Państwo prawa? Konstytucja? Wszyscy mamy problem. Duży
Nikt nie ginął za Konstytucję RP, kiedy Leszek Miller złamał art. 40 dając CIA zgodę na stworzenie tajnego więzienia w Polsce i tortury. Dlatego dzisiaj płacz nad upadkiem państwa prawa i łamaniem Konstytucji jest z gruntu fałszywy. Gdzie byli ci obrońcy 12 lat temu?
Maj tego roku. W programie Moniki Olejnik były prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski mówi zdecydowanie: - Atakowanie Konstytucji to śmiertelne zagrożenie dla państwa. Ustawa zasadnicza jest atakowana w sposób niedojrzały, nieodpowiedzialny i niepoważny. Niech ten parlament stworzy komisję konstytucyjną z ekspertami prawa i pozwoli na rozmowę, niech to trwa dłużej niż kilka miesięcy. My nad Konstytucją pracowaliśmy 6 lat, nie można tego zastąpić kilkoma miesiącami politycznej debaty, to śmiertelnie niebezpieczne.
Grudzień 2015 roku. Aleksander Kwaśniewski wieszcz Trybunał Stanu dla urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy. Za ułaskawienie Marcina Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy w rządzie Prawa i Sprawiedliwości odpowiadają służby specjalne.
Czerwiec 2017 roku. Tadeusz Iwiński , były poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej, na Twitterze, tak komentuje prezydencki plan przeprowadzenia referendum konstytucyjnego: „PAD zamiast strzec Konstytucji, zgodnie z jej art.126,nazwał ją aktem „okresu przejściowego”. To absurd albo pomylenie z Małą Konstyt.z 1992r.”.
Kwiecień 2017 roku. Leszek Miller, były premier, w Wirtualnej Polsce o konflikcie związanym ze zmianami forsowanymi przez Zbigniewa Ziobrę, dotyczącymi Krajowej Rady Sądownictwa, mającymi de facto dać ministrowi polityczny nadzór nad nominacjami sędziowskimi: - Andrzej Duda powinien zawetować ustawę o KRS, ponieważ Konstytucja w tej sprawie nie pozostawia żadnej furtki interpretacyjnej. Konstytucja mówi jasno, że kadencja sędziów KRS ma trwać 4 lata, a nie do 4 lat. Prezydent ma okazję pokazać, że stoi na straży Konstytucji.
Wypowiedzi w obronie Konstytucji RP uchwalonej w 1997 roku jest dużo. Równie wiele jest ostrzeżeń, że prezydentowi Andrzejowi Dudzie za jej łamanie grozi Trybunał Stanu. Wraz z postępującą anihilacją Trybunału Konstytucyjnego (kolejna nominacja podpisana przez prezydenta szokuje - sędzią TK został były adwokat, dr Andrzej Zielonacki, któremu jego dwie byłe klientki zarzucają oszustwo) głosów mówiących o niszczeniu państwa prawa jest coraz więcej. I nie są one bezpodstawne, tylko, że jest rozkład państwa prawa w Polsce nie zaczął się jesienią 2015 roku, po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych czy też po zaprzysiężeniu prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy.
Śmiertelna choroba, na jaką na naszych oczach umiera państwo prawa - razem z ułomną, ale wciąż obowiązującą Konstytucją RP - zaczęła się wiele lat temu. Europa się podzieliła, kiedy George W. Bush szukał sojuszników w wojnie z Irakiem. Polski rząd, na którego czele stał wtedy Leszek Miller, uznał, że oto stajemy przez historyczną szansą stania się partnerem Ameryki (a przy okazji formacja postkomunistyczna mogła uznać, że może zapomnieć o tym, że wolno jej mniej). Wśród wielkich słów o walce z terroryzmem, podpartych tragedią Polaków, którzy zginęli w zamachu na World Trade Center, zawarto specyficzne porozumienie handlowe. Polacy (a dokładniej polskie służby specjalne - cywilne) zainkasowali ponoć 15 milionów dolarów. W zamian zgodzili się na utworzenie eksterytorialnego więzienia, niedaleko ośrodka szkoleniowego wywiadu w Starych Kiejkutach - do dyspozycji CIA.
