Oszuści próbują naciągać firmy. Żądają zapłaty 285 zł
Przedsiębiorcy otrzymują listy od naciągaczy z propozycją wpisu do rejestru.
– Taki proceder będzie się powtarzał, dopóki ludzie nie nauczą się, żeby takie wezwania ignorować – mówi nam Tomasz Gierczak, miejski rzecznik praw konsumentów w Gorzowie. Przestrzega przed kolejną próbą naciągania nas przez oszustów na całkiem spore pieniądze.
Od poniedziałku zgłosiło się do niego już siedem osób, które dostały właśnie pismo z Centralnej Ewidencji o Działalności Gospodarczej i Firm, a w nim wezwanie do zapłaty 285 zł. Gdy rzecznik opisał sprawę na Facebooku, o otrzymaniu pisma powiadomiło go kolejnych kilkanaście osób.
Pismo z pozoru wygląda na urzędowe. Przychodzi listem zwykłym. Jego nadawcą jest „firma” (dlaczego w cudzysłowie – za chwilę), która ma nazwę zbliżoną do – uwaga! – legalnie działającej Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej.
To właśnie do niej trafiają wszelkie dane dotyczące naszych firm. Wpis dokonywany jest przy zakładaniu zarówno dużego przedsiębiorstwa, jak też jednoosobowej działalności gospodarczej. I – znów uwaga! – jest całkowicie bezpłatny. Naciągacze wykorzystują fakt, że wiele osób tego zwyczajnie nie wie.
– Jeśli ktoś zapłaci, to znaczy, że znajdzie się on w jakimś prywatnym „rejestrze” nie wiadomo nawet u kogo. A to wszystko będzie psu na budę – mówi Gierczak. Wskazuje też, jak rozpoznać list od fałszywej ewidencji. – W piśmie nie ma podanego numeru telefonu. Jeśli jest pieczątka, to bez podpisu i nazwiska konkretnej osoby. Do tego użyty jest zwrot, że opłatę wnosi się fakultatywnie, czyli dobrowolnie, a termin do zapłaty jest krótki. Firmy nie można znaleźć w internecie, nie ma nawet żadnej strony internetowej. Naciągacze często zmieniają też nazwę oraz adres rzekomej siedziby – mówi Gierczak.
Przed takimi pismami przestrzega też Ministerstwo Rozwoju, które ma już w tej sprawie aż kilkaset zgłoszeń z całego kraju. „Po jego otrzymaniu należy skontaktować się z najbliższym urzędem gminy, urzędem skarbowym lub Ministerstwem Rozwoju. W razie wątpliwości zalecamy również kontakt z policją” – czytamy w oficjalnym komunikacie. W tej konkretnej sprawie ministerstwo jest w stałym kontakcie z prokuratorem generalnym.
- To pismo przyszło do mnie w poniedziałek. Ale dostałem je nie tylko ja. Otrzymał je również mój wspólnik oraz kilku znajomych. W tym samym czasie zadzwoniła też do mnie jakaś kobieta, która nakrzyczała na mnie, że mam płacić. A ja i tak nie zapłaciłem. Drugi raz w życiu nie dam się oszukać - mówi Jarosław Baryła, który prowadzi w Gorzowie pomoc drogową.
W poniedziałek odezwała się do niego Centralna Ewidencja Działalności Gospodarczej i Firm (to naciągacze, którzy celowo wykorzystują podobieństwo do legalnej Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej). Firma-widmo chciała, by pan Jarosław zapłacił 285 zł za to, że.... ona wpisze sobie jego firmę do swojego rejestru.
- Zadzwoniłem do skarbówki, do znajomego w policji. Upewniłem się, że to fałszywa firma i od razu powiadomiłem rzecznika praw konsumentów. Chcę, by ludzie nie dali się nabierać - mówi przedsiębiorca. Kilka lat temu dał się naciągnąć „centrum bezpieczeństwa drogowego” na „homologowane” alkomaty oraz „gratisową” nawigację za 1,5 tys. zł.
Tomasz Gierczak, gorzowski rzecznik praw konsumentów, od razu opisał sprawę na Facebooku i powiadomił redakcję „GL”. Wszystko po to, aby nikt nie dał się naciągnąć (czytaj też na str. 1). - Legalna firma na pewno takich wezwań nie wysyła. A na pewno nie chciałaby za to pieniędzy - mówi.
Nabrać można się łatwo, bo z pisma wynika, że ewidencja naciągaczy wiele o nas wie. Zna nasz NIP, REGON, nie mówiąc już o adresie. I co ciekawe, naciągacze najprawdopodobniej mają te wszystkie dane z... legalnego rejestru. Jego dane są ogólnodostępne.
- Ludzie nie zdają sobie nawet sprawy, że podając prywatne dane do ewidencji, czynią je danymi, które znane są powszechnie. Przecież, jeśli zakłada się firmę, to musi ona mieć adres - mówi Gierczak.
W legalnej ewidencji sprawa naciągaczy jest już znana. O tym, aby nie płacić oszustom, informuje ona gdzie tylko może. Rady są już na samej górze strony internetowej tej legalnej ewidencji oraz w pierwszych sekundach po dodzwonieniu się na infolinię. Z kolei Ministerstwo Rozwoju radzi, aby o sprawie informować lokalne urzędy oraz policję.
Tomasz Gierczak, rzecznik praw konsumentów w Gorzowie, też ma rady: - Czytajmy te pisma uważnie. Zwracajmy uwagę na szczegóły. Jeśli w piśmie nie ma żadnego numeru telefonu, to na pewno jest to robota naciągaczy. Jeśli nie jesteśmy pewni, sprawdźmy w internecie nazwę firmy lub instytucji, która chce od nas pieniądze. To sprawdzenie nic nas nie kosztuje - mówi urzędnik.
Miesiąc temu Gierczak przestrzegał przed firmami - oszustami, które naciągają ludzi na towary i usługi, których nie chcą. - Mam właśnie informację z prokuratury w Gorzowie, że prowadzone jest postępowanie z udziałem ponad 30 pokrzywdzonych - mówił nam wczoraj.