Państwo skąpi pieniędzy na pomoc ofiarom przemocy
Organizacje pozarządowe z Pomorza, wspierające ofiary przemocy, głównie kobiety i dzieci, otrzymują coraz mniejsze środki na swoją działalność od państwa. Do 31 grudnia na Pomorzu działała sieć 16 placówek pomocy osobom pokrzywdzonym. Likwidacja 10 jest już przesądzona, a los kolejnych wisi na włosku
- Ministerstwo Sprawiedliwości powiedziało nam wprost, że nie ma pieniędzy na pracę w terenie - mówi Danuta Krzemińska, prezes stowarzyszenia Interios, świadczącego pomoc terapeutyczno-prawną. - Będziemy musieli zamknąć wszystkie punkty mobilne, wciąż nie wiadomo, czy uda nam się utrzymać placówki w Gdyni, Tczewie, Kwidzynie i Chojnicach.
W dramatycznej sytuacji jest Centrum Praw Kobiet. Z kolei Centrum Interwencji Kryzysowej w Gdańsku od dwóch lat nie dostaje z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym, którym dysponuje Ministerstwo Sprawiedliwości, ani złotówki.
- Ochrona przed przemocą jest priorytetem działań podejmowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości - zapewnił wczoraj Sebastian Kaleta, rzecznik resortu sprawiedliwości.
W jednym z człuchowskich mieszkań tuż przed Sylwestrem konkubent dotkliwie pobił młotkiem 30-letnią matkę na oczach dwojga dzieci. Kobieta trafiła do szpitala. Przy okazji wyszło na jaw, że już wcześniej zgłaszała, że mężczyzna znęca się nad nią.
Takich zgłoszeń, w ramach Niebieskiej Karty, na Pomorzu policja odnotowuje około 3 tys. rocznie. Jednak skala problemu może być znacznie większa. Z badań występowania przemocy w rodzinie, przeprowadzonych w Gdańsku wynika, że zaledwie 6 procent dorosłych ofiar przemocy i 3 proc.tych, którzy zetknęli się z przemocą wobec dzieci , skorzystało z pomocy polegającej na uruchomieniu procedury założenia Niebieskiej Karty. A to oznacza, że na Pomorzu wsparcia może oczekiwać między 50 a 100 tys. dręczonych, głównie kobiet i dzieci.
Zasada jest taka - im dalej od Trójmiasta, tym mniejsza szansa, że wyjdą z koszmaru.
Los Wandy
Wanda (imię zmienione), mama dwojga dzieci, żyła w koszmarze od lat. Bita, kopana, szarpana . Często słyszała, ze konkubent ją zabije. Przemoc zniszczyła kobietą, która nosiła się z myślami samobójczymi.
- Wandę i dzieci objęliśmy wszechstronnym wsparciem - mówi Krzysztof Sarzała, koordynator oddziału Fundacji Dzieci Niczyje w Gdańsku, szef Centrum Interwencji Kryzysowej. - Trafili najpierw do prowadzonego przez nas hostelu, potem do mieszkania socjalnego przekazanego przez miasto.
Bogatsze samorządy, takie jak Gdańsk, czy też Gdynia i Pruszcz Gdański (ofiary przemocy z obu gmin mogą schronić się w Specjalistycznych Ośrodkach Wsparcia) mają szansę na skuteczniejszą pomoc osobom dotkniętym przemocą. Nie robią tego sami, ofertę „pomocową” wzbogacają stowarzyszenia i fundacje.
- Bardzo dobrze układa się współpraca z organizacjami pozarządowymi, które uzupełniają nasze działania - mówi Sylwia Ressel, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
Całodobowe dyżury, psycholodzy, pedagodzy, prawnicy, lekarze - wszystko to działa głównie dzięki pieniądzom samorządów i sponsorów. Przed dwoma laty znaczące wsparcie finansowe na działalność organizacji pomagających pokrzywdzonym pochodziło z Funduszu Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem i Pomocy Postpenitencjarnej.
Fundusz wypełnia lukę
Od 2012 roku sądy orzekają nawiązki na jeden fundusz celowy, którym dysponuje Ministerstwo Sprawiedliwości. Pieniądze przekazywane sa na dwa cele: pomoc dla ofiar i świadków przestępstw oraz pomoc postpenitencjarna dla osadzonych. Organizacje pozarządowe uczestniczą w ogłaszanych przez resort sprawiedliwości konkursach. Kwota do podziału nie jest mała - w ub. roku tylko na pomoc ofiarom przestępstw można było przeznaczyć prawie 40 mln zł.
- Przez kilka lat dostawaliśmy z Ministerstwa Sprawiedliwości setki tysięcy złotych rocznie na projekty - wspomina Krzysztof Sarzała. - Dzięki nim prowadziliśmy przy CIK w Gdańsku Ośrodek Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem. Były pieniądze na pomoc prawną, edukację, dożywianie, ochronę zdrowia. Na początku 2016 r. resort ogłosił konkurs, który po dwóch miesiącach został zawieszony.Od dwóch lat nie dostajemy od państwa na CIK w Gdańsku i PIK w Starogardzie Gd. ani złotówki.
Fundacje, współpracujące z samorządami dużych miast dają radę. Gorzej, gdy pomoc ma objąć osoby poszkodowane z małych miejscowości.
- Tej pomocy w województwie jest za mało. Fundusz pozwala wypełniać lukę - mówi Danuta Krzemińska z Pomorskiego Centrum Terapeutyczno- Prawnego Interios. Tłumaczy, że właściwie nie ma drugiego instrumentu, który pozwoliłby na tak kompleksowe, interdyscyplinarne wsparcie kobiet dotkniętych przemocą domową. - Opieka społeczna organizowana przez gminy nie wystarcza. Mówię to jako osoba z 25-letnim doświadczeniem terapeutycznym. W ośrodkach pomocy społecznej pracuje wiele osób z wielkim sercem, ale ich wysiłki często toną w zalewie papieru. Stąd, mimo że jestem wściekła za najnowsze wytyczne projektowe, to składam ukłon w stronę rządu za ten fundusz - dodaje.
Wytyczne nakazują m.in. by w każdym punkcie pracowała osoba zatrudniona na pełen etat. Przez ten zapis Interios będzie musiał zrezygnować z „punktów mobilnych” w mniejszych miejscowościach, do których dojeżdżał zatrudniony przez centrum specjalista.
Kolejną kłodą jest obniżony aż o 200 tys. złotych poziom maksymalnej dotacji na jeden projekt. W efekcie budżet organizacji, działających na większym obszarze, niż jedno miasto przestał się dopinać.
- Nasze wsparcie nie ogranicza się do jednorazowej porady. Z niektórymi osobami pracujemy cały rok, bo tego potrzebują. Składa się na to terapia, pomoc prawna, aktywizacja zawodowa, pomoc w znalezieniu mieszkania - mówi Monika Szlachcikowska, odpowiedzialna za pierwszy kontakt z pokrzywdzonymi w „Interios”. - Włożyliśmy cztery lata ciężkiej pracy w to, by stworzyć sieć pomocy docierającej do rzeszy ludzi na Pomorzu, głównie kobiet potrzebujących wsparcia.
Skasowana sieć
Do 31 grudnia w województwie pomorskim Ministerstwo Sprawiedliwości finansowało 16 placówek i punktów pomocy osobom pokrzywdzonym. 14 z nich prowadził właśnie Interios. Oprócz ośrodka w Gdyni, utrzymywał filie w Kwidzynie, Tczewie i Chojnicach. Przy nich funkcjonowało dziesięć punktów mobilnych. Dzięki nim na pomoc psychologiczną, prawną, materialną, a nawet komorniczą mogły liczyć osoby ze Starego Dzierzgonia, Gardei, Gniewa czy Jastarni. W samych tylko Brusach do punktu zgłosiło się w ub. roku około 40 osób potrzebujących pomocy, głównie kobiet - ofiar przemocy domowej.
