Ostrów Mazowiecka. Przydźwigali swoje żale do rzecznika
Ponad dwie godziny trwało spotkanie rzecznika praw obywatelskich dr. Adama Bodnara z mieszkańcami Ostrowi Mazowieckiej. Do pięknej Starej Elektrowni przybyło kilkudziesięciu mieszkańców miasta. Skarżyli się na brak szerszej informacji na temat spotkania i na niezbyt dogodną porę, choć wśród zebranych dominowali emeryci i renciści.
Spotkanie rozpoczęło się dosyć dramatycznie, bo rzecznika na wstępie „zaatakowała” starsza kobieta, szlochając, że w niczym jej nie pomógł. Ani on, ani nikt inny. Nie zdołała jednak wyjaśnić, o co jej chodziło.
Dr Adam Bodnar na wstępie wyjaśnił funkcję i kompetencje RPO. Jego powinności wobec spraw społecznych i ludzkich problemów. Dodał, że te problemy poznaje między innymi na spotkaniach z ludźmi, jeżdżąc po kraju (rocznie, różnymi drogami, do biura RPO trafia 27 tys. spraw do wyjaśnienia). Od początku kadencji, czyli 2015 roku RPO odbył 180 takich spotkań, z których wywoził nie tylko poczucie ludzkich krzywd, ale, w wielu przypadkach, budujące przykłady dobrych praktyk samorządowych, społecznych. Hojnie dzielił się nimi na ostrowskim spotkaniu, podpowiadając zebranym sposoby rozwiązywania indywidualnych i lokalnych problemów.
Takie mamy problemy
Ostrowianie zaś przybyli na spotkanie głównie z własnymi kłopotami, związanymi z funkcjonowaniem służby zdrowia, działalnością komorników, działalnością hochsztaplerów, z którymi potem trzeba włóczyć się bezsilnie latami po sądach, zaniedbaniem osób niepełnosprawnych, absurdalną biurokracją. Pojawiły się też ogólniejsze tematy.
Barbara Jary zgłosiła problemy klubu seniora „Złota Jesień”, który nie może znaleźć miejsca na spotkania.
- Ostrowski dom kultury dysponuje pięcioma obiektami, ma miejsce na wystawy, sale muzealne, wykłady. Ale na spotkania towarzyskie nie ma dla nas odpowiedniej sali - skarżyła się seniorka, dodając, że finansowo miasto „Złotej Jesieni” też nie rozpieszcza, więc trzeba innych prosić o pomoc.
Dr Bodnar spytał, czy w mieście działa Rada Seniorów. Barbara Jary odparła, że była taka za poprzedniego burmistrza.
- Obecnemu burmistrzowi widocznie jest niepotrzebna - stwierdziła. Rzecznik zaproponował złożenie petycji o powołanie takiej rady, która reprezentowałaby interesy szerszego środowiska.
Towarzysząca rzecznikowi dyrektorka Centrum Projektów Społecznych, Barbara Imiołczyk zauważyła:
- Nie możecie też ciągle prosić i oczekiwać, że wam wszystko dadzą, bo to postawa na krótką metę. Musicie myśleć o tym, co wy miastu, lokalnemu środowisku możecie dać, bo to otwiera drogi współpracy.
Andrzej Morawski, reprezentujący Ruch Kontroli Wyborów i Władzy sygnalizował problem „tykającej bomby ekologicznej”, czyli zatruwania miasta fenolami po nasycalni PKP oraz najnowszy problem - planowanej budowy stacji paliw przy zabytkowym kościele w centrum miasta.
- Temat totalnego zatrucia miasta fenolami ciągnie się od lat, odżywa przed każdymi wyborami, wywołuje interwencje posłów i ministrów, ale władze miasta nie chcą chyba skutecznie się z tym problemem zmierzyć, mimo ciągłych obietnic. Teraz jest kolejny skandal z budową stacji paliw. Bez konsultacji społecznych, bez żadnych informacji na ten temat. Ludzie dowiedzieli się z ambony. Zebrali cztery tysiące podpisów pod protestem. Czy to wystarczy, by storpedować tę barbarzyńską inicjatywę? - pytał Morawski, a obecni nagrodzili go brawami.
Jego doniesienia zdementował jednak Jan Dąbkowski, inny ostrowski społecznik, twierdząc, że sprawę nasycalni PKP pilotuje minister Kowalczyk i w ciągu roku problem ma być rozwiązany. A działka przy kościele została sprzedana prywatnemu nabywcy i żadnej stacji paliw na niej nie będzie - zapewniał.
Elżbieta Połańczyk zgłosiła problem ludzi starszych, inwalidów, skazanych na życie na wyższych piętrach bloków bez windy.
- To niestety dosyć powszechny problem „więźniów czwartego piętra” - zgodził się rzecznik. - Wiele tu zależy od wrażliwości i dobrej woli lokalnych samorządów. Są różne możliwości rozwiązań, np. zamiana mieszkań.
Władysław Janicki skarżył się na działalność komorników, przeciągających procedury i „hodujących” odsetki.
Edmund Jastrząb wskazał na absurdalne zasady szpitalne:
- Lekarz nie chciał mi, w dniu wypisu ze szpitala dać skierowania na dalsze leczenie, choć zalecił to leczenie. Ale po skierowanie musiałbym jechać znowu do Warszawy, zapisać się znów na odległą wizytę, potem czekać wiele miesięcy na dalsze leczenie.
Dramatyczną sytuację życiową przedstawiła jedna z kobiet. Opowiadała o sześciu sprawach sądowych, toczonych z powodu hochsztaplera, którego ofiarami padli wraz z mężem.
- Jestem chora przez to bezprawie i beznadziejność. Mąż schorowany, mnie wysiada serce. Nie reagują sądy, prokuratorzy, w pana biurze też nasz problem zlekceważono. A w naszej sprawie zostały złamane wszystkie prawa pacjenta i człowieka - roztrzęsiona kobieta mówiła o tragicznej sytuacji rodzinnej i prawnych perturbacjach.
Rzecznik nie zastąpi sądu
Rzecznik Bodnar cierpliwie słuchał wszystkich skarg, dociekając okoliczności i choć niektóre w ogóle nie mieściły się w granicach jego kompetencji, starał się podpowiadać drogi rozwiązania (np. petycje społeczne), w innych przypadkach deklarując dokładniejsze rozpoznanie problemów, skrzętnie notowanych przez współpracowników.
- Rzecznik nie może zastępować sądów, prokuratorów, innych instytucji. Nie może wkraczać w ich kompetencje. Cała sztuka działania RPO polega na weryfikowaniu prawa, we współpracy z innymi instytucjami reprezentującymi interesy obywateli,np. Trybunałem Konstytucyjnym, tak, by sytuacje konfliktowe, naruszenia praw obywatelskich zdarzały się jak najrzadziej - mówił Adam Bodnar.
Kilkanaście osób skorzystało z indywidualnych porad prawnika biura RPO. Na spotkaniu nie było żadnego samorządowca, poza jedną urzędniczką MOPS.