Przez pięć ostatnich lat PiS wmawiał swym wyborcom, że poszedł na wojnę z dziesiątkami ważnych środowisk – od prawników i nauczycieli po lekarzy i artystów – bo to komuchy. Przypomina mi się stary dowcip: przychodzi kobieta z dzieckiem do lekarza, a lekarz do niej „Proszę się rozebrać!”. Ona zdumiona: „Ale to nie ja jestem chora, tylko dziecko”. Doktor: „Z niego już nic nie będzie, zróbmy nowe!”.
Przywykliśmy, że władza PiS zaskakuje decyzjami kolejne środowiska. Nauczyciele dowiadują się, jak mają uczyć, od ministra edukacji, który niczego z nimi nie konsultuje, bo nauczycielskie zrzeszenia uważa za zdrajców Polski. Sędziowie instruowani są, jak mają orzekać, przez ministra sprawiedliwości, który sędziowskie elity oraz samorządy prawnicze, adwokackie i radcowskie, oraz gremia profesorskie, eksperckie, uważa za wcielone zło. Wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast i wsi dowiadują się, jak mają rządzić – od ministrów i innych ważnych polityków PiS. Samorządowców wybranych przez „niewłaściwych wyborców” władza centralna i jej regionalni namiestnicy sekują lub ignorują – jako wrogów.
PiS poszedł na wojnę z elitami grup zawodowych, demokratycznie wybranymi samorządami, tworzonymi przez dekady stowarzyszeniami. Tworzy prawo wbrew nim, nie liczy się z ich głosem, próbuje zniszczyć. Polityka Kaczyńskiego to "skłócaj ze sobą i napuszczaj – a potem chwyć za mordę udając zbawcę". To polityka bardzo szkodliwa, zrywająca jakże ważne więzi społeczne – ale skuteczna w czasach dobrobytu, który PiS szczęśliwie odziedziczył po poprzednikach. Jednak – jak widzimy – zawodzi ona w kryzysie, na wojnie z zewnętrznym wrogiem, który zagraża po równo wszystkim - pisiakom i niepisiakom.
Mówi się, że koronawirus nie wybiera: pisiak i lewak, liberał i konserwatysta zarażają się i cierpią tak samo. Niby prawda, ale przecież wszyscy wiemy, że jeśli taki Duda, Morawiecki czy Kaczyński łapią cokolwiek, to nie muszą wydzwaniać tydzień pod zajęty numer lekarza lub sanepidu, ani czekać trzy dni na przyjazd karetki lub zdychać w tej karetce pod szpitalem z braku tlenu, wolnych łóżek i respiratorów. Otrzymają zawsze najlepszą z możliwych terapii. Zarazem – nawet jeśli wszystkie objęte lockdownem branże zbankrutują wywalając na bruk trzy miliony pracowników, to – przywołując Urbana – „rząd się sam wyżywi”. Może dlatego PiS cały czas gra w swą dotychczasową grę: WY tam cierpicie i wykrzykujecie jakieś postulaty, a MY wiemy lepiej. W pandemii ta „gra” stała się wyjątkowo groźna: Polki i Polacy muszą walczyć na dwa fronty - z zarazą i z cynizmem/głupotą „my wiemy lepiej”.
Niestety, Kaczyński tak się zapętlił w swym divide et impera, że ma dziś śmiertelnych wrogów nie tylko na ulicy i nie tylko wśród koalicjantów (ziobrystów i gowinowców), ale też w szeregach własnej partii. Były minister rolnictwa tworzy w Sejmie koło oponentów piątki dla zwierząt, bo słyszy od wyborców, że PiS zdradził wieś, zaś na ulicach widzi, jak młodzi rolnicy maszerują ramię w ramię z feministkami i aktywistami LGBT („Piekło zamarzło!” - komentuje). Prezydent Duda wrzuca do Sejmu projekt ustawy aborcyjnej mający zakończyć konflikt wywołany wyrokiem TK, a grupa posłów PiS brutalnie ostrzega, że w życiu go nie poprze.
Mamy zatem totalny chaos i wojnę w ścisłym centrum dowodzenia – w obliczu frontalnego ataku pandemii. To tak, jakby we Wrześniu 1939 polscy generałowie skupiali się na podrzucaniu sobie do kieszeni granatów bez zawleczek.
Sytuację ratuje polskie państwo… naziemne, czyli społeczeństwo, które okazuje się w wielu obszarach fantastycznie zorganizowane i solidarne. Obrażane i ignorowane przez władzę samorządy prawnicze i gremia eksperckie (doradcy podatkowi!) wspierają przedsiębiorców. Przedsiębiorcy wspierają siebie nawzajem poprzez prężne organizacje, jak BCC, Lewiatan czy krakowska IPH. Izby lekarskie wspierają lekarzy, nadając ich pracy sens odbierany codziennie przez władzę. Konsumenci kultury wspierają poniewieranych przez PiS ludzi kultury. Niezakażeni psiarze i kociarze opiekują się psami i kotami psiarzy i kociarzy na kwarantannie. Seniorzy mogą liczyć na codzienną pomoc sąsiadów.
To piękne. My, Polki i Polacy, mamy w genach umiejętność organizowania alternatywnego „państwa” w sytuacji, gdy to formalne nie jest nasze lub nie działa. Smutne jest jednak, że nawet w tak dramatycznej sytuacji, jak dziś, czołowi politycy PiS nie czują potrzeby wzniesienia się ponad fantazmaty o płodzeniu nowych elit – i nawiązania partnerskiej współpracy z istniejącymi elitami. Tymi, które samo społeczeństwo wytworzyło przez dekady, a które oni przez ostatnich pięć lat poniżali i deptali.
Wojna przeciwko „starym elitom” miała na celu utrzymanie władzy przez PiS. Ale dziś ważniejsza jest przecież inna batalia. Na śmierć i życie – nie wrogów, lecz współsióstr i współbraci.
[polecane]7501731, 20787207, 20731879, 20774497, 20758479,19915327[/polecane]