Pan P. w akcji, czyli jak łowił chętnych na szybki zysk ze spółek
Na aktywach z gwarancją Skarbu Państwa stracić nie można, myśleli inwestorzy, którzy zdecydowali się powierzyć swoje pieniądze Piotrowi P. z Poznania. Tymczasem ten, jak wynika z wyroku sądu, w ogóle nie miał prawa obracać akcjami spółek.
- Prowadzimy postępowanie o czyn z artykułu 286 kodeksu karnego [oszustwa, red.] - mówi prokurator Arkadiusz Arkuszewski, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej we Włocławku. - Sprawa jest skomplikowana, prowadzi ją nasz najbardziej doświadczony w tej materii prokurator - zapewnia śledczy.
Prokuratura zbiera materiał dowodowy. W dużej mierze śledczy są zmuszeni pracować na dokumentach, z uwagi na to, że osoba pokrzywdzona, mieszkaniec Włocławka, podpisywała kluczowe umowy bez świadków.
Poszkodowany dowiedział się z internetu o poznańskiej firmie Polski Dom Finansowy oferującej pośrednictwo w obrocie akcjami spółek, m.in. Polfy Tarchomin S.A. i Bumaru Łabędy S.A. - Zainwestowałem w te akcje oszczędności mojego życia plus pieniądze, które zgromadziła moja siostra. Mieliśmy zapewnić sobie godne emerytury na stare lata, bo na lokatach bankowych, na których wcześniej lokowaliśmy oszczędności, spadało oprocentowanie. A nasze późniejsze inwestycje w fundusze emerytalne przyniosły ponad 50 tys. zł strat- mówi nasz Czytelnik. Do spotkania z Piotrem P., reprezentującym Polski Dom Finansowy, doszło wiosną ubiegłego roku w jednej z włocławskich restauracji. Od kwietnia do czerwca ubiegłego roku włocławianin podpisał z firmą PDF cztery umowy na kupno akcji Bumaru i Polfy. Największa transakcja opiewała na prawie 360 tys. zł, najniższa na niecały tysiąc. Łącznie nasz Czytelnik zapłacił 805 tys. zł. Dopiero później zorientował się, że faktycznie kupił aktywa po cenie „4-5 razy wyższej od rynkowej”. Próbował odzyskać pieniądze, ale bezskutecznie.
Inna osoba, która twierdzi, że jest poszkodowana działalnością Piotra P., to mieszkaniec Warszawy, który łącznie zainwestował u niego 100 tys. zł.
- To były akcje Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągowego S.A. i Polfy - mówi jeden z klientów PDF. - Gdy zorientowałem się, że mogę być stratny na tej inwestycji, szybko zdecydowałem się wycofać. Pan P. przez kilka miesięcy mnie zwodził informując, że szuka inwestora, który mógłby odkupić moje aktywa. W końcu sam je odkupił ode mnie. Odzyskałem 40 tys. zł. Jednak, reszty 60 tys. już nie zobaczyłem.
Pan F. (inicjał zmieniony) skierował sprawę do prokuratury. Warszawscy śledczy zakończyli postępowanie aktem oskarżenia. Pan F. jednak nie figurował w nim jako pokrzywdzony, ale... świadek. Stroną poszkodowaną w tej sprawie była Komisja Nadzoru Finansowego (która zresztą wcześniej na swojej stronie opublikowała alert o podejrzanej działalności firm pana P. - Polskiego Domu Finansowego i Polskiej Grupy Inwestycyjnej. W ostrzeżeniu KNF-u znajdowała się informacja o postępowaniu prokuratury z zawiadomienia z artykułu 178 ustawy o obrocie instrumentami finansowymi.
Próbowaliśmy skontaktować się z Piotrem P., niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Z kolei jego prawnik Michał Babicz odpisał: „Nie udzielam informacji na temat spraw prowadzonych przez moją kancelarię”.