Pałki, gaz i maltretowanie. Troje młodych mieszkańców Ustrzyk Dolnych oskarża funkcjonariuszy policji o brutalne pobicie
Psikanie gazem w oczy, bicie pałkami i pięściami, upokarzanie – tak trójka nastolatków z Ustrzyk Dolnych wspomina zatrzymanie przez funkcjonariuszy miejscowej komendy. Brutalne zachowanie policjantów rodzice młodych ludzi zgłosili w Biurze Spraw Wewnętrznych Policji. - Zachowywali się arogancko wobec policjantów, nie wykonywali ich poleceń, byli wulgarni - odpiera zarzuty rzeczniczka ustrzyckiej policji.
- Nie rozumiem, dlaczego zostaliśmy w taki sposób potraktowani - mówi 19-letni Sebastian.
Razem ze swoją dziewczyną Ulą, o rok młodszym kolegą (także Sebastianem) i starszą koleżanką Eweliną spotkali się 3 marca, późnym wieczorem w Parku Pod Dębami w Ustrzykach Dolnych. Usiedli pod altanką, przy ognisku, które wcześniej ktoś rozpalił. Dołożyli do ognia, pili piwo, rozmawiali.
- Po jakimś czasie zobaczyliśmy idących w naszym kierunku dwóch mężczyzn. Okazało się, że to policjanci. Podeszli i powiedzieli, że mamy się wylegitymować - opowiada Sebastian.
Jak mówi, poprosili, żeby funkcjonariusze się przedstawili, ale oni odmówili.
- Nie mieli policyjnych czapek na głowie, a dzisiaj każdy sobie może kupić mundur w internecie - uważa 19-latek.
POLECAMY: Buntu policjantów w Brzeźnicy ciąg dalszy: teraz zaalarmowali prokuraturę
Skoro policjanci nie chcieli podać swoich danych, młodzi ludzie stwierdzili, że też tego nie zrobią.
- W tym momencie oni skuli mojego kolegę, rzucili go na ziemię. Pytaliśmy, za co nas zatrzymują, przecież nie jesteśmy przestępcami. Usłyszeliśmy, że zgodnie z literą prawa - mówi 19-latek.
Przyznaje – opierał się, gdy policjanci chcieli także jemu założyć kajdanki.
- Zaczęli mnie targać za ciuchy, doszło do szarpaniny. Przewrócili mnie na ziemię, psikali gazem, dusili. Ula wyciągnęła komórkę i nagrywała całą sytuację. Policjant podbiegł do niej, wytrącił jej telefon i też psiknął gazem w oczy
- opowiada Sebastian.
Całą czwórkę policjanci poprowadzili do radiowozu. W międzyczasie wezwali posiłki.
- Po drodze jeden z policjantów podciął Sebastianowi nogi. Kolega upadł, uderzył głową o asfalt - relacjonuje 19-latek.
Opowiada, jak wyglądała podróż na komendę. W radiowozie byli we trójkę – on, kolega i Ula. Zanim ruszyli, funkcjonariusze kilkakrotnie otwierali drzwi i piskali gazem do środka.
- Spałowali nas, a potem jechali tak, że obijaliśmy się bezwładnie o ściany.
Przyjazd na komendę 19-letni Sebastian pamięta jak przez mgłę.
- Otworzyły się drzwi, dostałem gazem w oczy i pałką w klatkę piersiową, upadłem. Byłem półprzytomny, miałem twarz we krwi, czułem uderzenia w brzuch, kopniaki
- mówi. Dodaje, że podobnie został potraktowany kolega.
Kolejne godziny w ustrzyckiej komendzie wspomina jak koszmar. Wypełniło je bicie (uderzenia zadawane pałką, pięściami, otwartą dłonią) i obelgi.
- Ja byłem w osobnym pomieszczeniu. Przyjaciele w innym pokoju. Nie widziałem ich, słyszałem tylko krzyki - opowiada Sebastian.
Jak twierdzi 19-latek, jeden z „kryminalnych” kazał mu się rozebrać do naga i robić przysiady.
