Oskar Fajfer zawodzi w Wybrzeżu Gdańsk. Dlaczego „Faja” znowu przygasł?
Oskar Fajfer miał być jedną z wiodących postaci wśród żużlowców Wybrzeża Gdańsk w tym sezonie. Niestety, popularny „Faja”spisuje się w ostatnim czasie zdecydowanie poniżej oczekiwań.
Przed startem sezonu Fajfer wydawał się najpewniejszym punktem Wybrzeża. Poprzednie rozgrywki były dla niego bardzo udane, przez cały sezon prezentował równą i wysoką formę, obok Magnusa Zetterstroema będąc najlepszym zawodnikiem gdańskiej ekipy.
W przerwie między sezonami do zespołu dołączyli choćby Kacper Gomólski i Troy Batchelor, zawodnicy z głośnymi jak na Nice 1. Ligę nazwiskami, jeszcze w poprzednim roku będący w kadrach zespołów ekstraligowych. Ich forma po słabszych sezonach stała jednak pod sporym znakiem zapytania i nikt nie wiedział, czy wykonanie przez nich kroku w tył okaże się dobrym pomysłem. Wobec tego to właśnie „Faja” jawił się jako ten, na którego najbardziej można liczyć. Prognozowano, że niezależnie od tego, czy Wybrzeże awansuje, dla tego zawodnika będzie to ostatni sezon na zapleczu PGE Ekstraligi i trafi po nim do najlepszej ligi świata. - Nie czuję się liderem. Mamy wyrównany skład, w którym każdy będzie chciał zdobyć jak najwięcej punktów - mówił jednak przed startem rozgrywek sam Fajfer.
Pierwsze oznaki niepokoju pojawiły się już w sparingach, w których wychowanek Startu Gniezno spisywał się co najwyżej przeciętnie. Nikt za bardzo się tym jednak nie przejmował, bo przecież sparingi są po to, żeby żużlowcy mogli eksperymentować ze sprzętem i szukać optymalnych ustawień. - Cały czas coś zmieniam i modyfikuję, żeby „dograć sprzęt” i znaleźć te najlepsze dla mnie ustawienia - tłumaczył Fajfer.
W sezon wszedł bardzo dobrze, na inaugurację z Lokomotivem Daugavpils wygrywając cztery z pięciu biegów i zdobywając dwanaście punktów. Potem przyszedł jednak feralny mecz w Łodzi, gdy w trzech startach zanotował dotknięcie taśmy, defekt i upadek. Niedługo później były jeszcze nieudane zawody z Wandą Kraków u siebie (dwa punkty, ponownie taśma i defekt).
Jednak w momencie, gdy można już było mówić, że Fajfer zawodzi, ten wskoczył na niezwykle wysokie obroty. W następnych trzech meczach „Faja” pojechał w czternastu biegach, ledwie raz dając się wyprzedzić zawodnikowi z przeciwnej drużyny!
Niestety, wtedy forma Fajfera ponownie zmieniła się o 180 stopni. Weźmy pod lupę trzy ostatnie spotkania. W przerwanym meczu z Unią Tarnów u siebie w trzech startach „Faja” zdobył trzy „oczka”, raz notując defekt. W Tarnowie w pięciu biegach uciułał ledwie sześć punktów. Wreszcie w minioną niedzielę w pojedynku z Orłem Łódź w Gdańsku przywiózł zaledwie trzy punkty zdobyte w czterech wyścigach. Trener Mirosław Kowalik nie uwzględnił go nawet w obsadzie biegów nominowanych.
- Wyraźnie było widać, że Dominik Kossakowski jest w lepszej dyspozycji od Huberta Łęgowika i Oskara Fajfera. Po Łęgowiku cudów nie oczekiwałem, liczyłem na 4-6 punktów i tę minimalną liczbę zdobył. Z Oskarem dzieje się natomiast coś bardzo złego i będziemy musieli nad tym popracować - mówi Kowalik.
No właśnie, co dzieje się z Fajferem? Należy zauważyć, że 23-latek ma spore problemy ze sprzętem. Świadczy o tym chociażby liczba defektów, których doznał w tym sezonie. - Psuły mi się sprzęgła, zacierały silniki... Ze sprzętem to była kompletna porażka, miałem wszystkiego dość - mówił Fajfer po słabszych występach na początku sezonu. Dodatkowo firma kurierska zagubiła najlepszy silnik żużlowca, wart 5,5 tys. euro. - Pod koniec poprzednich rozgrywek przywoziłem na nim dwucyfrowe zdobycze - żalił się „Faja”.
Paradoksalnie, tuż po zagubieniu silnika nastąpiła wspomniana kapitalna seria żużlowca, zapoczątkowana meczem z Polonią w Pile. Teraz problemy jednak wróciły, a o tym, że Fajfer ma kłopoty ze sprzętem, świadczy fakt, że jest bardzo wolny na prostej. Widocznie brak wspomnianego silnika rzeczywiście stanowi spory problem. Nie do wszystkich trafia jednak ta argumentacja. - Mam nadzieję, że zawodnicy wezmą się do pracy i dokupią sprzęt. Niektórzy mają problemy i powinni zainwestować. A tłumaczenie, że komuś zagubił się silnik, kompletnie do mnie nie trafia - komentuje Tadeusz Zdunek, prezes Wybrzeża. Nazwiska Fajfera nie wymienia, ale łatwo można domyślić się, o kogo chodzi...
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. „Faja” od początku sezonu jeździł w parze z Gomólskim, z którym zna się od dziecka. Obaj pochodzą z Gniezna. Widać było, że na torze rozumieją się doskonale. Przed pierwszym meczem z Unią Kowalik zmienił jednak układ par i Fajfer jeździł z Andersem Thomsenem. Właśnie wtedy zaczęły się ponowne problemy Oskara z formą. Ostatnio co prawda trener wrócił do ustawienia z Fajferem i Gomólskim, ale ten pierwszy wpadł już w dołek i w błędne koło poszukiwania optymalnych ustawień sprzętowych. Rodzi się więc pytanie, czy Kowalik nie przekombinował? Lepsze, jak wiadomo, jest w końcu wrogiem dobrego.