Oszuści mieli chrapkę na kosztowny zegarek. Przechytrzył ich były glina
Marcin Skóra sprzedawał Omegę w internecie. Przestępcy mieli pecha, że trafili właśnie na niego. Z pomocą czynnych policjantów zorganizował zasadzkę, w którą wpadła szajka z Częstochowy
Tarnowianin zdziwił się, gdy akurat 1 listopada w południe ktoś zadzwonił z pytaniem o zegarek, który wcześniej wystawił w internecie na sprzedaż. Wtedy nie podejrzewał jeszcze, że to może być oszust. Wątpliwości co do uczciwości potencjalnego kupca pojawiły się u niego dopiero wówczas, kiedy mężczyzna zaczął nalegać na sfinalizowanie transakcji koniecznie tego samego dnia. -Mamy przecież Wszystkich Świętych i żaden bank dziś nie pracuje. Nie możemy tego zrobić na spokojnie na przykład jutro? - dopytywał Skóra.
- Bardzo zależy mi na tym dzisiaj. Proszę się nie martwić. Dostanie pan pieniądze, nie jestem oszustem - zapewniał nieznajomy w słuchawce.
Marcin Skóra to były policjant (m.in. naczelnik wydziału kryminalnego tarnowskiej komendy). Jako gliniarz znany był ze swojego bezkompromisowego ścigania przestępców. O jego skuteczności najlepiej świadczyło choćby wytropienie i ujęcie porywacza 12-latki z Tuchowa. Odnalazł go aż w Raszynie koło Warszawy i tam uwolnił dziecko.
Nie cierpię oszustów
- Najbardziej na świecie nie cierpię oszustów, bo żerują na ludzkiej łatwowierności i niewiedzy. Niejednokrotnie, jak to jest w przypadku oszustw na wnuczka, również na życzliwości i dobroduszności osób starszych - twierdzi Marcin Skóra. Gdy zorientował się, że osoba, która chce kupić od niego zegarek jest zwykłym naciągaczem, postanowił zrobić wszystko, aby go zdemaskować
Zaintrygowało go przede wszystkim to, że niedoszły kupiec nie był specjalnie zainteresowany obejrzeniem zegarka. Poprosił jedynie tarnowianina o podanie imienia i nazwiska, adresu i numeru konta, na które ma przelać pieniądze.
- Nie wiedziałem, z kim mam do czynienia. Czy to przypadkiem nie jest osoba z Tarnowa lub okolic, która może mnie znać i spłoszy się. Dlatego podesłałem mu zmyślone dane, modyfikując moje nazwisko i podając w adresie sąsiednią klatkę - opowiada.
Udana zasadzka
Oszust złapał przynętę i dał się wciągnąć w grę, którą od tego momentu sterował już Marcin Skóra. Po chwili wysłał w mailu skan rzekomego przelewu dokonanego na konto tarnowianina.
Wieczorem zadzwonił, że jednak nie da rady zjawić się osobiście w Tarnowie, ale za to przejazdem z Rzeszowa będzie wracał znajomy i w jego imieniu odbierze zegarek.
Nieznajomy mężczyzna rzeczywiście pojawił się pod wskazanym adresem tuż po godz. 22. Nie dość, że chciał odebrać drogi zegarek, to jeszcze upomniał się o 250 złotych.
- Oszust był na tyle bezczelny, że w podrobionym przelewie napisał kwotę 7500 złotych, zamiast 7250, za którą wystawiłem zegarek w serwisie aukcyjnym. Te 250 złotych miało być zadatkiem dla podstawionego kuriera, który zgodził się odebrać ode mnie towar i przekazać go dalej - mówi Marcin Skóra.
Sam skontaktował się wcześniej z byłymi kolegami z Wydziału do Walki z Przestępczością Przeciwko Mieniu KMP w Tarnowie. Zorganizowano zasadzkę, w którą wpadł mieszkaniec powiatu tarnowskiego. Ogłaszał się w internecie, że dostarczy ekspresowo każdą przesyłkę. Nie był świadomy, że został wmanipulowany w oszustwo. Zgodził się na współpracę z policjantami. Ci pojechali z nim aż do Częstochowy, gdzie miał trafić zegarek. Po godz. 2 w nocy udało się zatrzymać kolejnego mężczyznę, zamieszanego w sprawę. Możliwe, że dzięki niemu uda się dotrzeć do osoby, która kierowała procederem.
Bohaterem nie jestem
- Gdyby oszust nie trafił na byłego policjanta, który go przejrzał i przechytrzył, to bardzo prawdopodobne jest, że dopiąłby swego. Nieprzypadkowo zadzwonił właśnie we Wszystkich Świętych, bo po cichu liczył na uśpioną czujność osoby, którą chciał wykorzystać. W tym przypadku górę wzięło jednak wyczucie i spryt byłego policjanta - mówi Paweł Klimek, rzecznik prasowy tarnowskiej policji.
Sam Marcin Skóra za bohatera się nie uważa. Jest wdzięczny policjantom z wydziału mienia za to, że potraktowali jego zgłoszenie poważnie i mimo dnia świątecznego oraz później pory pojechali aż do Częstochowy, aby wytropić oszusta.