- Gdy odmówiłem, dostałem pięścią w szczękę. Znów było bicie. Poddałem się i wykonałem polecenie. Potem przyszedł kolejny policjant i kazał mi coś podpisać. Nie wiedziałem co, bo nie byłem w stanie przeczytać, ale byłem już tak wyczerpany, że podpisałem
- opowiada Sebastian.
Jak twierdzi, policjanci znęcali się też nad jego dziewczyną.
- Wyśmiewali ją, obrażali, składali niedwuznaczne propozycje. Wcześniej dostała pałką pod kolana.
PRZECZYTAJ TEŻ: Zostałem pobity przez policjanta - twierdzi mieszkaniec Przemyśla. Prokuratura jednak umorzyła śledztwo w tej sprawie
Jedną z młodych kobiet wypuszczono do domu. Trójkę nastolatków po trzech godzinach na komendzie zawieziono na izbę przyjęć w szpitalu, ale tylko po to, by zmierzyć im ciśnienie. - Nikt nas dokładnie nie zbadał - skarży się Sebastian.
Około godziny 4 nad ranem przetransportowano ich do Leska, do izby wytrzeźwień.
- Zabrali tam też Ulę, chociaż ona była trzeźwa, bo była w tym dniu naszym kierowcą - mówi.
Wypuszczono ich następnego dnia około godziny 13. Wcześniej zostali przesłuchani.
- Ja odmówiłem zeznań. Powiedziałem, że chcę zeznawać w sądzie. Ula i Sebastian się przyznali, bo ich postraszyli - opowiada 19-latek.
Przyznaje, podczas interwencji nie zachowywał się potulnie jak baranek.
- Jak mnie skuli, zadziałała adrenalina. Widziałem, jak moją dziewczynę szarpią i gazują, to nerwy mi puściły. Zwyzywałem ich od psów. Ale to była tylko słowna agresja. Nikogo nie uderzyłem
- zapewnia młody człowiek.
Nie może zrozumieć, dlaczego odmowa wylegitymowania wywołała taką reakcję funkcjonariuszy.
- Bicie i maltretowanie to nie jest chyba adekwatna kara. Policja nie powinna działać tak brutalnie w stosunku do młodzieży - uważa 19-latek.
Dodaje, że znajomi w parku zachowywali się spokojnie. Sebastian bez oporu stanął przy słupie altany, wystawił ręce, dał się mundurowym skuć. Ula „zawiniła” chyba tylko tym, że nagrywała interwencję.
- Na koniec usłyszałem, że mamy milczeć, że nie ma prawa wyciec na zewnątrz nic z tego, co działo się na komendzie - relacjonuje.
Sebastian skarży się, że nikt nie powiadomił ich rodziców o zatrzymaniu na całą noc.
- Prosiłem, że chcę zadzwonić, policjanci powiedzieli, że rodzice już zostali poinformowani. To było kłamstwo. Rodzice dowiedzieli się od koleżanki, którą wcześniej wypuszczono
- mówi chłopak.
PRZECZYTAJ TEŻ: 5-miesięczna Milenka, która w ciężkim stanie trafiła do szpitala w Rzeszowie, była maltretowana. Lekarze nie mają żadnych wątpliwości
Jak mówi, pierwszy raz w życiu doświadczył tak traumatycznego zdarzenia. Sytuację przeżywa także jego rówieśniczka.
- Owszem, obraziłem policjanta - bije się w piersi 19-latek. - Powinniśmy dostać mandaty. Ale chyba nie ma takiego prawa, które zezwala na bicie, na takie traktowanie ludzi przez policję, jak to zrobiono z nami.
Aleksandra Wołoszyn-Kociuba, rzeczniczka KPP w Ustrzykach Dolnych potwierdza, że 3 marca wieczorem policyjny patrol interweniował w miejskim Parku Pod Dębami – „w związku z podejrzeniem niszczenia mienia przez osoby tam przebywające”.
- Młodzi ludzie rozpalili ognisko na kostce brukowej pod altaną, spożywali alkohol, zaśmiecali i zachowywali się głośno - wylicza rzeczniczka.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień