Ślub Jacka Kurskiego, który po 24 latach małżeństwa uzyskał orzeczenie o jego nieważności, wywołał wiele kontrowersji i krytycznych ocen. Także ze strony zaangażowanych chrześcijan. Wzbudził też zainteresowanie funkcjonowaniem kościelnych sądów.
Orzeczenie o nieważności małżeństwa nazywa się potocznie kościelnym rozwodem lub unieważnieniem małżeństwa. Oba te pojęcia są mocno nieścisłe.
- Z kościelnym rozwodem mamy do czynienia tylko w jednym przypadku - precyzuje ks. dr Tomasz Rehlis, oficjał Sądu Diecezji Opolskiej. - Ma on formę papieskiej dyspensy i zachodzi wówczas, gdy małżeństwo zostało ważnie zawarte, ale nie zostało skonsumowane. Nie można też małżeństwa unieważnić. Kościelny trybunał może orzec jedynie, że dane małżeństwo od początku, od momentu zaistnienia było zawarte nieważnie. Dlatego w czasie procesu kanonicznego istotne dowody zbiera się, wracając do etapu kojarzenia małżeństwa i jego zawierania. Choć oczywiście to, co działo się już w małżeństwie też ma znaczenie. Zdecydowana większość orzeczeń o nieważności wynika z psychicznej niezdolności do małżeństwa. Zwykle widać ją wyraźnie: ktoś nie wypełnia obowiązków małżeńskich i rodzicielskich, lekceważy je. Bada się wtedy, czy lekceważył swoje obowiązki także przed zawarciem małżeństwa. Inny przypadek: jeśli ktoś udawał, składając przysięgę w czasie sakramentu małżeństwa, a tak naprawdę np. nie chciał mieć potomstwa, bada się, czy już wcześniej się z takimi poglądami ujawniał.
W procesie kanonicznym trzej sędziowie wydają werdykt niezależnie od siebie. Orzeczenie nie musi być jednogłośne
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień