Oprawcy sami chcieli poddać się karze. Nic z tego
Możliwe zaostrzenie zarzutów w sprawie o okrutne znęcanie się nad dziećmi.
Akt oskarżenia przeciwko 26-letniej Katarzynie W. i jej 39-letniemu konkubentowi Markowi K., którzy bezlitośnie znęcali się psychicznie i fizycznie nad dwoma chłopcami został wczoraj na wniosek prokuratury wycofany z sądu celem uzupełnienia.
Prowadzący rozprawę sędzia Krzysztof Rehlis stwierdził, że z podobną sytuacją ma do czynienia po raz pierwszy w swojej karierze. Akt oskarżenia przeciwko oprawcom dzieci wpłynął do sądu pod koniec ubiegłego roku. Prokuratura oskarżyła Marka K. i Katarzynę W. o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad 6-letnim Marcelem i 8-letnim Miłoszem.
Od stycznia do marca 2016 r. matka wraz z partnerem katowali dzieci w hostelu należącym do Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny.
Po zatrzymaniu i osadzeniu w areszcie przyznali się do winy, wyrazili skruchę i chcieli dobrowolnie poddać się karze. Matka chciała dla siebie czterech lat więzienia, a jej partner siedmiu lat.
Prokuratur ustalił z oskarżonymi karę i taki wniosek wpłynął do sądu. Jednak 11 stycznia prokuratura cofnęła oskarżonym zgodę na dobrowolne poddanie się karze. Wydawało się, że sprawa będzie toczyć się w normalnym trybie. Jednak w czwartek, na dzień przed rozprawą, prokuratura złożyła kolejny wniosek, tym razem o wycofanie aktu oskarżenia, celem uzupełnienia. Wczoraj sąd w Drawsku Pomorskim zgodził się na to.
- Po konsultacjach w prokuraturze doszliśmy do wniosku, że zgoda na dobrowolne poddanie się karze nie jest właściwa ze względu na społeczny wymiar sprawy. Cofnęliśmy się do etapu śledztwa. Być może trzeba będzie uzupełnić materiały - wyjaśniał wczoraj Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że sprawą osobiście zainteresował się prokurator krajowy Zbigniew Ziobro, i że w tej chwili niewykluczona jest zmiana kwalifikacji czynów ze znęcania na usiłowanie zabójstwa i próbę gwałtu.
Oprawcy zgotowali dzieciom piekło
26-letnia Katarzyna W. i jej 39-letni konkubent Marek K. przez dwa miesiące -od stycznia do marca 2016 r. - bezlitośnie znęcali się psychicznie i fizycznie nad Bogu ducha winnymi chłopcami. Sprawa, szeroko przez nas opisywana, wyszła na jaw w marcu ubiegłego roku.
Wyrodni rodzice trzymali dzieci przez wiele godzin w zimnej wodzie, zamykali w szafie, kazali im przez wiele godzin klęczeć z podniesionymi do góry rękoma, biegać w nocy po polu, zlizywać z podłogi jogurt. Dosypywali do potraw chłopców pikantne przyprawy, a potem wkładali im ręce do ust, żeby wywołać wymioty.
Młodszego z chłopców zamykali w bagażniku auta. Dzieci były bite pięściami, pasem i kopane po całym ciele. Mężczyzna znęcał się nad Marcelkiem powodując obrażenia miejsc intymnych. Przy czym biegli stwierdzili, że nie robił tego z pobudek seksualnych, tylko sadystycznych.
Chłopiec doznał urazu kręgosłupa, miał połamane żebra, stłuczenie płuc z wylewami do opłucnej, stłuczenie kości krzyżowej, kości łonowej, stłuczenie nerki oraz obrażenia narządów wewnętrznych. Cudem przeżył.