Oto spadkobiercy Straussa. Grają szlagry jak on
Jedni uważają, że to szmira i tandeta. Inni, że to wspaniała odskocznia od codziennych trosk... Tu się zatrzymajmy, bo na takie bajdurzenie szkoda naszego czasu. Zastanawialiście się kiedyś, skąd się wzięły śląskie szlagry?
Jeśli gdziekolwiek na Śląsku zachowały się jeszcze ślady dawnego, legendarnego multi-kulti, pierwszym miejscem, w którym powinniśmy go szukać, byłaby dowolna lista śląskich szlagrów. Trochę po naszymu, trochę po polsku, klimat alpejsko-tyrolski, tytuł albo refren z języka włoskiego, cała orkiestra zaklęta w keyboardzie produkcji japońskiej... No i stroje: meksykańskie, hawajskie albo rodem z filmów Almodovara. A wszystko, być może, zaczęło się od Straussa. Austriaka.
Czy to na pewno śląska kultura?
Wszystkiemu winni Niemcy
A czy ktoś pamięta prywatną krucjatę, którą przeciwko rynkowi szlagrowemu prowadził nieodżałowany Michał Smolorz? Znakomity publicysta zarzuty formułował dwa - dwa główne. Pierwszy dotyczył jakości tej rozrywki: muzycznej, producenc-kiej, tekstowej, wizualnej. Drugi: jej autentyczności. „Protestuję przeciw nazywaniu śląską kulturą produktów żywcem zerżniętych z wzorów bawarskich, szwabskich, tyrolskich; kto lubi Tyrol, niech do woli słucha jodłowania - byle nie pod szyldem śląskości”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień