11-letni Kacper twierdzi, że ten mężczyzna bez powodu zaatakował go na ulicy
11-letni Kacper (nazwisko do wiadomości redakcji) we wtorek stał z kolegami przy ul. Batorego w Zielonej Górze, przy blokach za hipermarketem Auchan. Chłopcy mieli ze sobą rowery.
– W pewnej chwili zobaczyłem, że małe dziecko jadące na rowerku wywróciło się – opowiada nastolatek. – Mój kolega, niestety, zaśmiał się z tego, chociaż nie powinien. Mówiłem, żeby przestał się śmiać. Chwilę później przejechaliśmy dosłownie kilka metrów w pobliże małego lasku. Gdy stałem z rowerem, podbiegł do mnie jakiś mężczyzna.
Kacper prawdopodobnie był najbliżej napastnika. Ten miał kopnąć w rower. Chłopiec upadł na maskę stojącego obok samochodu. Jego koledzy uciekli. Mężczyzna miał szarpać i uderzać nastolatka w brzuch.
– Chwycił mnie za szyję i podniósł tak, że nie dotykałem stopami ziemi – relacjonuje Kacper. – Mężczyzna krzyczał, przeklinał. Mówił, żebym tu więcej nie przyjeżdżał, bo będzie jeszcze gorzej. A ja czułem, że tracę już przytomność. Wtedy mnie puścił.
Chłopiec zapewnia, że wołał o pomoc, a na balkonach stali ludzie. I spokojnie przyglądali się temu, co robi napastnik. Nikt nie zareagował, nie wezwał policji.
– O tym, że ktoś zaatakował Kacpra, dowiedziałam się w drodze z pracy do domu – wspomina pani Emilia, mama 11-latka. – Okazało się, że jeden z kolegów syna zadzwonił do swojej mamy, a ta na policję. Gdy dotarłam na miejsce, policjanci już tam byli. Pierwszy raz spotkałam się z taką agresją wobec mojego dziecka. To dla mnie niepojęte. Kacper ma jeszcze siniaki na szyi.
Pani Emilia jeszcze tego samego dnia złożyła zawiadomienie o pobiciu chłopca i powiadomiła media o sprawie, z prośbą o znalezienie agresywnego mężczyzny.
– Miałam anonimowe telefony z informacjami, kim jest ten człowiek i że już kiedyś podobno zaatakował jakąś dziewczynkę – opowiada mama Kacpra. – Znalazłam kobietę, która przyznała, że widziała całe zajście. Zapewniała, że krzyczała na nieznajomego, żeby puścił chłopca. To okropne. Dorosły mężczyzna bije i dusi dziecko, a ludzie spokojnie patrzą i nie reagują.
Wczoraj reporter „GL” próbował znaleźć świadków zdarzenia. Nie wszyscy o nim słyszeli.
– Jest jeden człowiek, którego to może dotyczyć. Jest znany na osiedlu – mówi mieszkaniec ul. Batorego (nie zgadza się na podanie nazwiska w gazecie). – Ale ludzie nie chcą się wychylać. Narażać na kłótnie z takim nerwusem.
Informacja wzburzyła naszych Czytelników, którzy często komentowali wtorkowe zajście. Głosy są podzielone. Nie wszyscy uwierzyli w relację Kacpra. Ale większość potępiła zachowanie napastnika.
„Faktem jest, że dorosły zaatakował dziecko. A taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nawet jeśli doszło do jakiegokolwiek konfliktu, to dorosły nie powinien używać przemocy wobec dziecka” – napisała pani Karolina.
Pojawiło się też pytanie: Dlaczego nikt nie bronił zaatakowanego chłopca?
„On myśli, że jest bezkarny, do wszystkich się rzuca, jest agresywny i wiem to, bo sama od niego dostałam, gdy stanęłam w obronie chłopaka. (...) Mieszkamy na wspólnym osiedlu i strach wychodzić na dwór” – tak postawę mężczyzny skomentowała na Facebooku Angelika. Inny internauta, „Pan Worst”, napisał: „Dlaczego nikt nie zadzwonił na policję? Ponieważ ludzie widzieli całe zajście i uznali, że nie jest to konieczne”.
Co o sprawie mówi policja?
– Do komisariatu zgłosił się w czwartek mężczyzna, który brał udział w zajściu – informuje podinspektor Małgorzata Barska z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze. – On przedstawił inną wersję zdarzeń, nie tak drastyczną, jak relacja chłopca. Policjanci teraz sprawdzą, co się stało, porozmawiają ze świadkami. Dopiero wtedy zostanie podjęta decyzja, czy zostaną postawione jakieś zarzuty. Do czasu podjęcia decyzji nie mogę powiedzieć więcej na temat mężczyzny, który brał udział w zdarzeniu.
– Ten człowiek powinien ponieść surową karę. To był samosąd. Naruszył nietykalność dziecka – uważa mama Kacpra. – Syn jest teraz w domu, ale przecież są wakacje, trudno mi zabronić mu wychodzenia na dwór. Dzieci muszą czuć się u nas bezpieczne.