Pacyfikacja Woli Zarczyckiej. Niemcy zabili 76 mężczyzn. Dramatyczne wspomnienia 96-letniej Marii Pieróg
Była godz. 2 w nocy, kiedy wojska niemieckie otoczyły niepokorną Wolę Zarczycką. Oprawcy wyciągnęli mężczyzn z domów, wyprowadzili na plac szkolny i kazali leżeć wiele godzin w pełnym słońcu twarzą do ziemi. Tak czekali na wyrok. 76 mężczyzn zginęło od strzału w tył głowy. Dramat rozegrał się 75 lat temu, ale Maria Pieróg pamięta każdy szczegół, jakby to było wczoraj.
Wspomnienie tragicznych wydarzeń u 96-letniej dziś Marii Pieróg wciąż wywołuje ogromne emocje. 20 czerwca 1943 roku w Woli Zarczyckiej (pow. leżajski) niemal w każdej rodzinie ktoś stracił męża, ojca, brata czy syna.
- To była niedziela, mocno świeciło słońce - pani Maria, lekko przymykając oczy, sięga pamięcią do tamtego dnia. - Było bardzo wcześnie, kiedy ktoś zapukał do drzwi naszego domu. Mama otworzyła je, a do środka wszedł sołtys z gestapowcem. Rozejrzeli się, popatrzyli na mojego ojca, który był już starszy i lekko schorowany. Po czym Niemiec zawołał mojego 24-letniego brata i kazał mu z nimi pójść. Nie wiedzieliśmy, gdzie go zabierają. Ojca zostawili w spokoju - opowiada kobieta, która wtedy miała 20 lat.
Kiedy rodzina wyszła przed dom, zauważyła, że Niemcy prowadzili z końca wsi już innych mężczyzn. Niektóre kobiety szły za mężami. Nie mogły ich jednak dotykać ani odciągać od tłumu. Gdy tylko próbowały, Niemcy wyciągali pałki i katowali prowadzonych mężczyzn.
Józek, powiedz, żeby chłopy uciekały...
Mieszkańcy, którzy zdążyli się ukryć, chowali się w piwniczkach, stodołach, schowkach pod podłogą. Przyszły mąż pani Marii, Józef, ukrył się na strychu. Wcześniej udało mu się ostrzec mieszkańców z pobliskiej wsi Smycze.
- Józek pociągiem wracał do domu ze Stalowej Woli, bo tam pracował. Wysiadł w Sarzynie i czekał na przystanku na autobus, którym miał jechać do Woli Zarczyckiej. Wtedy do mojego męża podszedł zaprzyjaźniony policjant i powiedział po cichu: „Józek, powiedz, żeby chłopy uciekały”. Ten gdy tylko to usłyszał, już nie czekał na autobus. Pobiegł do pobliskiej wioski i ostrzegł wszystkich, którzy byli w partyzantce. Chłopy się pochowały, ale Niemcy ominęli tę wieś
- opowiada pani Maria.
Chłopami wyścielili cały plac przed szkołą
O tym, co później działo się w szkole w Woli Zarczyckiej, czyli w miejscu, do którego prowadzono wszystkich mężczyzn, pani Maria słyszała z opowieści brata i innych naocznych świadków.
Na plac przed szkołę przyprowadzono 700 mężczyzn w różnym wieku, od 16 do 65 lat. Kazano im się położyć twarzą do ziemi z rękami złożonymi na głowie.
- Chłopami ze wsi wyścielili cały szkolny plac - wspomina relacje świadków pani Maria.
Ostatniego na miejsce przyprowadzili sekretarza gminy, Stanisława Szczepańskiego, i położyli go obok innych. Jeden z Niemców podszedł do policjanta i wydał rozkaz, aby ten uważnie pilnował mężczyzn:
- Jeśli ktoś zacznie uciekać, to masz go zastrzelić. Zrozumiałeś?
Na co policjant odpowiedział: - Tak panie, zrozumiałem.
W dalszej części przeczytasz:
- jak wyglądał sąd nad spedzonymi na plac mężczyznami
- co najbardziej utkwiło w pamięci 20-letniej wówczas Marii Pieróg
- jak wieś zagrała w rekonstrukcji historycznej po 75 latach od tragedii
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień