Palmy, takie jak w Katowicach, możesz kupić w Siewierzu. I to od ręki
Phoenix canariensis, po polsku feniks kanaryjski (zwany palmą królewską). Jeszcze przed wakacjami cztery okazałe palmy tego gatunku przyjechały na katowicki rynek wprost z Palmiarni w Gliwicach. Wśród mieszkańców i turystów zrobiły furorę. Egzotyczny klimat bez problemu możemy przenieść do własnych ogródków czy na balkony. Ten gatunek palm, oraz setki innych roślin egzotycznych, możemy kupić w siewierskim Tropiart. To jedyne miejsce w Polsce, gdzie w ciągłej sprzedaży jest ogromny wybór roślin z ciepłych krajów.
- Większość roślin, jakie mamy w domach, to rośliny egzotyczne, tylko mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Po prostu przyzwyczailiśmy się do ich widoku i wydają nam się naturalne – mówi Małgorzata Będkowska, która wraz z mężem Włodzimierzem sześć lat temu w rodzinnym Siewierzu założyła Tropiart. To firma, która jest importerem roślin egzotycznych z całego świata.
Palmy mrozoodporne, w tym gatunek, pod którym wypoczywamy w Katowicach, stanowią zaledwie 20 proc. ich oferty. Znajdziemy też cytrusy, stare drzewa oliwne, fikusy, cykasy, drzewka bonzai czy 30-40 letnie winorośle. - Czy zainteresowanie palmami jest większe? Zawsze takie samo. Feniks kanaryjski od zawsze cieszył się dużym zainteresowaniem. Wybór roślin to rzecz gustu, jednym spodobają się rozłożyste drzewa oliwne, innym palmy – zaznacza pani Małgorzata.
Zainteresowanie palmami ucieszyło ich, ale drzewa w Katowicach wrażenia na nich nie robią. Żyją wśród nich na co dzień. - Proszę pamiętać, że kiedyś palmy nie były niczym dziwnym. Większość PRL-owskich oficjeli miała je w swoich gabinetach, wielu z nas pamięta je z budynku dworca kolejowego w Katowicach – podkreśla pan Włodzimierz.
Wakacyjna tęsknota
Państwo Będkowscy przygodę z egzotycznymi roślinami zaczęli na wakacjach w Indiach. To tam miejscowi namówili ich na zakup 10 małych palm (gatunek trachycarpus fortune, w Polsce znany jako szorstkowiec Fortunego). - Czekaliśmy na nie dość długo, w końcu dotarły w opłakanym stanie. Uratowaliśmy trzy z nich. Nadal rosną w naszym ogrodzie – zdradza pan Włodzimierz. Właśnie te trzy palmy stały się inspiracją do założenia firmy. Okazało się, że każdy, kto ich odwiedzał, prosił, by sprowadzili im palmy. I tak powstał Tropiart, a ich pasja do egzotyki zaczęła rosnąć.
- Pewnego razu odebraliśmy telefon od pana, który właśnie wrócił z wakacji i chwilę temu wysiadł z samolotu w Katowicach-Pyrzowicach. Pytał się czy zdąży dojechać do nas przed zamknięciem. Chciał kupić palmę, taką samą, pod jaką wypoczywał w ciepłych krajach, i w ten sposób przedłużyć sobie wakacyjne wspomnienia. – śmieją się właściciele. Wakacyjna tęsknota za ciepłem, niczym nieskrępowaną beztroską, to jeden z wielu czynników przyciągających klientów. Drugi to … ogrodowa nuda. Nieraz od swoich klientów słyszą, że iglaki po prostu im się przejadły. Szukają czegoś nowego. Wtedy mrozoodporne palmy okazują się strzałem w dziesiątkę.
Z Pakistanu do Polski
- Palmy z powodzeniem rosną u nas na zewnątrz. W naturze rosną w Pakistanie, gdzie hoduje się je na wysokości około 2 tysięcy metrów. W naturalnych warunkach wytrzymują chwilowe spadki temperatur do minus 20 stopni Celsjusza. I w naszym klimacie sobie poradzą, ale wymagają specjalnego zabezpieczenia – podkreśla pan Włodzimierz. Przed zimą związuje się ściśnięte liście specjalnym kablem grzewczym (takim samym jak do rynien), całość okrywa agrowłókniną. Tak zabezpieczona palma bez problemu przetrwa polską zimę, nawet tę mroźną. Ile za nią zapłacimy? Wszystko zależy od wielkości. Za jedne z mniejszych palm zapłacimy 200-300 zł. Cena 12-15 metrowego okazu sięga 13-15 tys. zł.
Tymczasem z obserwacji Będkowskich wynika, że Polacy popełniają podstawowe błędy w hodowli roślin (obojętnie jakich). Ten najcięższy to przelewanie. - Objawia się brązowieniem końcówek liści, większość z nas myśli, że rośliny usychają, więc podlewa je jeszcze obficiej. I tak koło się zamyka – tłumaczą. Drugi grzech, który niszczy nasze rośliny, to brak światła. To spowalnia proces fotosyntezy, co roślina zaczyna pokazywać coraz mizerniejszym wyglądem.
Dlatego ze swoimi klientami są w stałym kontakcie. Jeśli tylko coś niedobrego dzieje się z rośliną, proszą o przesłanie zdjęcia. Na jego podstawie starają się znaleźć rozwiązanie. Zazwyczaj okazuje się, że klienci popełniają jeden ze wspomnianych wyżej błędów. Można powiedzieć, że dzięki firmie mają znajomych na całym świecie. Rośliny, które sprowadzają do Polski, trafiają nie tylko do właścicieli domów prywatnych w Polsce. Nadają wyjątkowy klimat miejskim czy hotelowym basenom, spa czy aquaparkom. Królują w hotelach, centrach handlowych czy uzdrowiskach. Będkowscy eksportują je na wschód, ale też do Anglii, Czech, Niemiec, Austrii czy na Słowację.
Sprawdź sam
Obecnie Będkowscy sprowadzają do Polski ponad 200 różnych gatunków roślin egzotycznych. Samych palm jest około 50 gatunków. Niektóre z nich pokonują 10 tys. kilometrów trasy. Nieraz odchorowują długą podróż, np. fikusy tracą liście. Jednak, nim nowe gatunki trafią do sprzedaży, właściciele sami „testują” jak poradzą sobie w naszym klimacie i jak należy się nimi opiekować.
- Nim nową roślinę wprowadzimy do oferty mija co najmniej rok. W tym czasie sami szukamy wskazówek jak się nimi opiekować. Nie czytamy nic w internecie. Bazujemy na własnym doświadczeniu – opowiadają. Zdradzają też, że nie wszystkie rośliny udało się zaaklimatyzować w Polsce. Sporym wyzwaniem są dla nich również zamówienia od kolekcjonerów szukających nietypowych roślin, np. 12 metrowych palm czy 700-letnich drzew oliwnych. Siadają wtedy do stołu i zaczynają szukać, dzwonić, dopytywać. - Bardzo chętnie spotykamy się z takimi miłośnikami. Mają ogromną wiedzę na temat roślin, a my chętnie uczmy się nowych rzeczy – dodają.
Zresztą sami zdążyli dowiedzieć się sporo na ich temat. Z prawdziwą pasją opowiadają o tym, jak Stradivarius barwił swoje skrzypce na czerwono sokiem ze smoczego drzewa, czy historię cykasów, które pochodzą z Japonii. - Są stare jak dinozaury, przetrwały epokę lodowcową. Bardzo wolno rosną, raz w roku wypuszczają jedną obrączkę liście. By mały pień, ok. 1- 1,5 metrowy musi minąć niekiedy ponad 60 lat – zdradzają.