Zaraz po wojnie przylgnęła do tego budynku tajemnicza nazwa „OSA”. Związki z nim miał Adam Słodowy, wizytował go gen. Wojciech Jaruzelski
Kompleks budynków przy ulicy Piłsudskiego (mieszczący się przy samym wjeździe na Górę Chełmską) to przykład niezwykle ciekawej architektury. Równie fascynująca jest jego historia. Niegdyś mieściła się tu Szkoła Kadetów szkoląca elitę pruskiej armii. Po wojnie, w 1948 roku, do Koszalina przyjechała grupa oficerów z Torunia z konkretnym zadaniem - mieli zorganizować w naszym mieście uczelnię wojskową podobną do tej toruńskiej. Wyzwanie było spore, bo tuż po wojnie budynek prezentował się bardzo źle: główna jego cześć miała kompletnie wypalone skrzydło, a reszta wymagała gruntowanego remontu.
Na wykłady do Adama Słodowego
Pomimo trudności prace posuwały się szybko i w lipcu 1948 roku minister obrony wydał rozkaz powołania w Koszalinie Oficerskiej Szkoły Artylerii Przeciwlotniczej (pierwsze litery trzech pierwszych słów tworzą skrót „OSA”). Jej komendantem został pułkownik Stanisław Paszkiewicz - uczestnik wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku oraz były żołnierz armii generała Andersa.
Pierwszymi słuchaczami koszalińskiej podchorążówki byli podchorążowie z Torunia. Do Koszalina przyjechało ich 43 wraz z dowódcami wykładowcami. Łącznie z nowo przyjętymi chętnymi naukę na pierwszym roku rozpoczęło 142 podchorążych. Co ciekawe, przyszli oficerowie bardzo wyróżniali się na koszalińskich ulicach. Początkowo nosili bowiem mundury według przedwojennego jeszcze wzoru (ozdabiały je zielono - żółte wypustki na kołnierzach, a rogatywki otoczone były ciemnozielonym otokiem). W tym czasie jednym z wykładowców był sam Adam Słodowy, późniejsza gwiazda telewizyjnego programu „Zrób to sam”.
Prowokacje, strzały, aresztowania
Czarne chmury nad szkołą zaczęły się gromadzić w 1949 roku. To wtedy rozpoczęły się stalinowskie represje, wymierzone przeciwko przedwojennym oficerom. Rok później w szkole wybuchł pożar. Zapalił się strop nad aulą znajdującą się na drugim piętrze głównego budynku. Ogień udało się szybko ugasić, ale Koszalin aż huczał do plotek: mówiło się o prowokacji Informacji Wojskowej (służ specjalnych działających w szeregach Wojska Polskiego). Chodziło o usunięcie ze stanowiska źle postrzeganego pułkownika Paszkiewicza. I faktycznie, w kwietniu 1950 roku pożegnał się on z Koszalinem. Zastąpił go Rosjanin, pułkownik Michał Pietruszkow (kilka miesięcy później kolejnym komendantem został pułkownik Mikołaj Telegin). Wraz z tymi zmianami represje nabrały na sile. Zdarzały się tajemnicze wypadki strzelania do wartowników, na każdym kroku szukano sabotażystów, którzy mieliby na zlecenie zachodnich wywiadów niszczyć wojskowy sprzęt. „Sprawcy” dostawali wysokie wyroki lub w najlepszym razie byli zwalniani z wojska.
Jaruzelski lustruje podchorążych
Odwilż przyniósł dopiero październik 1956 roku. Represje się skończyły, sowieccy oficerowie masowo opuszczali szeregi polskiej armii. A koszalińska uczelnia dodatkowo przez kilka kolejnych lat zmieniała nazwę. W 1963 roku przemianowano ja na Oficerską Szkołę Wojsk Obrony Przeciwlotniczej, a cztery lata później na Wyższą Szkołę Oficerską. W 1969 roku odwiedził ją sam generał Wojciech Jaruzelski - ówczesny minister obrony.
W 1971 roku podchorążowie opuścili kompleks przy ulicy Piłsudskiego (wtedy Armii Czerwonej) i przenieśli się do koszar przy ulicy Wojska Polskiego. Dziś kontynuatorem tradycji „OSY” jest Centrum Szkolenia Sił Powietrznych, a w budynku dawnej Szkoły Kadetów mieści się Centralny Ośrodek Szkolenia Straży Granicznej.a