Pandemia, czyli wolność umrze jako pierwsza
Nadchodzą czasy ponownego zdefiniowania, czym jest demokracja i prawa obywatelskie oraz na ile jesteśmy gotowi zrezygnować z dotychczasowych wolności, by chronić swoje bezpieczeństwo – wartość, którą w trudnych czasach cenimy najbardziej. Na razie widać wyraźnie, że części przywilejów już się pozbyliśmy. A właściwie zrobiła to w naszym imieniu władza, z góry zakładając, że nie będziemy specjalnie protestować.
Premier Mateusz Morawiecki ogłosił przed Wielkanocą, że jesteśmy dopiero na początku walki z koronawirusem, a szczyt pandemii nadejdzie może w maju, a może w czerwcu.
Do tego czasu głównym zadaniem rządu będzie „wypłaszczenie krzywej zachorowań”. W poświąteczny wtorek minister zdrowia dodał, że nie mamy co liczyć, by zaraza opuściła nas wraz z letnimi temperaturami. „Będziemy się z nią borykać przez rok” – stwierdził Łukasz Szumowski, zaznaczając wyraźnie, że powinniśmy na razie zapomnieć o wakacjach takich, jakie znaliśmy do tej pory.
Nie będzie więc szybkiego powrotu do normalnego życia, choć na pocieszenie władze obiecują nam, że powoli zaczną demontować system surowych ograniczeń. Wiele też wskazuje na to, że musimy przyzwyczaić się do myśli, iż świat europejskiego celebrowania wolności, z jego niemal nieograniczoną swobodą przemieszczania się, odchodzi w przeszłość.
Koronawirus w jakiejś formie, być może na wzór mutującej stale grypy, zostanie z nami na lata. Coraz mocniej też będzie docierało do nas przekonanie, że tylko kwestią czasu jest, aż kolejny wirus lub bakteria przeskoczą ze zwierzęcia na człowieka, wywołując następną pandemię, być może jeszcze groźniejszą niż ta dzisiejsza.
Czytaj więcej o zmianach na świecie w czasie i po pandemii.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień