PAKS Nysa. Gdzie dwóch się bije i nikt nie korzysta
Nyska naczyniówka zakończyła współpracę z NFZ. Tutaj akurat nie ma konsensusu, z czyjej winy - obie strony wskazują na tę przeciwną. Tak czy inaczej winne są pieniądze. Z jednej strony nadmiar wydanych przez szpital, a z drugiej - braki w kasie NFZ, by móc efektywnie i szybko leczyć wszystkich potrzebujących - komentuje Ryszard Rudnik.
Służba zdrowia jest po prostu dramatycznie niedoinwestowana, w tej sytuacji szukanie winnych zamknięcia oddziału naczyniowego w Nysie nie ma większego sensu. NFZ, żeby naczyniówce więcej dać, musiałby komuś innemu zabrać, a szpital, żeby leczyć, też musi mieć za co. I tu koło się zamyka, a właściwie kwadratura koła.
I oczywiście można grzmieć, jak nyski starosta, że pieniądze okazują się ważniejsze niż dobro pacjenta, albo namawiać ludzi, jak szef szpitala, na płatny zabieg i zachęcać ich, by z rachunkami szli do NFZ. Ale, po pierwsze, nie ma dobra pacjenta bez pieniędzy na leczenie, a po drugie - nie należy robić ludziom wody z mózgu, twierdząc, że NFZ im zwróci za zabieg, bo wiadomo, że mu tego zrobić nie wolno. A gdyby miał, toby dał.
Ale i NFZ musi zrozumieć, że w warunkach niedoboru szpitale zawsze będą myśleć na zasadzie „moja chata z kraja”, czyli bić się o swoje, nie myśląc o tym, czyim to będzie kosztem. W sporze o nyską naczyniówkę obie strony mają rację, tylko żadna nie ma kasy. I żeby to zmienić, muszą iść razem, a nie przeciw sobie.