Pan Sławomir uczy jujitsu dzieci z zespołem Downa
W Jaworznie powstała pierwsza w Polsce sekcja jujitsu dla dzieci z zespołem Downa. Tajniki tej sztuki walki poznaje już sześciu chłopców w wieku od 4 do 12 lat. Małych adeptów trenuje Sławomir Kowalczyk.
Tu nie do końca chodzi o prawdziwą rehabilitację, ale przede wszystkim o naukę jujitsu, rozwój i wpajanie pozytywnych wartości - zaznacza trener Sławomir Kowalczyk, kilkukrotny laureat mistrzostw Polski w tej dyscyplinie sportu. W Jaworznie powstała pierwsza - i jak na razie jedyna w naszym kraju - sekcja jujitsu, adresowana specjalnie do dzieci z zespołem Downa. Jaworznianin ma już kilku uczniów (trenują Bartuś, Kacper, dwa Adasie, Patryk i Kuba). Maluchy pilnie ćwiczą pod czujnym okiem mistrza i już marzą o tym, aby zdobyć kiedyś czarny pas. - Nasz trener jest super. Lubię z nim ćwiczyć -przyznaje 8-letni Kuba.
Skąd wziął się pomysł na utworzenie takiej sekcji? - Z Zachodu - stwierdza Sławomir Kowalczyk. - Natchnęły mnie do tego filmy, które oglądałem w internecie. Widziałem na nich, jak dzieci z zespołem Downa trenują jujitsu na równi z osobami pełnosprawnymi. Bo przecież osoby z taką dysfunkcją też mogą trenować, zdobywać kolejne dany, odnosić sukcesy w sztukach walki - zaznacza z całą mocą. Ma na to dowód. Jest nim Fabricio Galvao, 32-letni Brazylijczyk, który jako pierwsza na świecie osoba z zespołem Downa zdobyła czarny pas w brazylijskim jujitsu. To jednak niejedyny utalentowany sportowiec z dodatkową parą chromosomów, o którym usłyszał świat. Osoby z zespołem Downa trenują karate, gimnastykę artystyczną, grają w hokeja, uprawiają kulturystykę. Na przykład Brytyjczyk Billy Birchmore zdobył rekord świata w pływaniu grzbietem na 100 m, mistrzem karate, znów w Brazylii, jest Sérgio Murilo, a Rosjanin Andrej Mistrz zdobywa kolejne medale olimpijskie w gimnastyce.
- Natchnieniem do otworzenia sekcji dla dzieci z zespołem Downa właśnie w Jaworznie był także 5-letni Kacper, synek moim znajomych. Malec przychodził z rodzicami popatrzeć, jak walczy jego starszy brat. I zauważyłem wtedy, że też chciałby trenować. Wręcz wyrywał się do tego - wspomina trener. - Ale to przecież nie była ani jego grupa wiekowa, ani też odpowiednia sekcja - zaznacza. Po rozmowach z rodzicami Kacperka pan Sławomir podjął męską decyzję i odważył się zrobić to, o czym wielu trenerów nawet by nie pomyślało. Sekcję otworzył w październiku ubiegłego roku.
- Co prawda, na Zachodzie nie słyszałem o sekcji, która byłaby tylko dla dzieci z zespołem Downa. Tam są sekcje mieszane. My jesteśmy chyba pierwszą, przeznaczoną stricte dla takich osób - uśmiecha się.
Przyszliśmy na trening jujitsu, który odbywa się dwa razy w tygodniu w sali gimnastycznej II Liceum Ogólnokształcącego w Jaworznie. Tam poznaliśmy Kubę i Kacperka. W treningu panu Sławomirowi pomaga na co dzień jego wieloletni uczeń, Hubert Gędłek.
- Kacper, teraz będziemy skakać na tarcze - pan Sławek wydaje komendę. Zbliża się z chłopcem do toru przeszkód i uważnie obserwuje, jak malec pokonuje kolejne progi. Raz mu się to udaje, a raz musi powtórzyć skok. Kolejna próba wychodzi lepiej. - Bardzo dobrze! - trener chwali malca. Kacperek uśmiecha się od ucha do ucha. Szczęśliwy biega po całej sali gimnastycznej. To prawdziwy wulkan energii. Teraz przyszedł czas na Kubę. Dziarsko podchodzi do pierwszej tarczy. Skacze na nią i - gdy mu się to udaje - patrzy z dumą na wszystkich zebranych. Drugi skok też mu poszedł dobrze. Przy trzecim lekko się zachwiał i zamiast wskoczyć na kolejną przeszkodę, wylądował przed progiem. Powtórzył ćwiczenie. Udało się!
- Dopiero raczkujemy - przyznaje pan Sławek. - Chcę, aby chłopcy najpierw poprawili swoją sprawność ruchową. Przeprowadzam więc sporo ćwiczeń ogólnorozwojowych - zaznacza.
