Pacjenci nie mają dobrego dostępu do nowoczesnych leków - ostrzega dr Sławomir Badurek [ROZMOWA DNIA]
Epidemia cukrzycy oczami diabetologa, dr n. med. Sławomira Badurka z Oddziału Klinicznego Nefrologii, Diabetologii i Chorób Wewnętrznych CM UMK, Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu.
Aktor Zdzisław Maklakiewicz, kilka lat temu dziennikarz muzyczny Robert Leszczyński... To niezdiagnozowane ofiary cukrzycy. Ich nagła śmierć nadal brzmi jak przestroga. Jak to możliwe, że człowiek żyje z tak poważną chorobą i o niej nie wie?
Oba przypadki są rzeczywiście głośne medialnie. Niestety pacjentów nieświadomych rozwoju choroby mam na co dzień na oddziale. Konsultuję też chorych na neurologii czy kardiologii. O tym, że od lat chorują dowiadują się przy okazji udaru mózgu czy zawału serca. W większości przypadków cukrzyca, szczególnie dominująca typu drugiego, najczęściej nie daje żadnych objawów albo objawy są niespecyficzne. Dlatego tak ważne są regularne badania krwi.
Kto jest szczególnie narażony?
Wytyczne Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego mówią o osobach z nadwagą i otyłością, cukrzycą w rodzinie, osobach mało aktywnych, które żyją bez regularnego wysiłku fizycznego.
Właśnie powiedział Pan o zdecydowanej większości ludzi w tym kraju.
Do tej grupy zaliczyć trzeba również osoby z nadciśnieniem tętniczym, dyslipidemią, chorobami układu sercowo - naczyniowego. Silne predyspozycje do rozwoju cukrzycy w późniejszym wieku mają kobiety z zespołem policystycznych jajników i po ciąży, w której urodziły dziecko z wagą powyżej 4 kg oraz kobiety po przebytej cukrzycy ciążowej. Swoim pacjentkom, a dużo pań w ciąży prowadzę z tą przypadłością, zawsze mówię, że muszą się regularnie kontrolować, szczególnie po 40. roku życia. Co roku badania powinny robić też osoby ze stanem cukrzycowym, a więc nieprawidłowią glikemią lub nietolerancją glukozy.
Skąd tak wiele ciężarnych z cukrzycą?
Kobiety rodzą coraz później, coraz więcej z nich ma nadwagę lub otyłość i są mało aktywne fizycznie. Jeśli chodzi o cukrzycę w ogóle to każda dorosła osoba powinna co jakiś czas zrobić badanie poziomu glukozy we krwi żylnej lub test obciążenia glukozą, czyli badanie na czczo po wypiciu 75 gramów glukozy.
Skoro choroba nie daje objawów to jedyną szansą na wczesne wykrycie jest proste badanie z krwi?
Choroba nie przebiega całkowicie bezobjawowo. Daje oznaki, ale tak subtelne, że u pacjentów rzadko zapala się ostrzegawcza lampka. Wzmożone pragnienie latem łatwo sobie wytłumaczyć. Kolejnym takim objawem jest częste oddawanie moczu. Tyle, że chory myśli, że skoro więcej pije to nie ma w tym nic niepokojącego. Podobnie jest z utratą masy ciała, która nie musi być wcale raptowna, a pogorszenie wzroku łatwo przypisać wiekowi.
Trzy kilogramy mniej w miesiącu to książkowy spadek wagi.
Mogą pojawić się także zmiany skórne np. czyraki, do tego rany gorzej się goją. Gdy przed laty pracowałem na izbie przyjęć miałem pacjentów z tak pełnym zespołem objawów, że cukrzyce rozpoznawałem w 2-3 minuty podczas wywiadu. Zlecałem badanie, czekając tylko na potwierdzenie przypuszczeń.
Idąc za pana radą, kto powinien nas skierować na takie badania pod kątem cukrzycy?
Lekarz pierwszego kontaktu, który wie jakie są grupy ryzyka. Nawet jeśli z jakichś przyczyn zakwestionuje taką konieczność warto wydać te kilka złotych i je zrobić. Oczywiście, mówimy o prostych badaniach glukozy we krwi, które powinny być finansowane przez państwo, tak jak np. mammografia i kolonoskopia. Cukrzyca w powikłaniach może prowadzić do zawału, udaru, ślepoty, niewydolność nerek wymagających dializ lub przeszczepu czy amputacji nogi. Państwo traci pracownika, do tego dochodzi kosztowny proces terapeutyczny. O tej chorobie myśleć trzeba w długiej perspektywie, ale u nas w kraju, na szczeblu decyzyjnym nikt tak pieniędzy nie liczy.
Pierwsza niezakaźna epidemia, tak mówią o cukrzycy specjaliści, jaka jest jej skala?
Precyzyjnych danych dla kraju nie ma. Kilka lat temu próbowano oszacować liczbę pacjentów realizujących recepty „cukrzycowe” - leki, paski do glukometru, wyszło 2,1 mln osób. Biorąc pod uwagę, że według Międzynarodowej Federacji Diabetologicznej, co drugi chory nie wie, że choruje można przyjąć, że w Polsce jest około 4 milionów diabetyków. Nie ma więc rodziny, w której nikt nie jest chory. Jeśli doliczymy się wśród bliskich kilkunastu osób i nie będzie wśród nich żadnego z cukrzycą oznacza to, że w tej rodzinie warto przeprowadzić diagnostykę.
Równie szokujący jest fakt, że przodujemy pod względem liczby amputacji tzw. stopy cukrzycowej, których wykonuje się 4 tys. rocznie, nawet 2-3 razy więcej niż w innych krajach Europy, skąd takie różnice?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Z punktu widzenia płatnika, bardziej ekonomiczne jest wysłanie pacjenta na stół operacyjny niż drogie dla państwa leczenie zachowawcze zespołu stopy cukrzycowej, dla której poza diabetologiem potrzeba chirurga naczyniowego, neurologa, odpowiednio wyszkolonej pielęgniarki, a nawet szewca, który przygotuje specjalne obuwie. W Polsce jest raptem kilka ośrodków zajmujących się tym kompleksowo, w Toruniu takiej poradni nie ma.
Bardzo smutny obraz...
Bardzo realny. Jeśli dołożyć jeszcze fakt, że dostęp do edukacji diabetologicznej jest ograniczony, bo NFZ kilka lat temu obciął finansowanie i że pacjenci nie mają dobrego dostępu do nowoczesnych leków, obraz będzie jeszcze prawdziwszy. Jeśli chodzi o postęp farmakoterapii to liczba nowych leków sytuuje diabetologię w najściślejszej czołówce, wyprzedza nawet kardiologię. Tylko, że polskich pacjentów na nowoczesne leki nie stać, miesięczna terapia kosztuje nawet 500 zł. Często konsultując pacjenta stajemy z kolegami przed dylematem, czy wybrać nowoczesny lek na cukrzycę, czy może lek kardiologiczny, bo na oba chorego nie stać.
Nie zostaje nic innego jak profilaktyka.
Jeśli choć jedna osoba po przeczytaniu naszej rozmowy zastanowi się i wykona proste badanie poziomu glukozy lub test obciążenia glukozą to nasza praca nie poszła na marne.