Pamięć powraca w grudniu [WIRTUALNY SPACER]
33 lata temu czołgi i wozy milicyjne ruszyły na kopalnię Wujek. Podczas tłumienia strajku zginęło 9 górników, a 21 zostało rannych od kul. Nigdzie w Polsce nie było tak silnego oporu przeciwko stanowi wojennemu, jak właśnie na Śląsku.
33-metrowy pomnik-krzyż przy kopalni Wujek w Katowicach już zawsze będzie przypominać o tej tragedii. Stoi w miejscu, gdzie w czwartym dniu stanu wojennego, 16 grudnia 1981 roku, czołg rozerwał mur, by do środka mogły wejść oddziały ZOMO i stłumić strajk. Ponad 2 tysiące górników protestowało w ten sposób przeciwko stanowi wojennemu. Nie godzili się na internowanie działaczy związkowych, na zdelegalizowanie Solidarności dopiero co wywalczonej sierpniowymi strajkami 1980 roku. Nie godzili się z restrykcjami takimi, jak godzina policyjna, ograniczenia w poruszaniu się po kraju. Gdy ogłaszali strajk okupacyjny, mieli nadzieję, że ich żądania będą choć przedmiotem pertraktacji z władzą. Stało się inaczej.
W grudniu 1981 roku zaprotestowało przeciwko stanowi wojennemu lub podjęło próby strajkowe prawie 50 zakładów pracy w dawnym województwie katowickim, najwięcej kopalń. I właśnie odblokowania protestujących kopalń domagała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, która przejęła wówczas władzę w Polsce. Kraj był pogrążony w gospodarczym chaosie. Brakowało węgla, a zima 1981 roku była wyjątkowo ostra. W elektrowniach zapasy surowca wystarczały najwyżej na dwa, trzy dni. Cały ten misternie przygotowany stan wojenny mógł więc się rozpaść z powodu zimna.
Dlatego komendant główny milicji, generał Józef Beim przysłał z Warszawy do Katowic szyfrogram, w którym wydał polecenie odblokowania zakładów okupowanych przez strajkujące załogi przy użyciu, co znamienne, maksymalnych sił i środków. Funkcjonariuszy MO, w myśl obowiązującego prawa, cechować miało pełne oddanie partii i władzy ludowej oraz ofiarność, sumienność i gorliwość w czasie wykonywaniu powierzonych zadań.
Decyzję o spacyfikowaniu kopalni Wujek 16 grudnia 1981 roku podjął formalnie dzień wcześniej Wojewódzki Komitet Obrony, na którego czele stał ówczesny wojewoda katowicki Henryk Lichoś. Pomimo wiedzy o przygotowaniach górników do obrony, niebezpiecznych nastrojach wśród strajkującej załogi zdecydowano posłać tam uzbrojonych milicjantów i żołnierzy, by siłą przełamali ten opór. O szukaniu sposobów na porozumienie nikt nawet nie mówił.
Siły milicji, wspomagane przez pododdziały 25. Pułku Zmechanizowanego z Opola, zaczęły otaczać kopalnię Wujek przed godziną 10.00. Przeciwko strajkującym górnikom wysłano: 1471 funkcjonariuszy milicji, w tym pluton specjalny ZOMO (grupa antyterrorystyczna), 7 armatek wodnych. Milicjantów wspierało 760 żołnierzy, w tym: 6 kompanii piechoty zmotoryzowanej, 6 plutonów czołgów, kompania rozpoznania.
Chwyć kursorem zdjęcie i rozpocznij zwiedzanie
Główne uderzenie milicja przewidziała od strony bramy głównej – wjazdowej. Na niewielkim placu, nad którym góruje budynek kotłowni z ciemnej, czerwonej cegły, doszło do największej konfrontacji sił. Dostępu do tego placu broniły dwie barykady wzniesione przez górników. To na tym placu broni palnej użyli zomowcy, tutaj stoi dziś pomnik-krzyż.
O godzinie 11.02 komendant wojewódzki milicji, Jerzy Gruba wydał pierwszy rozkaz: – Użyj armatek wodnych i wodą oczyść przedpole!
Potem ponaglał do rozprawienia się z górnikami: – Działać zdecydowanie, do skutku! – powtarzał w rozkazach kierowanych pod kopalnię Wujek.
Drugie uderzenie milicja zaplanowała w sąsiedztwie rampy kolejowej i stacji Katowice-Brynów, na drugim końcu kopalni. To tutaj górnicy pojmali trzech zakładników, którym odebrali broń i trochę ich poturbowali.
O godzinie 12.31 po raz pierwszy dowódca sił milicyjnych pod kopalnią Wujek, Kazimierz Wilczyński meldował: – Zdecydowana walka. Jest wielu rannych, atakują nas czym mogą. Czy mogę użyć broni?