Od 1 stycznia pomoc ogranicza się wyłącznie do spisania danych kontaktowych zgłaszających się kobiet. Nie wiadomo bowiem czy Interios otrzyma dotację na kolejny rok działalności. Ministerstwo miało rozstrzygnąć konkurs do 23 grudnia, ale w ostatniej chwili przedłużyło termin do najbliższego piątku. Jeśli oferta Interiosu zostanie odrzucona przez resort, cała sieć kilkunastu placówek terenowych zostanie skasowana. Do konkursu zgłosiło się jeszcze pięć innych organizacji, ale w planach mają uruchomienie placówki tylko w Gdańsku, ewentualnie w Słupsku.
Danuta Krzemińska tłumaczy, że tego typu placówki, jakie prowadzi jej stowarzyszenie, nie są szpitalem, w którym po godzinach można robić komercyjne zabiegi i w ten sposób dorabiać do podstawowej działalności.
przemoc domowa, mimo że żyjemy w XXI wieku, wciąż jest tabu. „Tak musi być”, mówią sobie kobiety i tkwią w toksycznych relacjach latami
- Pracujemy dla ludzi biednych, tkwiących w potrzasku - mówi prezes Interiosa. -A gdzie zgłosi się kobieta, matka trójki dzieci, żyjąca na malutkiej wsi, gdy mąż ją pierze po każdym powrocie z warsztatu albo pola? Dla niej wyzwaniem jest już sam wyjazd do najbliższej miejscowości powiatowej. Nie wspominając już o blokadach wewnętrznych. Bo przemoc domowa, mimo że żyjemy w XXI wieku, wciąż jest tabu. „Tak musi być”, mówią sobie kobiety i tkwią w toksycznych relacjach latami. Wbrew pozorom mają one niesłychany hart ducha. Trzeba tylko wesprzeć je, by uruchomić w nich zdrowe myślenie. Pan sobie nie zdaje nawet sprawy jaką satysfakcję poczułam, gdy jedna z naszych pań, matka trojga dzieci, po 20 latach gnębienia psychicznego i ekonomicznego, przekonana, że nie zasługuje na zaspokojenie nawet podstawowych potrzeb życiowych, stanęła na nogi. Jak cieszyłam się, kiedy po raz pierwszy ośmieliła się w domu powiedzieć swojemu mężowi, alkoholikowi, że ona też ma wobec niego oczekiwania, także finansowe. I wreszcie, gdy na tyle uwolniła się od niszczącej ją relacji, że złożyła pozew rozwodowy i zażądała alimentów, wyprowadziła się z domu i po latach bezrobocia znalazła wreszcie pracę.
Krzemińska przyznaje, że takich historii z happy endem nie jest mało. Każda jednak wymagała ogromnej pracy i determinacji ze strony osób doświadczających przemocy. Bez wsparcia z zewnątrz szanse na wyjście z kręgu przemocy drastycznie maleją.
Los Wandy - pointa
Mimo starań wielu dobrych ludzi, historia Wandy może mieć tragiczne zakończenie. Sprawca brutalnej przemocy wprawdzie trafił do aresztu, a potem stanął przed sądem, jednak został skazany jedynie na trzy miesiące pozbawienia wolności. Już podczas rozprawy odgrażał sie, że „załatwi” kobietę i osoby, które jej pomagały.
Wyszedł z więzienia. Nie ma zakazu zbliżania się do kobiety. Odszukał Wandę i jej dzieci. Grozi im pod oknami.
Tuż przed zamknięciem niniejszego wydania do naszej redakcji wpłynęła odpowiedź Ministerstwa Sprawiedliwości. Resort podkreśla w niej, że co prawda pula środków w ramach obecnego konkursu wynosi tylko 16 mln zł, ale ministerstwo „nie wyklucza ogłoszenia kolejnego” w 2017 roku .
- Aktualnie w resorcie trwają prace mające na celu optymalizację sposobu dysponowania środkami z funduszu - informuje Wioletta Olszewska z ministerstwa.