Dzieciom o wiele bardziej podoba się trenowanie jujitsu, niż chodzenie na zwykłą rehabilitację.- Bo one to prawdziwy żywioł, istne wulkany energii, które czasami trudno okiełznać. Króliczki z reklamy baterii to nic w porównaniu do naszych synków, one odpadłyby w przedbiegach- śmieje się Elżbieta Orzechowska-Filipczyk, mama Kacperka. - Takie dzieci są niesamowicie pomysłowe. Dlatego my, jako rodzice, musimy być jeszcze bardziej kreatywni, żeby ubiec je myślami i zgadnąć, co one teraz knują i co zaraz się wydarzy - dodaje z uśmiechem. Cieszy się, że ktoś w końcu podjął się treningu osób z zespołem Downa. - Jestem pełna podziwu dla Sławka. Bo nie jest łatwo trenować dzieci z dysfunkcjami, które dodatkowo wolniej nabywają pewne kompetencje. A właśnie dzięki tym treningom malcy mogą dotknąć normalności - podkreśla mama Kacpra.
Tata Kuby, Michał Chromiak z Chrzanowa, w pełni się z nią zgadza. - Nasi synowie nie idą na rehabilitację, ale na prawdziwy trening. Gdy nadchodzi poniedziałek lub środa, mój Kuba po prostu nie może się doczekać momentu, gdy wsiadamy w samochód i przyjeżdżamy do Jaworzna. Ciągle pyta, kiedy będzie trenować - przyznaje pan Michał. Zapisał syna do sekcji dzięki namowie znajomych. Nie żałuje swojej decyzji, bo widzi, jak duże postępy zrobiło już jego dziecko. - Wcześniej Kuba nie potrafił podskoczyć, zrobić przewrotu. Jak widać, wszelkie bariery można pokonać. Sławek fajnie prowadzi te zajęcia. Umie postawić granice. Chłopcy muszą się go słuchać, jak prawdziwego trenera. I myślę, że właśnie tak go traktują - dodaje.
Będzie czarny pas? - pytam panią Elżbietę i pana Michała. Siedzimy w szatni, gdzie rodzice czekają, aż ich pociechy skończą trening. Na twarzach moich rozmówców pojawia się uśmiech.
- Na świecie są takie osoby, które zdobywają wysokie miejsca w turniejach. A czy nasi będą mistrzami? - pani Ela zastanawia się nad odpowiedzią. - Myślę, że nie na tym nam zależy. Na pewno nie robimy tego po to, by za wszelką cenę pokazać innym ludziom, że nasze dzieci z zespołem Downa potrafią tyle, co inni, że może lekarze się pomylili co do naszych synków. Przeciwnie, jesteśmy świadomi tego, jakie one mają możliwości - dodaje.
– To nie my mamy mieć radość z treningów, tylko nasze dzieci – zaznacza pan Michał. - Te zajęcia są po prostu dodatkową formą wzmocnienia ich sprawności fizycznej - dodaje.
Ani on, ani pani Ela nie obawiają się, by lekcje sztuk walki miały negatywny wpływ na ich pociechy. Ich zdaniem, te zajęcia kreują osobowość, wzmacniają kręgosłup zasad.
- Wątpię, by nasze dzieci wykorzystały nabyte umiejętności w jakiejś bójce – zaznacza mama Kacperka. - Naprawdę bardzo mały odsetek osób z zespołem wykazuje agresję, wbrew przyczepionej im etykietce, jakoby były złośliwe, dokuczały innym. Tak nie jest. To są normalni ludzie, tylko mają pewne dysfunkcje, wolniej przyswajają, mają ograniczenia fizyczne, nie mają analitycznego umysłu. Ale patrząc na to, jak cierpią inni chorzy, osoby przykute do łóżek, uwięzione w swoich ciałach, to w porównaniu do nich nasze dzieci są po prostu tylko trochę inne niż wszyscy – dodaje.
Rodzice uważają, że stosunek społeczeństwa do osób z zespołem Downa na szczęście zmienia się na lepsze. Wciąż panuje jednak sporo stereotypów. Niektórzy wciąż boją się wyjść z inicjatywą. - To dlatego jest jeszcze za mało różnego rodzaju zajęć dla dzieci z zespołem Downa. Bo ludzie mają na ten temat zbyt małą wiedzę. Sławek się zdecydował. Niech będzie przykładem dla innych – przekonuje pan Michał.
Trener małych adeptów jiujitsu nie traktuje lekcji z nimi jako misji. - To jest dla mnie po prostu kolejne życiowe wyzwanie. Powoli robimy postępy. Nie przychodzą one bardzo szybko, ale już są. Cieszymy się małymi kroczkami – podkreśla skromnie.