że demokracji zagraża niebezpieczeństwo. Wniosek nasuwa się sam - opozycja nie zdołała wcześniej wytłumaczyć społeczeństwu, jak ważne jest to, co osiągnęliśmy od 1989 r. Nie postawiła na edukację, spotkania klubowe (tak jak postawił PiS organizując akcje choćby w klubach Gazety Polskiej).
Na skuteczność opozycji wpływają też liderzy. Już nie Grzegorz Schetyna ani Ryszard Petru. Za to potrafiący spokojnie, rzeczowo tłumaczyć skomplikowane sprawy: Rafał Trzaskowski, Borys Budka, Katarzyna Lubnauer, Kamila Gasiuk-Pihowicz, Adrian Zandberg, Barbara Nowacka. Wobec tej ostatniej pada medialny zarzut, że nie potrafi mówić „setkami” (krótka wypowiedź TV). Jednak to również media i ich odbiorcy muszą zrozumieć, że ważne sprawy państwa nie mogą być wyjaśnione w trzech zdaniach, aby zostały dobrze zrozumiane.