Pałacem zaopiekuje się teraz dozorca
Straż miejska, policja i straż pożarna mają pełne ręce roboty w sławskim pałacu. Na dodatek właściciel zabytku zbankrutował.
XVIII-wieczny pałac barokowy, położony na jeziorem Sławskim, do roku 2006 roku był siedzibą Domu Dziecka. Aury tajemniczości dodaje fakt, że podczas ostatniej wojny, specjalny oddział esesmanów oznaczony literą H - od słowa Hexe (czarownica) - studiował tutaj dokumenty z procesów czarownic. Najbardziej interesowały ich tortury i sposoby zadawania śmierci. Był to VII oddział Głównego Urzędu SS. Obecnie właścicielem zabytku, wraz z częścią parku, jest firma TIM sp. z o.o. z Warszawy.
W ubiegły czwartek, tuż po północy, patrol sławskiej policji w rejonie pałacu natknął się na mieszkańca gminy Sława, który pchał przed sobą wózek ręczny. – Znajdował się na nim zabytkowy piecyk kaflowo-żeliwny z ozdobnymi elementami. Jego wartość wyceniono na minimum 500 zł. Podejrzany mężczyzna, rocznik 1982, tłumaczył, że dostał piecyk od wujka. Ślady na śniegu doprowadziły jednak policjantów do zrujnowanego pałacu, którego drzwi były otwarte – informuje podkom. Maja Piwowarska z komendy powiatowej policji we Wschowie. Na konieczność nadzoru rejonu pałacu, uczulali policjantów wcześniej mieszkańcy Sławy. Miejsce to jest popularne wśród różnych zbieraczy oraz wielbicieli trunków w plastikowych butelkach. Te ostatnie, w dużych ilościach, można znaleźć pod oknami zabytkowego obiektu, a nawet w jego wnętrzach.
Komendant straży miejskiej w Sławie Jerzy Rudnicki, zna pałac jak zły szeląg. Podobnie jak kierownik referatu prewencji w komisariacie policji w Sławie asp. szt. Waldemar Dekier. Czasem, przez częste wizyty, czułem się tutaj jak kustosz – mówi J. Rudnicki. – W pałacu pomieszkiwało do siedmiu osób. Dwóch koczowników na tyle zniechęciliśmy, że przenieśli się do najbliższego przytuliska. Kiedy przebywała tam kobieta z Sulęcina, pałac przemienił się w dom schadzek – relacjonuje szef sławskich strażników miejskich. Swoje interwencje miała także straż pożarna, biorąc skuteczny udział w kilku akcjach gaśniczych.
Po kilkukrotnym powiadamianiu warszawskiego właściciela zabytku, podpisał on w ubiegłym tygodniu umowę z mężczyzną, który ma się zająć ochroną pałacu przed wandalami i złodziejami. Stróż ze Sławy ma zabezpieczyć wejścia do budynku. – Pojawią się tablice z napisem „teren prywatny” – mówi Marek Trojak, właściciel warszawskiej firmy TIM.
– Moja firma jest w stanie upadłości. Sprawa jest dość skomplikowana, gdyż mamy zobowiązania hipoteczne wobec banków. W tym roku pałac zostanie wystawiony na licytację przez komornika. Planowałem inwestycje w zabytkowy obiekt, jednak sprawy potoczyły się zupełnie w innym kierunku – mówi wieloletni menadżer spółek dystrybucyjnych ITI.
Tomasz Krzymiński kierownik Referatu Rozwoju Lokalnego i Promocji gminy Sława uważa, że barokowa rezydencja, na dziedzińcu której rosną piękne platany, wraz z parkiem zaprojektowanym w połowie XIX w. przez E. Petzolda ma wielki potencjał. – Jednak najpierw trzeba tutaj zainwestować duże pieniądze – dodaje urzędnik. Tym razem jednak życie napisało pechowy scenariusz.