Park, czyli cmentarz. Miasto, które stąpa po kościach
Prawosławni swoich zmarłych wspominają inaczej niż katolicy. Nie stoją nad mogiłami w smutku i zadumie, ale w czasie radawnicy ucztują na grobach, dzieląc się swoją radością ze zmarłymi, zostawiając im posiłek i stakanczik wódki. Jednak nawet oni ze zgrozą przyjęliby wiadomość o tym, że w dużym mieście cmentarz przerobiono na park, rozbierając i sprzedając nagrobki, niwelując teren i wygradzając alejki. W ten sposób bydgoszczanie od 70 lat spacerowali, odpoczywali, bawili się i umawiali na randki, stąpając po ludzkich kościach przykrytych niewielką warstwą ziemi.
To, że w parku Witosa nie było prawidłowo przeprowadzonych ekshumacji, nie jest współczesnym odkryciem. Wiedziała o tym doskonale większość bydgoszczan starszego pokolenia, nazywając ten teren żartobliwie „parkiem sztywnych”. Na ludzkie kości trafiali ogrodnicy sadzący tu krzewy i urządzający klomby, znajdywali je przypadkowi przechodnie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień