Wczoraj, w Wydziale Karnym Sądu Rejonowego dla Łodzi Widzewa, rozpoczęła się sprawa przeciwko 79-letniemu Janowi K., prezesowi rodzinnego ogrodu działkowego, oskarżonemu o to, że w marcu tego roku, na terenie ogrodu, groził bronią działkowcom.
Prezes przyznał w sądzie, że faktycznie złapał za pistolet, sportową wiatrówkę, którą miał na działce i krzyczał do Piotra Krzanowskiego, użytkownika pobliskiego ogródka: wynoś się stąd, bo ci j... odstrzelę. Jan K. opowiadał, że na działkę wybrał się po zmroku, około godz. 19, na spacer. Chodził po alejce, bo słyszał podejrzane hałasy. Gdy otwierał furtkę na swoją działkę, zaatakował go pies Piotra Krzanowskiego. Zdążył wejść do ogródka i zwrócił właścicielom uwagę, by nie puszczali psa luzem. Wtedy Piotr Krzanowski zaczął szarpać ogrodzeniem, uderzył go w twarz, a potem wtargnął na teren działki.
- Wpadłem wówczas na taras i złapałem leżący na rożnie pistolet, by odstraszyć napastnika - zeznawał w sądzie.
Zupełnie inaczej przebieg wydarzeń przedstawia Piotr Krzanowski i jego żona Katarzyna, którzy w sprawie występują jako oskarżyciele posiłkowi.
Według ich relacji poszli wieczorem na działkę po pozostawionego tam kota. Gdy zobaczyli nadchodzącego prezesa, zapięli wystraszonego, ujadającego psa na smycz. Ponieważ prezes wszedł od strony ich działki, która już kilkakrotnie była dewastowana, Piotr Krzanowski spytał prezesa: po co się szwendasz po nocy? Wówczas Jan K. zza poły kurtki wyciągnął pistolet i powiedział: Ja was tu zaraz załatwię...
Działkowcy uciekli na swoją działkę, skąd wezwali policję. Funkcjonariusze zatrzymali prezesa, gdy opuszczał ogród. Znaleziono przy nim broń, którą oddano do ekspertyzy. Nie mówił wówczas policjantom o tym, że został uderzony w twarz. Trafił do aresztu, w którym spędził noc. Rano przedstawił swoją wersję wydarzeń.
W sprawie nie ma żadnych świadków oprócz uczestników wydarzenia. W listopadzie ma być ciąg dalszy rozprawy. Prezesowi grozi kara pozbawienia wolności do dwóch lat.
Konflikt prezesa i działkowców trwa od 2011 roku. Doprowadził on do tego, że zarząd ogrodu wypowiedział państwu Krzanowskim umowę dzierżawy działki. Postępowanie sądowe trwało dwa lata. Prezes zawiadomił też prokuraturę o nękaniu. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. Na tydzień przed nocnym incydentem, sąd orzekł, że wypowiedzenie umowy dzierżawy działki było niezgodne z prawem.