Niezwłocznie, bo także o 12.31 komendant Gruba udzielił odpowiedzi: – Broni nie używaj, poczekaj na rozkaz.
O godzinie 12.42. pułkownik Wilczyński zameldował przez radiotelefon: – Sytuacja jest trudna, albo użyjemy broni, albo musimy się wycofać.
I znów nie otrzymał zgody, tak wynika z zapisów w dzienniku sztabowym. Chwilę później było słychać charakterystyczne terkotanie broni automatycznej. Widać było odpryski na murze budynku kotłowni.
– Naprzód! To są ślepe, nie bójcie się! – wołał ktoś z nacierających górników. Wielu z nich nie rozumiało, co się dzieje, bo nie odróżniało wystrzałów z petard od wystrzałów z broni palnej. I nagle zaczęli się przewracać.
Na miejscu zginęło 6 górników, trzech zmarło w szpitalu. Kule raniły 21 osób. Kilku z nich kule trafiły w plecy.
Gdyby nie ustalenia katowickiego sądu, nasza wiedza o tych wydarzeniach byłaby uboga. To nie historycy lecz prokuratorzy i sędziowie przez pryzmat prawa karnego dokonywali oceny pierwszych dni stanu wojennego w Polsce. Wskazali, gdzie było prawo, a gdzie bezprawie. Gdzie stali zomowcy, skąd oddawali strzały, a gdzie padły ofiary.
Chwyć kursorem zdjęcie i oglądaj makietę
– Na ten moment rzeczywiście dysponujemy tym, co ustalił sąd. Nie ma nawet syntezy materiałów o kopalni Wujek opublikowanych w jednym miejscu – mówi Robert Ciupa dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności, które zajmuje się Muzeum Izbą Pamięci Kopalni Wujek. – Powinniśmy na te wydarzenie spojrzeć szerzej. Jaka była na nie reakcja w innych miastach?. Wiemy, że w połowie lat 80. w Krakowie powstał społeczny komitet budowy pomnika zastrzelonych górników. Nie mamy odgłosów z zagranicy, a po strzałach w kopalni Wujek zmieniła się międzynarodowa ocena stanu wojennego w Polsce.
Trzy procesy w sprawie śmierci górników w kopalni Wujek toczyły się przed katowickimi sądami 15 lat. W 2008 roku do więzienia poszło 14 byłych zomowców z oddziału specjalnego. Żaden z ich przełożonych nie poniósł kary. Nie doszło do rozliczenia generałów: Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, osób odpowiedzialnych za wyprowadzenie czołgów na ulice i podjęcie decyzji o pacyfikacji.
Sądom nie udało się wyjaśnić wszystkich mechanizmów i decyzji, jakie legły u podstaw użycia broni palnej w kopalni Wujek. Nie wiadomo do dziś, czy ktoś wydał rozkaz: strzelać! Czy wojsko też strzelało? Dyrektor Ciupa przekonuje, że sprawdzane są archiwa katowickiego IPN-u, ale nic szczególnego nie odnaleziono.
A co z archiwami resortu spraw wewnętrznych? Co wynika z posiedzenia Dyrektoriatu, który wówczas sprawował faktyczną władzę w państwie? To w czasie posiedzenia Dyrektoriatu, 16 grudnia 1981 roku komendant milicji z Katowic telefonował do generała Kiszczaka z prośbą o zgodę na użycie broni.
– Własnymi siłami nie jesteśmy w stanie prowadzić kwerendy archiwów. Dla nas najważniejsza jest edukacja. Musimy rozmawiać z młodymi ludźmi, żeby pamięć przetrwała – wyjaśnia dyrektor Ciupa.
Muzeum Izbę Pamięci Kopalni Wujek odwiedza rocznie około 6 tys. osób, głównie młodzież szkolna. – Przekazywaniem wiedzy o historii najnowszej szkoła zajmuje się w niewielkim stopniu – mówi Krzysztof Pluszczyk, uczestnik strajku w grudniu 1981 roku w kopalni Wujek, przewodnik po muzealnej wystawie.
Izba Pamięci Kopalni Wujek mieści się w dawnym magazynie odzieżowym. Na rampie tego budynku stali funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO i strzelali do górników. W tym miejscu znaleziono wiele łusek.
Jest to bardzo tradycyjne muzeum, ale jego ogromną zaletą jest to, że znajduje się w miejscu najtragiczniejszych zdarzeń stanu wojennego. – Zamierzamy wykorzystywać nowinki techniki, ale one nie mogą przeważać w tej przestrzeni – przekonuje dyrektor Ciupa. – Chcemy udostępnić zwiedzającym tę właśnie rampę, z której widać cały kopalniany plac i na której widziano strzelających zomowców.
Muzeum chce zagospodarować dwie niewykorzystane kondygnacje w swojej siedzibie, ale nie ma na razie pieniędzy na ich remont.