Osiem tygodni morderczych treningów. Cel: Wielki Saleta ma paść na deski
Jacek Jaśkowiak w boksie, tak jak w polityce, nie unika wymian. Rok po charytatywnej walce z Dariuszem Michalczewskim zmierzy się w sobotę podczas gali Biznes Boxing Polska w Poznaniu z Przemkiem Saletą.
Nie wiedziałem wtedy o boksie nic, a jednak pociągał mnie jego romantyzm, męska estetyka, jego dziwny urok, postanowiłem więc dowiedzieć się więcej, w jedyny sposób, jaki znam, to znaczy zacząłem o boksie czytać, a potem boks trenować - powiedział kiedyś Szczepan Twardoch, jeden z najzdolniejszych polskich pisarzy młodszego pokolenia.
Jacek Jaśkowiak, jedyny boksujący prezydent miasta w Polsce, wchodząc rok temu do ringu na pierwsze treningi, o boksie z pewnością coś wiedział. Trenował go w dzieciństwie, o czym od zawsze bardzo lubił opowiadać („Na Dębcu trzeba było znać boks”). Ile tych treningów było, dokładnie nie wiadomo. Być może tylko kilka.
Jaśkowiak słynie z żelaznej, „wykuwanej” latami kondycji. W boksie czasami i to nie wystarczy, wysiłek jest ogromny
Od roku jest za to wiele. Po głośnej, charytatywnej walce z Dariuszem Michalczewskim, Jacek Jaśkowiak nie przestał trenować. Wręcz przeciwnie, boks stał się jego kolejną sportową obsesją. Kolejną, bo wcześniej była niemal wyczynowa (i zakończona kilkoma groźnymi wypadkami) jazda na rowerze oraz bieganie na nartach.
Przemysław Saleta wraca na ring, zmierzy się z... prezydentem Poznania:
Źródło: TVN24
Stare biuro Jaśkowiaka na poznańskich Jeżycach pełne było pucharów i medali za przebiegnięcie narciarskich maratonów na całym świecie. Za walki bokserskie ma na razie jeden - za wspomniany pojedynek z Michalczewskim. Jutro dojdzie mu drugi - za walkę z potężnym Przemysławem Saletą.
- Saleta jest znacznie większy od Michalczewskiego, waży na co dzień jakieś 125 kg (prezydent około 95 - red.), ale czuję się przed tą walką znacznie pewniej - opowiada nam Jaśkowiak podczas sobotniego treningu w swoim garażu, w domu na poznańskiej Ławicy, na kolejnym treningu, który fotografujemy. - Pewność bierze się z tego, że teraz, po roku treningów, naprawdę coś potrafię. Walcząc z Dariuszem Michalczewskim, nie umiałem technicznie prawie nic. Dopiero teraz jestem na poziomie, na którym mogę ćwiczyć konkretne akcje, które trenerzy wymyślili mi specjalnie na Saletę.
Jaśkowiak w boksie - dokładnie tak jak w polityce - nie unika wymian. Jeśli tylko ma okazję do ataku, robi to. Boks z polityką zaczął zresztą łączyć. Nowa pasja pochłonęła go tak bardzo, że politycy, z którymi się spotyka, regularnie dostają od niego propozycje... sparingów w ringu.
- Podczas krótkiego w sumie spotkania z wojewodą, ten drugi dostał od Jaśkowiaka zaproszenie na wspólny trening, a później na sparing - opowiada jeden z poznańskich polityków. - Wojewoda zdębiał.
My zdębieliśmy, kiedy na sobotni, poranny trening do garażu przy domu Jacka Jaśkowiaka weszła również jego żona - na co dzień spokojna, stonowana pani notariusz.
- Joanna autentycznie pomaga mi w treningach, to nie jest tak, że wymyśliłem to, żeby wrzucić na Facebooka - tłumaczy Jacek Jaśkowiak. -
Zakładamy rękawice i sparujemy. Ja oczywiście nie wyprowadzam ciosów, ćwiczę tylko zejścia i uniki.
Uniki mogą się przydać, bo jutrzejsza walka z Przemysławem Saletą będzie zupełnie na poważnie. Nawet jeżeli były zawodowy mistrz Europy w wadze ciężkiej nie będzie uderzał z całej siły, w boksie wszystko może się stać - wystarczy, że zostanie trafiony, zadziała adrenalina i...
- I mogę polecieć na deski, ale o to w sumie mi chodzi, bo tylko to będzie ciekawe dla widzów - śmieje się Jaśkowiak. - Oczywiście idealnym rozwiązaniem byłoby, gdybym to ja wcześniej rzucił Przemka na matę. Ludzie kochają takie walki.
Dochód z części charytatywnej jutrzejszej gali wesprze budowę nowego skrzydła Kliniki Onkologii, Hematologii i Transplantologii Pediatrycznej przy ul. Szpitalnej.
Trenując do walki, Jaśkowiak nabawił się kilku poważnych urazów, czeka go m.in. zabieg kolana. - Czyli koniec walk? - pytamy.
- Oczywiście, że nie.