Paranormalne tajemnice Gdyni: Urny z ulicy Bema
W samym sercu śródmieścia Gdyni, nieopodal budynku urzędu miasta, pod ziemią nadal spoczywają pozostałości po cmentarzysku z epoki kultury pomorskiej. Jakie tajemnice kryją się pomiędzy ul. Bema, a al. Piłsudzkiego? Dlaczego starano się ukryć odkrycie grobów?
Podczas deszczowego marca 1949 roku spora część centrum Gdyni była wielkim placem budowy. Wytyczano obszary nowych osiedli, budowano nowe kamienice i budynki, tak potrzebne dla odbudowującego ład po wojennych trudach miasta. Do Gdyni przybywali też coraz to nowi przyjezdni w poszukiwaniu pracy, powracały całe rodziny po wojennych tułaczkach.
Pośród charakterystycznych i zapełniających się nowymi domami miejsc w śródmieściu wyróżniały się pola sąsiadujące z przedwojenną willą Szczęść Boże, należącą do Jana Górskiego. To właśnie na nich, pośród łanów zbóż, wyrastały nowoczesne - jak na tamte czasy - bloki oficerskie przeznaczone dla personelu wojskowego oraz licznych rodzin mundurowych, nierzadko przybyłych z głębi kraju.
Posuwające się sprawnie naprzód prace przerwało tajemnicze znalezisko. Podczas wykonywania głębokich wykopów pod fundamenty przyszłych budynków odnaleziono cenne i wyjątkowe stanowiska grobów skrzynkowych.
Łopatą w prastare naczynia
Po odkryciu skrzyń, kryjących urny oraz drobne ozdoby z żelaza, brązu, szkła i bursztynu na placu budowy zapanował zamęt. Czy wstrzymać prace, czy może po prostu zakopać znalezisko z powrotem w ziemi i działać zgodnie z planem, którego czas na wykonanie się kurczył?
Robotnicy wybrali drugą opcje i zaczęli tłuc prastare naczynia oraz atakować skrzynie łopatami, rozczłonkowując je na mniejsze części pozwalające na dalsze prace nad fundamentami budynków. Starano się szybko zatuszować to, co odnaleziono w wykopach, aby nie interesować sprawą opinii publicznej. Na szczęście wieści o niezwykłym znalezisku trafiły szybko pocztą pantoflową do Wincentego Ogonowskiego, nauczyciela z Publicznej Szkoły Podstawowej nr 18 w Gdyni, członka Polskiego Towarzystwa Prehistorycznego. Powiadomiły go ciekawskie dzieci, będące jego uczniami.
Zainterweniował natychmiast, ratując spod łopat robotników trzy skorupy gliniane i zaopiekował się nimi, planując przekazanie ich do muzeum, co w przyszłych latach nastąpiło (urny spoczywają obecnie w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku). Znalezisko wówczas nie spowodowało szoku wśród władz miejskich i archeologów, ale pozwolono panu Wincentemu prowadzić prace badawcze na terenie budowy, wraz z Irmą Hansen-Kucharską. Rok po pierwszym odkryciu, w 1950 roku aż kilkukrotnie znajdywano kolejne relikty przeszłości i kolejne groby skrzynkowe. Prace znacząco utrudniała ekipa robotnicza, która często z premedytacją niszczyła cenne wykopaliska, utrudniając oszacowanie, ile dokładnie grobów mogło się znajdować na tym terenie. Wiek znalezisk szacowany był na 650-500 p.n.e.! (pierwsza faza rozwojowa kultury pomorskiej).
Dom zmarłego w miniaturze
W pradawnych czasach wierzono, iż osoby zmarłe prowadzą wewnątrz grobu całkiem podobne życie do tego ziemskiego, jakie prowadzą osoby żyjące - piją, zbierają się na uczy, polują, jedzą, grają na instrumentach. Dzięki temu powszechnemu wierzeniu grób był urządzony niczym zminiaturyzowany dom zmarłego człowieka. Starano się, aby umieścić w nim wszystko to, co mogło się przydać w życiu pośmiertnym. Ważnym elementem były też ulubione ozdoby, naszyjniki czy fibule (rodzaj biżuterii). Prochy składowano w tzw. urnach twarzowych, posiadających elementy oblicza zmarłego umieszczane na powierzchni.
Na popielnicach (urnach) wydobytych z terenu obecnych bloków oficerskich widoczne były też elementy magiczne, takie jak zaznaczona potrójna linia i wyryte pod nią trójkątne symbole, symbolizujące granice między światem żywych i umarłych. Podobne ryciny pojawiały się też na wykopanych w XIX wieku grobach w obecnej dzielnicy Redłowo. Warto dodać, iż tego rodzaju zdobienia występują na popielnicach tej kultury stosunkowo rzadko.
Znalezisko z okolic bloków oficerskich, od momentu jego odkrycia, zaczęło być opisywane w naukowych publikacjach i periodykach, mimo zniszczenia przez robotników sporej części ważnych elementów. W 1952 roku resztki grobów znajdowano też pod wzgórzem, na którym budowano przedszkole Marynarki Wojennej (obecne przedszkole nr 52 przy ul. Krasickiego 4), a na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku podczas wykopów pod fundamenty pobliskich wieżowców. Świadczy to o tym, iż skupisko grobów odkryte przy ul. Bema jest tylko częścią większego kompleksu, którego obecne badania są niemożliwe ze względu na zabudowę tego terenu. Czy to możliwe, że wzgórze, na którym stoi przedszkole było miejscem osady lub kultu? Nie można wykluczyć takiej możliwości.
Czy to bomba energetyczna?
Przepytując starszych mieszkańców okolicy - tych, którzy pamiętają przeprowadzkę do oficerskich budynków, jak i tych, którzy od lat mieszkają w wieżowcu Bema 29B można natknąć się na kilka opowieści ocierających się o zdarzenia paranormalne. Wszystkie związane są z jakąś wyczuwalną dziwną i niepokojącą energią, ujawniającą się w stukocie szaf, czy spadaniu przedmiotów z półek. Można być sceptycznym i przypisywać je zjawiskom typowym dla budynku z wielkiej płyty, szczególnie po oddaniu do użytku (osadzanie się szkieletu wieżowca). Istnieje jednak możliwość obecności w tamtym miejscu tzw. bomby energetycznej.
Cmentarze oraz miejsca pochówku związane ze śmiercią są ogromnymi skupiskami energii. Im większy jest cmentarz, tym większa jest możliwość wyczuwania przez człowieka specyficznych wibracji. Wiążą się one z poczuciem niepokoju, albo przeciwnie - ulgą i atmosferą zadumy. Odnotowywano nawet naukowo wahania pola elektromagnetycznego! Czy są one związane z cmentarzyskiem?
Światełka na dawnym cmentarzysku
Według niektórych mieszkańców, po odkryciu grobów skrzynkowych naturalny ład miejsca będącego od wieków cmentarzyskiem został naruszony, stąd w okolicy roztaczać się zaczęła specyficzna aura, która z biegiem lat zniknęła po niemal kompletnym zabudowaniu dawnego miejsca pochówku... Po wybudowaniu bloków, na terenie dawnego gospodarstwa Górskiego i willi Szczęść Boże widywano niewielkie białe światełka, mniejsze od błędnych ogników manifestacje energii. Znawcy tematu, nazywają je „orbami” (od okrągłego kształtu).
Mimo kontrowersyjności tez, stawianych przez badaczy paranormalnych zjawisk, „orby” są właśnie energią niematerialną, która widywana jest na cmentarzach i która wiąże się z przeszłością danego miejsca naznaczonego dramatycznymi wydarzeniami. Kontrowersje polegają na tym, iż ciężko odróżnić ich prawdziwe zdjęcia od fałszywych. Problemem jest duże podobieństwo do efektu prześwietlenia kliszy (charakterystycznego dla robienia zdjęć z lampą nocą). Jednak może „orby” wciąż się pojawiają na tym obszarze, i są właśnie tymi światłami, które widywano i opisywano na portalach w okolicy Willi Hutten-Czapskiej przy ul. I Armii WP - w bliskim sąsiedztwie prastarych grobów? Wiele pytań dotyczących tego, co jeszcze kryje ziemia u podnóża Kamiennej Góry pozostaje bez odpowiedzi.