Pan Antoni strzelając do Caracali zatopił Opla?
Podobno kapitał nie ma narodowości. Może. Tylko dlaczego w obronie interesów rodzimych przedsiębiorców politycy gotowi są toczyć wojny?
Ostatnio strach padł na rządy Niemiec, Wielkiej Brytanii, Węgier, Hiszpanii i Polski. Sprawili to Francuzi informując, że koncern PSA, producent aut Peugeot, Citroen i luksusowych DS, zamierza kupić Opla.
Niby jeszcze jedno przejęcie mniejszej firmy przez większą. Tyle, że w niesprzyjającym czasie, gdy zjednoczona Europa walczy o przetrwanie, a w wielu państwach trwa przedwyborcza gorączka. Opel ma fabryki w wymienionych krajach i nie wiadomo, czy PSA nie zechce, jakiejś zlikwidować. A to rządzącym nigdy nie przysparza zwolenników.
Transakcję trudno zablokować. Opel należy bowiem do amerykańskiego koncernu GM. A ten z chęcią pozbędzie gorącego kartofla, przynoszącego mu starty. Wycofując się z Europy, GM zyskać może na notowaniach u amerykańskiego prezydenta. Ten za pognębienie Starego Kontynentu może się firmie kiedyś odwdzięczyć. Natomiast Francuzi stworzą drugi co do wielkości w Europie, po Volkswagenie, koncern samochodowy. Obojętnie kto wygra walkę o prezydenturę w tym kraju, sukces przypisze sobie.
Przejęcie Opla jest o tyle łatwe dla PSA, że nie musi zaciągać kredytu, ma wystarczająco pieniędzy. Choć jeszcze cztery lata temu, by nie zbankrutować, musiał prosić rząd Francji o pomoc. W efekcie 14 proc. akcji ma francuskie państwo, co z koncernu robi potężny polityczny oręż. W sprawnych rękach polityków bardzo skuteczny.
Jedna decyzja zarządu PSA i z rynku może zniknąć chluba angielskiej motoryzacji - Vauxhall założony w 1857 r., a przejęty przez GM. Los brytyjskich zakładów Opla będzie też argumentem w dyskusjach o zasadach wyjścia wyspiarzy z Unii Europejskie. Dalej w tle są ludzie tracący pracę.
Najmniej zagrożone są zakłady w Niemczech. Nie wydaje się, by Francuzi chcieli drażnić sąsiada. Co do nas to w tym rozdaniu mamy słabe karty. Francuzi mają okazję wziąć odwet za Mistrale i Caracale. Dwóch nowoczesnych okrętów, pod naciskiem m.in. poprzedniego polskiego rządu, Paryż nie sprzedał Rosjanom, tracąc fortunę. Po czym obecny nasz rząd zrobił z Francuzów głupków, anulując zakup śmigłowców.
Takich zniewag nad Sekwaną się nie zapomina, obojętnie kto rządzi. Powie ktoś, że w biznesie liczy się pieniądz, że o losach zakładów zadecydują wyniki finansowe, że zlikwidują najgorsze, a Gliwice są najlepsze. Może. Ale nie po to państwo francuskie ma kontrolę nad koncernem, by tego nie wykorzystać. Sześć lat temu zarząd Fiata, pod naciskiem związków zawodowych i polityków z Rzymu, przeniósł produkcję Pandy, najlepiej sprzedającego się wtedy auta, ze swojego najlepszego zakładu - Tychów do Włoch.
Jeśli Francuzi zamkną zakład w Gliwicach, to Antoni Macierewicz będzie mógł twierdzić, ze strzelając do Caracali zatopił Opla.