Pan Jerzy budował nam ratusz. Prace trwały pięć lat, bo cegły słabo wiązały
Jerzy Radłowski kończy w styczniu 80 lat. W budowlance zaczął pracować, gdy miał 16. Spod jego ręki wyszedł m.in. Dom Związków, Dom Handlowy Nowy czy perełka - białostocki ratusz.
Gdybyśmy używali czerwonej cegły to uwinęlibyśmy się w kilka miesięcy. Tu jednak kładzione były cegły klinkierowe. Mocne jak żelazo, po to by ratusz przetrwał wieki - opowiada pan Jerzy.
Te „żelazne” cegły miały jednak jeden minus. - Można było w ciągu dnia położyć ich jedynie 3-4 rządki. Trzeba było czekać, aż zaprawa wyschnie, bo te cegły - jak to się mówi - słabo wiążą - opowiada nasz rozmówca.
Oryginalny ratusz został wzniesiony w czasach Branickich. Jako symbol „pańskiej Polski” rozebrali go Sowieci w 1940 roku. Odbudowa ruszyła w 1953 roku. Trwała przez pięć lat.
- Kiedyś nie mieliśmy tak dobrze jak współcześni budowlańcy. Nie było nawet poziomic. Brało się więc tzw. pion, czyli walec i przywiązywało się do niego sznurek. Musieliśmy być bardzo precyzyjni, bo ratusz to była poważna sprawa. To nie to co wieżowce przy ul. Skłodowskiej. Jak coś wystawało, to nikt się tym nie przejmował. A tu liczyła się precyzja - wspomina Jerzy Radłowski.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień