Pacjentka ambulatorium w Gorzowie: To był koszmar
Lekarka orzekła, że pani Angelice nic nie grozi. W szpitalu okazało się, że jest ciężko chora. To kolejna skarga na panią doktor z ambulatorium. Prokuratura: - Czekamy na zawiadomienia.
Na panią doktor jest wiele skarg. Najgłośniejszy przypadek z ostatnich dni: sprawa trzylatki, u której lekarka bez rzetelnego badania wykryła kaszel, a dzień późnie dziecko trafiło na wiele dni do szpitala z zapaleniem płuc (sczzegóły tej sprawy i inne fakty z przeszłości lekarki - w ramce). W sumie skarg do dyrektora pogotowia Andrzeja Szmita wpłynęło tyle, że wszczął postępowanie wyjaśniające.
Diagnoza na oko
Teraz zgłosiła się do nas kolejna osoba, która poskarżyła się na panią doktor. To pani Angelika.
W wigilię o 23.00 została zmuszona do odwiedzenia ambulatorium. Miała ostrą biegunkę i gorączkę. Nie, niczego nie zaniedbała i nie odkładała na później. Od października przewlekle chorowała. Brała kolejne antybiotyki. 22 grudnia lekarz rodzinny przypisał jej już szósty ich rodzaj! Wtedy stan Czytelniczki się pogorszył. Pojawiła się wyniszczająca biegunka i wysoka gorączka. - Nie reagowałam na leki. Szóstego antybiotyku nie rozpoczęłam, bo po każdym łyku wody biegunka się nasilała. Dlatego w wigilię pojechałam do ambulatorium. To doradzono mi, gdy zadzwoniłam po pogotowie - tłumaczy gorzowianka.
Według jej relacji obudzona i rozeźlona lekarka zaproponowała zastrzyk przeciwgorączkowy. Potem jednak nie chciała go dać, bo termometr wskazał tylko 38 stopni. I poleciła Czytelniczce brać tabletki. - Tłumaczyłam, że to bez sensu, bo dosłownie przeze mnie przelatują! - wspomina nasza rozmówczyni. Jednak lekarka tłumaczeń nie przyjęła i na oko stwierdziła, że pacjentce nic nie grozi i „na pewno nie jest odwodniona” (tego pani Angelika bała się najbardziej).
Więcej przeczytasz w poniedziałek (16 stycznia) w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej oraz w wydaniu www.plus.gazetalubuska.pl