Pani Halina, Bośnia i Hercegowina [moje trzy po trzy z wakacjami]
Dziś w moim analfabecie turystycznym Bośnia i Hercegowina, której flaga do złudzenia przypomina znak drogowy lub reklamę parku rozrywki z największą w tej części Europy zjeżdżalnią. Pomijając ten drobny szczegół Bośnia i Hercegowina miała w naszym kraju - i to całkiem niedawno - swoje pięć ważnych minut.
Zdarzyło się tak za sprawą Mateusza Morawieckiego, który opowiedział historię pani Haliny (to ulubiona bohaterka wielu jego przypowieści), która po uzyskaniu trzynastego świadczenia emerytalnego (888 zł netto) będzie mogła wreszcie zrealizować swoje marzenie o wyjeździe do Medziugorie.
Ta niewielka miejscowość była miejscem cudu, jako lewak nie chcę wchodzić w pikantne szczegóły objawienia, ale co roku ściągają tu tłumy naszych, co ma niebagatelny wpływ na rozwój miasteczka i okolic. Lady straganów uginają się od różańców, świętych Ray-Banów po 5 dolarów za sztukę, a niewielkie kawiarenki tętnią pielgrzymim życiem i ich zmęczonym oddechem. Skończyć pobyt w BiH na Medziugorie jest jednak niewyobrażalnym grzechem, bo kraj jest wart dłuższego pobytu.
Najlepiej pojechać do BiH własnym samochodem, oczywiście taniej i bardziej komfortowo byłoby samolotem z marszałkiem Kuchcińskim, ale ta drugą opcja obejmuje najbliższą rodzinę drugiej osoby w państwie.
Płynące górami i lasami rzeki to wymarzone miejsca do raftingu, niesamowite Kravice lub zbombardowany, a potem odbudowany Mostar to tylko kilka wartych przystanku atrakcji. To tutaj poznałem najstarszego żółwia i osła w całej Bośni i Hercegowinie i, co warte podkreślenia, ten ostatni nie był zabłąkanym politykiem z Polski.
Niejako na deser pozostawiłem sobie magiczne Sarajewo, gdzie z racji tradycji rodzinnych zostałem przez aklamację przyjęty w poczet członków Towarzystwa Miłośników Gawriło Principa. Serbskiego anarchisty, który tu, w stolicy BiH, zakończył nieciekawy żywot arcyksięcia Ferdynanda. Jedyne przed czym chciałbym przestrzec, to przed dłuższą wizytą na morzem, bo wyznaczony Bośni dostęp do morza jest wielkości tarasu w apartamentowcu.
Wiele osób pyta o poziom bezpieczeństwa w Bośni i Hercegowinie. O „zasadzonych” w lasach minach uprzedzają tutaj napisy „PAZI MINE”, w przeciwieństwie do niektórych zakątków naszego kraju, gdzie ostrzeżenia przed nisko latającymi nad ziemią faszystami zdarzają się nader rzadko, a szkoda.
Flesz - nowy groźniejszy gatunek kleszcza dotarł do Polski