Ekipa zaczyna w lutym myśleć o Gwiazdce. Nic dziwnego: wtedy rozpoczyna przygotowania do następnych świąt. A kumulacja jest w grudniu.
Gosia z Lipna ma 50 lat. Pracuje jako urzędniczka. Darek, jej rówieśnik, pochodzi z Włocławka. Jest zatrudniony w firmie produkującej podzespoły. Magda ma 30 lat. Uczy się i pracuje. 27-letni Maciej pochodzi z Szubina. Niedawno przeprowadził się do Gniezna. Znalazł pracę w Radiu Gniezno.
Ci różni ludzie, z różnych stron, o różnych pasjach, stanowią paczkę. A konkretnie: szlachetną paczkę. W organizacji o takiej nazwie się udzielają.
- Ja już 5. rok z rzędu - przyznaje Maciej Janachowski, koordynator „Szlachetnej” na województwo kujawsko-pomorskie. Zaczynał od zwykłego wolontariusza. W zeszłym roku awansował na szefa.
Tak to działa: wolontariusze wyszukują osób, którym potrzebna jest pomoc. To przeważnie biedne wielodzietne rodziny. Mama straciła pracę. Tata zmarł. Babcia walczy z rakiem. Dom spłonął w pożarze. Dziadkowie sami wychowują wnuki. Albo samotne matki. Inne smutne historie pisane przez życie też się pojawiają.
Akcja: start!
Akcja poszukiwawcza zaczyna się w lutym.
- Ośrodki pomocy społecznej, szkoły, czasem parafie, pomagają nam dotrzeć do ludzi - dodaje Janachowski.
Ekipa ze Szlachetnej Paczki rozpoznaje teren, czyli sytuację proponowanych osób. - Jeśli ktoś jest roszczeniowy, ma u nas minusa - zaznaczają wolontariusze. - Chcemy pomóc, ale gdy ktoś myśli, że musi coś dostać, bo mu się należy, to sprowadzamy go na ziemię.
Sami organizują transport. Docierają często, wydawałoby się, na koniec świata, a to przecież np. środek regionu.
Rodziny mówią, co by sobie życzyły. - Nie obiecujemy gruszek na wierzbie, ale jesteśmy w stanie przygotować fajne prezenty - uważają ochotnicy.
Jedna rodzina chce nową pralkę, bo stara Frania od miesięcy stoi zepsuta. W kolejnym domu brakuje garnków. W następnym ludzie proszą o łóżko rehabilitacyjne. Są prośby o laptop, rower, ciuszki, zabawki. Nawet o płyny do mycia naczyń. Są i takie rodziny, które wspominają jedynie o jedzeniu. Nie mają śmiałości mówić o innych rzeczach.
Jest późna jesień. Jak jest już komplet osób potrzebujących (w tym roku w naszym regionie „paczka” wytypowała 1166 rodzin), to zaczyna się poszukiwanie drugiej strony, czyli dobroczyńców.
- Część sponsorów to już nasi stali pomocnicy - kontynuuje Maciej. - Co roku pomagają. Co roku jednak powiększa się nam grono potrzebujących, więc bazę sponsorów też rozbudowujemy.
Obietnice z pokryciem
W akcję angażuje się 520 ochotników z regionu. Dzwonią do firm, polityków, sportowców, artystów, osób prywatnych. Gdzie się da. Uruchamiają swoje kontakty. I zawsze im się udaje. Na początku grudnia następuje kumulacja.
- Zdarza się, że na 2-3 dni przed finałem, gdy wyczerpaliśmy wszystkie możliwe drogi i pomysły, my, wolontariusze, sami szykujemy paczki.
Staną na głowach, a spełnią obietnice. Są też przygotowani na to, że w ostatniej chwili grono podopiecznych się powiększy. Tak było ostatnio: samotna matka z czterema synami wyprowadziła się od męża pijaka i awanturnika. Tuż przed świętami dostali mieszkanie od gminy. I tuż przed świętami rodzina wskoczyła na listę osób czekających na upominek. - Na nowe mieszkanie zawieźliśmy m.in. mikrofalówkę i czajnik - wspomina Janachowski.
Darczyńca przekazuje prezent „swojej” rodzinie do magazynu prowadzonego przez organizację (jest 38 rejonów w regionie). Ekipa je dostarczy. Jeśli obdarowujący i obdarowywani się zgadzają, wolontariusze pojadą wręczyć dary razem ze sponsorem. A jak chcą pozostać anonimowi, potem dostaną podziękowania. Wolontariusz nawet emocje opisze, jakie towarzyszyły podczas rozpakowywania prezentów.
Czasem historia zatacza krąg. Kilka lat temu samotna kobieta dostała paczkę ze „Szlachetnej”. W tym roku ona przygotowała paczkę. Skromną, bo tylko z żywnością, ale jednak. Dla innego biednego człowieka.