Pandemia nakręciła e-sport. E-gracze zarabiają miliony
Pieniądze, które można zarobić w tzw. e-sporcie, pobudzają wyobraźnię. Najlepsi e-gracze wyciągają po 20-30 tys. euro miesięcznie. Świat e-sportu - obok IT, aplikacji i start-upów - należy do nowych, prężnie rozwijających się branż, które są domeną ludzi młodych. To oni tworzą tu zasady. E-sport rozwija się błyskawicznie, nie ma ograniczeń logistycznych, a pieniądze, które można w nim zarobić, pobudzają wyobraźnię. Jeśli ktoś wciągnie się w e-sport, włoży w to całe serce i mnóstwo pracy, może osiągnąć bardzo dużo.
Gry komputerowe
Niektórzy spierają się, czy e-sport jest w ogóle sportem. Bo to forma rywalizacji, w której przedmiotem działań zawodników są gry komputerowe. Zawody e-sportowe często przyjmują formę zorganizowanej, wieloosobowej gry komputerowej, gdzie zawodowi „gracze“ prowadzą rozgrywkę indywidualnie lub w drużynach. Co więcej jedną drużynę mogą tworzyć osoby, które spotykają się fizycznie na tzw. LAN party albo wirtualnie - każdy siedzi we własnym domu przed swoim, podłączonym do internetu, komputerem.
Na początku zawody e-sportowe rozgrywane były jedynie przez amatorów i traktowane jako forma rozrywki. Dopiero po 2000 roku, dzięki możliwości „strumieniowania“ rozgrywek na żywo, zabrali się za nie profesjonalni gracze, którzy w ten sposób zarabiają na życie. Wraz z zawodowymi graczami pojawili się też komentatorzy, specjalizujący się w danej grze. Stawki za wygrane w zawodach zaczęły szybować w górę, osiągając niebotyczne wartości liczone nawet w milionach dolarów na drużynę.
„Czekolad”specjalizuje się w League of Legends
Jako że e-sport związany jest z nowoczesnymi technologiami, stał się domeną głównie młodych osób, które w branży gamingowej czują się jak ryba w wodzie. Jeden z najlepszych w Polsce graczy e-sportowych, Paweł „Czekolad” Szczepanik, ma zaledwie 20 lat, a za sobą już dekadę grania, w tym 3 lata startów w profesjonalnych zawodach. Ten pochodzący z Olsztyna zawodnik specjalizuje się w grze League of Legends. Bo każdy zawodnik doskonali się w jednej, konkretnej grze. Tu nie można rozmieniać się na drobne.
„Czekolad” swoją przygodę z grami komputerowymi zaczął bardzo wcześnie, bo jako zaledwie 10-letni chłopiec.
- Wracałem ze szkoły i zaszliśmy do cioci. Mój kuzyn grał wówczas w grę, przyglądałem mu się i pomyślałem, że to świetna zabawa. Poprosiłem go, aby zainstalował mi tę grę i tak się wciągnąłem - wspomina Szczepanik.
Potem zaczęły się treningi i doskonalenie umiejętności. Talent i upór doprowadziły Szczepanika do poziomu profesjonalisty. Teraz jest członkiem brytyjskiej organizacji Excel esports, zrzeszającej najlepszych graczy w Europie. To coś w rodzaju klubu sportowego, z którym gracze zawierają kontrakty i dla niego walczą o sukcesy. Excel esports ma swoje miejsce w europejskiej lidze mistrzów LEC, w której uczestniczy 10 najlepszych drużyn. Paweł jest jednym z pięciu graczy z całej Europy, którzy grają na różnych pozycjach.
- Mamy w składzie Norwega, Czecha, Brytyjczyka i Szweda, a nasz trener jest Holendrem - uśmiecha się Paweł.
Podczas treningów porozumiewają się po angielsku, a trenują naprawdę dużo. Przed komputerami spotykają się codziennie na minimum 6 godzin, zazwyczaj od 14 do 20. Ale to nie koniec, bo po zakończonym treningu zbiorowym każdy z zawodników jeszcze gra indywidualnie. Ćwiczyć trzeba też przed treningiem, żeby się rozgrzać.
