Pani premier, nie dacie rady. Czy ktoś powstrzyma szkodliwą reformę?
Minister edukacji Anna Zalewska pokazała podstawy programowe dla szkół. Eksperci tworzyli dokument w biegu, więc powstał materiał nie tylko niespójny, ale nawet z… błędami ortograficznymi. Dzieci nie będą już miały w podstawówce przyrody, za to pojawi się poezja Marka Rymkiewicza, który w wierszu „Do Jarosława Kaczyńskiego” pisze o środowisku dzisiejszej opozycji: „To, co nas podzieliło, to się już nie sklei/Nie można oddać Polski w ręce złodziei”.
Na portalach społecznościowych już porównują niektóre zapisy podstawy, np. te o dyscyplinie, do Korei Północnej. To jednak gruba przesada. Bo nie z Koreą tu mamy do czynienia, ale z jak najbardziej swojskim bałaganem i lekceważeniem dialogu.
Znam krytyków PiS, którzy po cichu cieszą się z reformy-demolki, bo zaszkodzi ona partii Kaczyńskiego jak mało która inna. Mnie na taką „schadenfreude” nie stać. Po pierwsze - dobrze życzę Polsce. Po drugie - mam dziecko w szóstej klasie i nie życzę sobie, by było królikiem doświadczalnym w rękach nieodpowiedzialnej minister edukacji.
Jestem przerażony, jak można z takim tupetem, wbrew rodzicom, nauczycielom, samorządowcom (w tym również wielu z Prawa i Sprawiedliwości), przeć do zmiany tylko dlatego, że - jak słyszymy - był to jeden z punktów programu wyborczego PiS.
Realizacja obietnic wyborczych jest sprawą chwalebną, ale nikt nie obiecywał, że reforma wejdzie w życie w tym kształcie i w tak absurdalnym tempie. Niezwłocznie miały być za to załatwione inne obietnice, m.in. podniesienia kwoty wolnej od podatku do 8 tysięcy złotych i przewalutowania kredytów frankowych po kursie z dnia zawarcia umowy. W tych sprawach rząd przyznaje dzisiaj: nie damy rady.
Pani premier, w edukacji też nie dacie rady. W tym tempie nie da się zrobić dobrej reformy. Jej odłożenie w czasie nie będzie oznaką Pani słabości, lecz zdrowego rozsądku i poszanowania woli obywateli.