Parkomaty inwigilują kierowców?
Kontrowersje. Warszawski sąd stwierdził, że obowiązek podawania numeru rejestracyjnego pojazdu jest niezgodny z prawem.
Ten wyrok może być impulsem do zmian również w Krakowie. Jeden z mieszkańców Warszawy uznał, że obowiązek wpisywania do parkomatu numeru rejestracyjnego auta - przy wnoszeniu opłaty za postój w strefie płatnego parkowania - narusza jego prywatność. I zaskarżył uchwałę stołecznej Rady Miasta w tej sprawie. A sąd przyznał mu rację i stwierdził, że została ona przyjęta z naruszeniem prawa.
Wyrok warszawskiego sądu administracyjnego nie jest jeszcze prawomocny. Stołeczni urzędnicy zamierzają się od niego odwołać. - Można jednak przypuszczać, że mieszkańcy Krakowa, zachęceni warszawskim wyrokiem - szczególnie jeśli zostanie podtrzymany przez Naczelny Sąd Administracyjny - też skierują skargę do sądu, by nie musieć podawać numerów rejestracyjnych - mówi Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon. Bo w Krakowie, w dużej części parkomatów (w około połowie, ustawionych m.in. na Grzegórzkach) też trzeba podawać numer rejestracyjny pojazdu.
Krakowscy urzędnicy, tak jak stołeczni, wprowadzając ten obowiązek argumentowali, że ma on zapobiec oszustwom. Chodziło o wyeliminowanie sytuacji w których dwóch kierowców przyjeżdża o jednym czasie do strefy płatnego parkowania i tylko jeden z nich dokonuje opłaty. A drugi, po otrzymaniu opłaty karnej (50 zł) składa reklamację i przedstawia bloczek kolegi jako dowód, że zapłacił za postój. Urzędnicy przekonywali też, że na wpisywaniu numerów rejestracyjnych kierowcy skorzystają, bo w przypadku zgubienia bloczka, dane o zakupie są w systemie. I planowali wymienić w kolejnych podstrefach parkomaty na nowe, z klawiaturą do wpisywania numerów.
Wielu mieszkańców Krakowa zwracało uwagę jednak, że ten obowiązek tylko wydłuża procedurę opłaty za postój a bloczek trudno zgubić, bo nie nosi się go przy sobie, tylko wkłada za szybę. Po drugie w przypadku podejrzenia oszustwa urzędnicy mogą po prostu zgłosić sprawę odpowiednim służbom. - Mój klient uznał, że naruszane jest jego prawo do prywatności i może to prowadzić do inwigilacji. Urzędnicy i służby mogą bowiem na podstawie numerów rejestracyjnych, sprawdzać dokładnie, gdzie jeżdżą kierowcy danego dnia, gdzie się zatrzymują itd. - mówi Tomasz Ludwik Krawczyk, adwokat z kancelarii GKR Legal, który reprezentuje mężczyznę przed sądem.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie stwierdził, że warszawscy urzędnicy nie wykazali podstawy prawnej pozwalającej na przetwarzanie tego typu danych. Nie przekonali też sądu, że podawanie numerów rejestracyjnych jest konieczne. - Będziemy się odwoływać od tej decyzji, szczególnie, że kontrola Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych nie wykazała nieprawidłowości - mówi Bartosz Milczarczyk, rzecznik warszawskiego magistratu.
Jeśli wyrok zostanie utrzymany, stołeczni urzędnicy będą musieli przeprogramować swoje parkomaty, by nie żądały podawania numeru rejestracyjnego. - Wydaje mi się, że jeśli jakiś mieszkaniec Krakowa zaskarżyłby krakowską uchwałę dotyczącą strefy płatnego parkowania, to wyrok byłby podobny, bo miasto musiałoby podać argument, że numery rejestracyjne są im konieczne np. do weryfikacji, czy ktoś wniósł opłatę za parkowanie. A warszawski sąd uznał, że nie są one konieczne - mówi adwokat Tomasz Ludwik Krawczyk.
Krakowscy urzędnicy nie zamierzają na razie podejmować żadnych działań i zmieniać ustawień w parkomatach. - Nie wiemy jak zareagują władze Warszawy, nie znamy uzasadnienia wyroku, a co więcej - dotyczy on uchwały warszawskiej a nie krakowskiej. Trzeba poczekać aż sprawa stanie się ostateczna - mówi Jan Machowski z biura prasowego urzędu miasta Krakowa.
- Jeżeli wyrok warszawskiego sądu, dotyczący sytuacji w stolicy nie zmieni się i będzie prawomocny, będzie trzeba się zastanowić, czy w Krakowie też nie znieść obowiązku wpisywania numerów rejestracyjnych. Mnie osobiście jednak ich podawanie nie przeszkadza - mówi Teodozja Maliszewska, wiceprzewodnicząca komisji infrastruktury Rady Miasta Krakowa.