Liczy się refleks
- Ciężka praca to podstawa - podkreśla białostoczanin Mateusz Szukajt, twórca białostockiego eventu East Games United, właściciel i prezes agencji PR-owej i marketingowej Galaktus, która zajmuje się „gamingiem“. - Teraz świat e-sportu jest na tyle duży, że konkurencja jest coraz większa. Żeby coś osiągnąć, trzeba dużo więcej pracować i mieć dużo więcej szczęścia niż kiedyś.
Oprócz ciężkiej pracy ważne są też indywidualne cechy graczy. Paweł Szczepanik zaznacza, że dobry zawodnik musi mieć świetny refleks oraz umiejętność myślenia i przewidywania:
- Zawodowe granie w gry komputerowe to trochę takie szachy XXI wieku, gdzie trzeba przewidywać ruchy przeciwnika i analizować sytuację. Trzeba mieć też bardzo dobre nastawienie i chęć nieustannego rozwoju. Tu nie można stać w miejscu, trzeba się nieustannie doskonalić. Gra wymaga charakteru i umiejętności współpracy. Trzeba pamiętać, że jest się częścią drużyny.
Wydawać by się mogło, że bycie profesjonalnym e-graczem wymaga superspecjalistycznego sprzętu komputerowego. Ale Szczepanik wyjaśnia, że - jeżeli są umiejętności - wystarczy komputer za 2,5 tys. zł, monitor za 600 zł plus klawiatura i myszka.
- Cztery tysiące złotych wystarczą na naprawdę dobry sprzęt - zapewnia. I dodaje, że ważniejszy jest talent i ciężka praca. To one pozwoliły „Czekoladowi” i jego drużynie wygrać Puchar Europy.
Ze stresu mają twarze obsypane pryszczami
Zawodowi gracze przed ekranami monitorów spędzają długie godziny. To wyzwanie dla ich organizmów, dlatego też ci, którzy utrzymują się z e-grania, bardzo dbają o swoją kondycję. Wielu z nich korzysta z pomocy trenerów personalnych, dietetyków, psychologów. Bo najważniejsze mecze wymagają skupienia, koncentracji i są ogromnym wysiłkiem fizycznym i psychicznym.
- Turniej na najwyższym szczeblu e-sportowym trwa zazwyczaj kilka dni - wyjaśnia Mateusz Szukajt. - Biorący w nim udział zawodnicy grają po 2-3 godziny, robią przerwę i znowu siadają do gry. To wymaga ogromnego przygotowania zdrowotnego - dobrego odżywiania, ruchu i dbania o kondycję mentalną. Gracze mają tego świadomość. Zdają sobie sprawę, że ich sportowe wyniki zależą nie tylko od talentu, ale też od odpowiedniego przygotowania fizycznego i emocjonalnego. Moim zdaniem, kondycja i zdrowie zawodnika to 50 procent sukcesu gracza. Wygrywają ci, którzy są kompleksowo przygotowani i nie pomijają żadnego aspektu. Co więcej, dbałość o kondycję fizyczną i psychiczną pozwala też zawodnikom wydłużyć ich kariery.
Aktualnie w puli e-zawodów rozgrywanych na najwyższym, światowym poziomie jest do wygrania 10-20 milionów dolarów. Jeszcze kilkanaście lat temu było to „zaledwie“ 10 tys. dolarów. Przy takich stawkach gry komputerowe to już nie jest tylko hobby, granie dla grania. To inwestycja, która wymaga odpowiedniego przygotowania.
Paweł Szczepanik poważnie traktuje swoje zdrowie i nieustannie dba o kondycję. Początkowo miał trochę problemów z kręgosłupem, ale zaczął się regularnie rozciągać, wzmocnił mięśnie stabilizujące - brzuch, lędźwie i pośladki. Robi też regularne, półgodzinne przerwy w grze, a każdego ranka udaje się na godzinny spacer, który daje mu energię na cały dzień.
- Ważna jest też psychika i nastawienie. Trzeba wierzyć w siebie i mieć przekonanie, że jest się w stanie pokonać każdego. Należy też umieć sobie radzić ze stresem - wyznaje gracz z Olsztyna. - Ja zawsze po prysznicu medytuję przez 10 minut, wyciszam się. Przed oficjalnymi grami zwykle robi mi się zimno, więc wtedy ubieram się bardzo ciepło, by unormować temperaturę. Ale znam graczy, którzy ze stresu w dniu zawodów mają całe twarze obsypane pryszczami. I zwykle potem kiepsko sobie radzą...
Zarobki oderwane od rzeczywistości
Czy z e-sportu można się utrzymać? To pytanie, którzy zadają sobie wszyscy laicy. Odpowiedź jest prosta - można. Jeszcze 12 lat temu zaledwie 30-50 polskich e-graczy żyło z e-sportu, teraz jest ich 200-300. W skali świata to dziesiątki tysięcy ludzi.
- Ci naprawdę dobrzy potrafią zarobić po 20-30 tys. euro miesięcznie. Ci najlepsi zarabiają jeszcze więcej. To są zarobki oderwane od naszej codziennej rzeczywistości - mówi Mateusz Szukajt. - Wśród graczy mamy milionerów, których kontrakty opiewają na miliony dolarów rocznie, a do tego dochodzą wygrane z turniejów i lig. Furlan - jeden z najlepszych białostockich graczy - zarabia na poziomie kilku średnich krajowych miesięcznie. To naprawdę nieźle jak na niespełna 30-letniego chłopaka. Te sumy potrafią działać na wyobraźnię.
Jednak kontrakty z klubami sportowymi i wpływy z wygranych to nie wszystko. Gracze podpisują też kontrakty reklamowe np. z producentami myszek, klawiatur, sprzętu, ale też marek mainstreamowych, np. napojów, samochodów.
- Polski zawodnik Jarek Pasza, który grał w rosyjskiej organizacji, reklamował jeden z elktromarketów. Występował w reklamach video, które były emitowane w internecie. To działa na podobnych zasadach jak w prawdziwym sporcie - tłumaczy Szukajt.
Krótkie kariery e-graczy
Kariera w e-sporcie może przynieść mnóstwo satysfakcji i pieniędzy, ale nie jest to zajęcie na całe życie.
- Trzeba pamiętać, że konkretne gry, w których specjalizują się zawodnicy, mają tylko kilka lat żywotności mierzonej popularnością - tłumaczy Matuesz Szukajt. - Gracze nie wiedzą, kiedy ich gra przestanie być popularna i kiedy turnieje będą przynosiły mniej pieniędzy. Owszem, są gry, które funkcjonują na rynku przez 10-20 lat, ale to zaledwie parę tytułów. Reszta gier już po kilku latach przestaje być popularna i znika, a gracze, którzy się w nich odnaleźli, kończą kariery i przechodzą na emerytury.
Jak wyjaśnia szef Galaktusa, historia e-sportu jest krótka, więc kariery graczy również nie są jeszcze długie:
- Wszystko zaczęło się zaledwie 20-25 lat temu, więc trudno mówić o długotrwałych karierach. Choć mamy już polskich graczy, którzy w League of Legends grają po 10 lat, więc widzimy, że to jest możliwe. Ale ciągle nie wiemy, gdzie sięgają limity fizyczno-psychiczne e-sportowców. Oczywistym jest, że po 30. roku życia czas reakcji zawodników się wydłuża, co trochę skreśla takiego zawodnika, ale z drugiej strony - taki gracz nadrabia doświadczeniem, podobnie jak w prawdziwym sporcie.
E-gracze, którzy decydują się już wycofać ze startów w zawodach, zwykle zostają w organizacjach, które do tej pory reprezentowali, jako trenerzy.
- Ale byli gracze znajdują też pracę u wydawców gier video. Producenci sprzętu zatrudniają ich jako testerów - dodaje Mateusz Szukajt. - Często też e-sportowcy z grania profesjonalnego przechodzą na bycie streamerami lub youtuberami. Filmują to, jak grają i publikują filmiki w sieci. Stają się influencerami. Tu możliwości zarabiania są ogromne.
Paweł Szczepanik, choć ma zaledwie 20 lat, też ma już pomysł na sportową emeryturę. W przyszłości chciałby zostać trenerem i zająć się streamingiem.
Pandemia nakręciła e-sport
Branża e-sportu jest jedną z niewielu, których nie dotknęła pandemia koronawirusa i związany z nią kryzys. Wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej ją nakręciły. Ograniczone możliwości poruszania się przykuły ludzi do monitorów. A zdalna praca sprzyja zanurzeniu się w świecie gier.
- I myślę, że tak już zostanie. To będzie czołowa rozrywka. Branże filmowa i muzyczna mocno przez pandemię podupadły, natomiast branża gier się rozwinęła - podsumowuje Mateusz Szukajt. - Gry komputerowe to branża z ogromnymi perspektywami.