I tu dochodzimy do sedna. Amerykanie, którym zazdrościmy tego, iż ich konstytucja jest krótka (poza preambułą, składa się z siedmiu artykułów tworzących trzy rodzaje władzy, ustanawiające prawa stanów i władzy federalnej i regulujących poprawki i zatwierdzanie Konstytucji oraz 27 poprawek), ten fundament Stanów Zjednoczonych traktują śmiertelnie poważnie. Tak poważnie, iż tajnych więzień nie ulokowali na terytorium swojego państwa, ale w państwach sojuszniczych i to według konkretnego klucza.
Do współpracy zaprosili kraje dawnego bloku komunistycznego i takie, gdzie demokracja w rozumieniu zachodnim nie jest najważniejsza. Dlaczego CIA nie utworzyła tajnych więzień w Stanach Zjednoczonych? Bo wspomniana konstytucja zabrania tortur, a w tajnych ośrodkach Agencji Wywiadowczej zastosowano nowy system przesłuchań, opracowany przez część amerykańskich psychiatrów, w którym standardem były właśnie tortury, mające wymusić na podejrzanych o terroryzm zeznania.
Artykuł 40 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej mówi jasno: „Nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu. Zakazuje się stosowania kar cielesnych.
Artykuł 41, par. 4. zaś głosi: „Każdy pozbawiony wolności powinien być traktowany w sposób humanitarny”.
Oba te artykuły zostały złamane - w sumie za niewielką cenę, bo wspomniane 15 milionów dolarów. I nikomu za to włos z głowy nie spadł. Nawet w sensie moralnym.
Kiedy w 2005 roku dziennikarka „The Washington Post” Dana Priest ujawniła istnienie nielegalnych więzień CIA, w których stosuje się tortury, wybuchł skandal. Nie tylko w Ameryce, gdzie okazało się, że część oficerów Agencji w imię zasad i wierności postanowiło ujawnić aferę. Również w Europie, gdzie zaczęto dochodzić, które państwa udostępniły CIA eksterytorialne obszary na tajne więzienia, gdzie przetrzymywano ludzi bez stawiania im zarzutów, za to po to, by ich torturować.
Parlament Europejski powołał do życia specjalną komisję, która miała wyjaśnić sprawę. A w Polsce, która szybko zaczęła być wymieniana jako jedno z miejsc, gdzie ulokowano tajne więzienie, zapanowała zmowa milczenia. W 2005 roku państwem rządziło Prawo i Sprawiedliwość, które zawarło cichy pakt o nieagresji z SLD i stanęło murem za Leszkiem Millerem i Aleksandrem Kwaśniewskim. Liga Polskich Rodzin w PE zaczęła zbierać podpisy pod petycją o pozbawienie Józefa Piniora polskiego obywatelstwa - bo jako jedyny domagał się wtedy wyjaśnienia sprawy. I to wtedy w Polsce zaczęło umierać państwo prawa i szacunek do Konstytucji RP.
Jeśli w 2005 roku i później uznano, że złamanie Ustawy zasadniczej w imię politycznego interesu (wątpliwego zresztą) jest możliwe, a tych, którzy podjęli takie decyzje nikt przed Trybunałem Stanu nie postawił, to czemu dzisiaj oburzamy się i prorokujemy Trybunał Stanu dla Andrzeja Dudy? Większość elit politycznych, prawnych, intelektualnych, wreszcie dziennikarskich w 2005 roku milcząco uznała, że Konstytucję łamać można...
Jeśli wtedy na łamach nie tylko konserwatywnej prasy ukazywały się artykuły i edytoriale uzasadniające stosowanie tortur - bo przecież w imię wyższych zasad w demokratycznym państwie prawa torturować można Araba, Afgańczyka, Tunezyjczyka, czy Marokańczyka porwanego na ulicy w biały dzień - to dzisiaj nie powinna nas szokować sprawa Igora Stachowiaka, który w ciemnej łazience na komisariacie był torturowany przez policjanta.
Jeśli więc dzisiaj Aleksander Kwaśniewski mówi o Trybunale Stanu dla Andrzeja Dudy, to brzmi w tym głęboki fałsz...