Ośrodki szkolenia to szansa, żeby wreszcie wyjść z impasu
- Powiedzmy sobie szczerze. Jesteśmy zaściankiem - mówi dyrektor zielonogórskiego Gimnazjum numer 2 i trener Ireneusz Łuczak.
W twoim zielonogórskim Gimnazjum numer 2 króluje piłka ręczna?
Zdecydowanie.
Skąd to się wzięło?
Zaczęło się z moim przyjściem do tego gimnazjum, jeszcze jako nauczyciela wychowania fizycznego. Dyrektorem był wówczas Jerzy Gaweł, który spojrzał przychylnie na moje pomysły. Jeszcze nie mieliśmy klas sportowych, ale udało nam się zwiększyć ilość godzin WF. Potem to się rozwijało. Kiedy byłem wicedyrektorem napisałem projekt do Urzędu Miasta o powołanie klas sportowych o profilu piłka ręczna. Dostaliśmy zgodę, zrobiłem projekt pracy takiej klasy i to już funkcjonuje u nas siedem lat.
To jakiś element piramidy szkoleniowej? Czyli zaczyna się w podstawówce, potem u ciebie szkolenie jest kontynuowane, wreszcie zawodnicy trafiają do liceum?
Takie było założenie. Niestety, na razie wychodzi to średnio. Piłka ręczna jest prowadzona w czterech zielonogórskich podstawówkach. Jednak ten nabór prowadzony jest jeszcze słabo. Jeśli chodzi o ostatni szczebel, to jesteśmy po rozmowach z dyrekcją LO VII w sprawie utworzenia klasy sportowej o profilu piłka ręczna.
Wasza centrala wzorem siatkówki i koszykówki opracowała projekt...
Tak. Jesteśmy ośrodkiem szkolenia piłki ręcznej. To jest pomysł wzięty rzeczywiście z doświadczeń siatkówki. Chodzi o to, co już tu staramy się robić, czyli utworzenie systemu szkolenia od podstawówek, przez gimnazja po szkoły średnie. Te ostatnie mają skupiać najlepszych zawodników już przygotowanych do uprawiania szczypiorniaka na wysokim poziomie. Z nich mają się tworzyć kadry ponadregionalne, coś na kształt kadr wojewódzkich. Różnica jest taka, że na przykład nasza lubuska liczy 12 zawodników, a ta ogólnopolska będzie miała około 200. Tak więc nie umkną nam żadne talenty.
Mam nadzieję, że ośrodki wreszcie coś u nas zmienią. To szansa na ruch do przodu
Oprócz bycia nauczycielem i dyrektorem jesteś także trenerem?
Tak. Prowadzę wojewódzką kadrę juniorów.
Słabo wygląda nasz region na tle innych...
Powiedzmy sobie szczerze. Jesteśmy zaściankiem. Moim zdaniem jest zbyt małe zaangażowanie i wsparcie trenerów. Ci którzy zaczynają szkolenie w podstawówkach chcieliby prowadzić zawodników dalej, a najlepiej do końca. Szkoleniowiec powinien przekazywać zawodnika na kolejny szczebel kariery. Z tym jest problem. Mam nadzieję, że te ośrodki coś tu zmienią. Koordynatorem na nasz region jest Darek Kudła, który bardzo się zaangażował.
Miejscowości w Lubuskiem gdzie szkoli się piłkarzy ręcznych możemy wymienić na palcach obu rąk?
Niestety, na jednej. Zielona Góra, Gorzów, Kostrzyn, Świebodzin, Nowa Sól. Był Żagań ale coś tam pękło i dali sobie spokój.
A dziewczęta?
Też słabo. Świebodzin, Żary, Żagań, Gubin i Kowalów.
Czemu tak jest?
Nie rozumiem tego. Piłka ręczna jest ostatnio na topie, reprezentacje przyciągają ludzi do hal i przed telewizory, a u nas taka bieda. Wyrazem słabości jest fakt, że nie mamy drużyny na poziomie pierwszej ligi, czyli drugiego szczebla rozgrywek. Jesteśmy jedynym takim ośrodkiem w kraju!
Ireneusz Łuczak jest niestrudzonym propagatorem szczypiorniaka. Wierzy w lepsze czasy tej dyscypliny u nas
Już niedługo, bo do pierwszej awansuje Stal Gorzów...
Tak to jest jakaś iskierka nadziei. Ale z drugiej strony po raz pierwszy od wielu lat nie było u nas ligi juniorów. Chętne były tylko mój, Spartakus i jeszcze Szczypiorniak Zielona Góra. Wspomniana Stal też nie ma zespołu juniorów. Jest jakaś straszliwa posucha. Po to żeby mój zespół grał i żeby chłopaków nie stracić, musiałem swoich juniorów zgłosić do rozgrywek dolnośląskiej trzeciej ligi seniorów. Z kolei liga juniorów młodszych liczy cztery zespoły. U dziewcząt jest jeszcze gorzej. Nasza piłka ręczna szwankuje. Trzeba wziąć się w karby i pracować.
Ośrodki są szansą na jakiś ruch do przodu?
Zdecydowanie tak. Oprócz Zielonej Góry podobny powstanie, mam nadzieję, w Gorzowie. Pojawił się szczypiorniak w Słubicach. Liczymy na Kostrzyn i Świebodzin. Ośrodki dają szanse naszemu regionowi by wyjść z impasu. Związek płaci trenerom i wyposaża je w sprzęt, dostają go także zawodnicy. Mało tego związek finansuje kilkudniowe konsultacje w kraju. Tam nasi zawodnicy mogą potrenować z innymi, zagrać z nimi, rozwijać się. Chłopcy nie płacą nic. To wielki plus. Liczę, że ta akcja nabierze rozpędu i popchnie do przodu naszą piłkę ręczną. Oby tak się stało.