Oskarżona modli się o wybaczenie
Ruszył proces Anny B., oskarżonej o pijaną jazdę i spowodowanie wypadku w Grzywnie, w którym zmarła 19-letnia Kinga. - Modlę się o duszę śp. Kingi i o to, żebyście byli mi Państwo kiedyś w stanie wybaczyć - mówiła wczoraj Anna B.
19-letnia Kinga z Torunia zmarła tragicznie 14 lutego 2017 roku. Gdy szła chodnikiem w podtoruńskiej Grzywnie, uderzył w nią opel zafira. Autem kierowała pijana Anna B., 42-letnia mieszkanka Grzywny. Wczoraj ruszył jej proces.
„Łączę się w bólu”
42-letnia Anna B. dowieziona została dziś do Sądu Rejonowego w Toruniu z więzienia dla kobiet w Grudziądzu. Od lutego jest tymczasowo aresztowana. Na salę rozpraw weszła ze spuszczona głową, zakrywając twarz włosami. Za jazdę pod wpływem alkoholu (2,5 promila) oraz spowodowanie wypadku, w którym zginęła 19-letnia Kinga, grozi jej od do 12 lat więzienia.
Oskarżona na początku rozprawy złożyła oświadczenie:
Przyznaję się do zarzucanych mi czynów. Chciałabym przeprosić rodzinę. Jest mi przykro, smutno i wstyd za to, że doprowadziłam do tej tragedii. Łączę się w bólu i cierpieniu w żałobie. Jedyne, co mogę teraz zrobić, to modlić się za duszę śp. Kingi i o to, żebyście byli mi Państwo kiedyś w stanie wybaczyć - powiedziała Anna B.
Następnie, na wniosek obrońcy oskarżonej, sędzia Jędrzej Czerwiński wyłączył jawność rozprawy. Ale tylko na czas, w którym Anna B. odpowiadała na pytania sądu i swojego obrońcy. Uczynił to ze względu na ważny interes Anny B., dotyczący jej sytuacji zdrowotnej i rodzinnej. Z tego powodu nie przekażemy Czytelnikom, jak wyglądał dla 42-latki tamten tragiczny dzień - 14 lutego 2017 roku. Ile i o której godzinie kobieta wypiła alkoholu? Czy był to incydentalny wypadek czy zachowanie nałogowca? Tego nie wiemy.
„Ta pani nie pomagała”
Obrońca Anny B. złożyła wczoraj wniosek o dobrowolne poddanie się karze. - Oskarżona przyznała się, przeprosiła rodzinę, wyraziła skruchę i żal. Składając taki wniosek skorzystała z przysługującego jej prawa. Jego szczegóły zostaną ujawnione w późniejszym terminie - powiedziała „Nowościom” adwokat Ewa Piróg-Wolska.
Rodzice i najbliższa rodzina zmarłej Kingi, a także jej narzeczony, od początku jednak wnoszą o inne rozwiązanie.
- Chciałbym prosić o najwyższy możliwy wymiar kary dla tej pani - tak swoje zeznania kończył przed sądem narzeczony Kamil Warduliński.
Wcześniej relacjonował dramatyczne chwile z 14 lutego br. Młody mężczyzna był umówiony z narzeczoną na walentynkowe spotkanie w Grzywnie. Udało mu się wcześniej skończyć pracę. Wracał z niej samochodem. Samego potrącenia Kingi nie widział; usłyszał tylko huk. Potem półprzytomnej narzeczonej udzielał pierwszej pomocy, czekając na przyjazd karetki.
- Ta pani wtedy w ogóle nie pomagała w udzielaniu pomocy. Chodziła tylko przy samochodzie i rozmawiała z kimś przez telefon - zeznał Kamil Warduliński.
Swoje zeznania złożyła wczoraj także Katarzyna M. To 18-letnia dziewczyna, która akurat - wracając ze szkoły - znalazła się przy Kindze zaraz po wypadku. Wezwała pogotowie i pomagała narzeczonemu. I ona zapamiętała postać Anny B. tylko stojącej przy aucie.
„Siedzimy sami w domu”
Wczoraj sąd wysłuchał też pani Anny, matki zmarłej 19-latki. Musiał zadać jej pytania, przypominające tragiczny dzień. Torunianka opowiadała, jak odebrała telefon o wypadku; jak wraz z mężem zaraz pojechali do szpitala.
- Byliśmy tam przed godzina 16.00. Kinga już leżała. Na izbie przyjęć nikt nie chciał nam powiedzieć, co się dzieje. Potem dowiedzieliśmy, że stan Kingi jest krytyczny - zeznała matka.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień