Pacjent szpitala wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie poskarżył się na brak intymności w szpitalnej sali
Przez trzy dni pan Wojciech Goral leżał na jednej sali z dwiema kobietami. - Panie były przy mnie myte i przebierane. Parawan użyto tylko raz - denerwuje się Czytelnik. Dyrekcja odbija piłeczkę i twierdzi, że parawan jest normą, a na oddziałach panuje podział na sale dla kobiet i mężczyzn.
Pan Wojciech do rzeszowskiego szpitala na „górce” trafił przez wypadek w komunikacji miejskiej.
- Kiedy wsiadłem do autobusu i chciałem usiąść kierowca gwałtownie zahamował. Wtedy upadłem na plecy i nie mogłem się podnieść - opowiada. Leczy się na rwę kulszową, po upadku jego schorzenie pogłębiło się, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Dlatego z autobusu pana Wojciecha karetką zabrano prosto do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego KSW nr 2 w Rzeszowie.
Po kilku godzinach spędzonych w szpitalu pacjent został wypisany do domu. Bóle kręgosłupa nie minęły.
- Nie mogłem samodzielnie chodzić. Dlatego po dwóch dniach od wypadku przyjechałem do szpitala, gdzie przyjęto mnie na oddział neurologii. Z powodu braku wolnych miejsc pana Wojciecha położono w jednej sali z dwiema kobietami. - Problem w tym, że obie panie były przy mnie myte i przebierane. Tylko raz użyto parawanu. Każdy w mojej sytuacji czułby się niekomfortowo - żali się mężczyzna dziennikarce Nowin i zapowiada, że do rzeszowskiego oddziału NFZ złoży skargę na personel szpitala.
W dalszej części tekstu przeczytasz m.in.:
- Szczegółowe wyjaśnienie dyrekcji szpitala
- Co radzi Rzecznik Praw Pacjenta
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień