Pani Kasia otworzyła serca innych i teraz całe mnóstwo osób licytuje na rzecz chorego Tymka Bajera z Koziegłów
Tymek Bajer zmaga się z bardzo złośliwym i agresywnym nowotworem. W tej walce wspiera go mnóstwo osób. Dopinguje ich Katarzyna Woźniak. Ścigają się z czasem, bo do marca trzeba zebrać milion złotych na immunoterapię. Zwiększy on szanse chłopca na wyleczenie.
Prawie rok rodzice Tymka usłyszeli diagnozę, która brzmiała jak wyrok śmierci dla ich syna – neuroblastoma, bardzo rzadki, agresywny i złośliwy nowotwór układu współczulnego. Tymek miał 9-centymetrowy guz w klatce piersiowej, przerzuty do węzłów chłonnych, jamy brzusznej, nacieki na kościach. Bardzo cierpiał.
Chłopiec przeszedł najpierw chemię, by guz się zmniejszył. Po szóstym cyklu stanęły nerki, stan chłopca był kiepski, ale wyszedł z tego. We wrześniu usunięto mu guz. W listopadzie kolejna miał podaną kolejną chemię, potem przeszczep komórek macierzystych. Obecnie przechodzi radioterapię, która powinna zakończyć się w tym tygodniu. – Nie jest źle, w tym tygodniu powinniśmy wyjść ze szpitala – mówi Teresa Bajer, mama Tymka.
Przed nim jeszcze immunoterapia przeciwciałami anty-GD2, ma zapobiec wznowie nowotworu i musi być przeprowadzona najpóźniej po 120 dniach od momentu przeszczepu komórek macierzystych. Tymek ma czas do marca na zebranie miliona złotych, bo tyle kosztuje immunoterapia.
Licytacje wciąż trwają
Już latem ubiegłego roku było wiadomo, że trzeba będzie zebrać tę niewyobrażalną dla rodziców Tymka kwotę. Katarzyna Woźniak, która mieszka w tym samym bloku co rodzina Bajerów, gdy tylko dowiedziała się o chorobie chłopca, postanowiła działać.
– Mieszkamy tutaj krótko więc z Kasią znałyśmy się z widzenia. Mówiłyśmy sobie dzień dobry, co słychać u dzieci, jak tam piesek. Taka wymiana grzeczności między sąsiadkami – wspomina Teresa Bajer. – Spotkałam ją na początku wakacji. Powiedziała, że ma pewien pomysł, chce poprowadzić licytacje. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, czy immunoterapia będzie kosztowała dwa miliony złotych , czy milion. Kasia powiedziała mi: Słuchaj bez względu na to, ile będziemy musiały uzbierać, tyle uzbieramy.
K. Woźniak w lipcu założyła grupę na FB, by prowadzić aukcje wśród znajomych i zbierać pieniądze na leczenie Tymka. Znajomi zaczęli zapraszać swoich znajomych, a oni kolejnych. – W życiu nie spodziewałam się, że będzie taki odzew – przyznaje pani Kasia.
Każdy co może wystawia na aukcję. I nie jest ważne, czy złoty pierścionek pójdzie za 100 czy 500 zł. Nikogo nie dziwi, że za zrobioną własnoręcznie z wełny owieczkę można uzyskać 460 zł. Wszystkie rzeczy są cenne, bo podarowane z głębi serca. Kto wygrał licytację, wpłaca pieniądze na konto siepomoga.pl/ratujemytymka, a po okazaniu potwierdzenia wpłaty dostaje kupioną rzecz.
W tej chwili aukcje od strony technicznej obsługują cztery osoby, bo pani Kasia sama nie dałaby rady. Jednak gdyby nie jej determinacja, grupa na FB „Otwórzmy serca – Licytacja na rzecz Tymka” nie miałaby już ponad 16,4 tys. członków.
– Na początku Kasia sama administrowała stronę, trochę jej pomagałam. Później włączyła się jej koleżanka, potem nasza wspólna znajoma – opowiada pani Teresa. – Byłam w szoku, ponieważ rzadko zdarza się, aby obcy ludzie tak się angażowali. Kasia jest osobą o dużym sercu, bardzo bezpośrednią. Gdy wyznaczy sobie cel, to z determinacją do niego dąży.
Wzruszające akcje
Przez te wszystkie miesiące, prowadzenia aukcji K. Woźniak nie opuszcza wiara, że pieniądze na chorego Tymka uda się zebrać. Sama jednak niechętnie mówi, ile czasu prywatnego musi poświęcić, ile pracy włożyć, aby gromadzić kolejne złotówki na koncie chłopca.
Podkreśla natomiast zaangażowanie mieszkańców Koziegłów i tysięcy innych osób w pomoc dla Tymka. W środę na FBK. Woźniak napisała: Tyle maleńkich społeczności ochoczo wspiera Tymka, a nic o tym nie wiemy... bardzo dziękujemy! Tu mamy kolejną wzruszającą akcję.
Te słowa odnoszą się do wydarzenia, które zorganizowano tuż przed feriami zimowymi w Prywatnej Szkole nr 1 w Biedrusku, gdzie zebrano 679 zł. Pyszne ciasta upiekli rodzice, uczniowie przygotowali kartki. Do akcji włączyli się też uczniowie Szkoły Podstawowej w Czerwonaku, którzy zebrali prawie 7 tys. zł na leczenie Tymka. Pieniędzy jednak nadal brakuje.
24 lutego w godz. 16-19 na os. Leśnym w Koziegłowach zaplanowano kolejne wydarzenie „Strażacy dla Tymka”. Być może na imprezie pojawi się Tymek, jeśli stan zdrowia mu pozwoli.