Pasja czy obsesja? Kiedy pasja rozwija, a kiedy staje się niebezpieczna?
Pasja nadaje naszemu życiu sens. Ale może też skłaniać do niebezpiecznych zachowań, przerodzić się w obsesję, poważne uzależnienie albo pracoholizm – mówi Karolina Mudło-Głagolska.
Z Karoliną Mudło-Głagolską, badaczką pasji i obsesji, rozmawia Lena Szuster
Wszyscy mamy pasje?
W większości. Z badań, które przeprowadziłam, wynika, że ponad 82 proc. Polaków posiada jakąś pasję. Tutaj wypada dodać, że pasje są bardzo, bardzo różne, większe, mniejsze i całkiem nieoczywiste. To może być nie tylko bieganie, gra w piłkę, wspinaczki górskie, szeroko pojęta twórczość, gotowanie, ale też na przykład czytanie książek, słuchanie muzyki, a nawet… oglądanie telewizji. Najkrócej rzecz ujmując, pasja to coś, co kochamy robić – integralna część naszej tożsamości.
Czyli trochę jak zainteresowania albo hobby, tylko…
Tylko inaczej (śmiech). Rzeczywiście pasje i zainteresowania są pod pewnymi względami podobne – poświęcamy im czas, angażujemy się, uważamy za istotne. Jednak z punktu widzenia psychologii wyraźne się różnią. Zainteresowania nas nie definiują, ale pasje już tak – to styl życia, sposób myślenia, nasza tożsamość. Zajęcie, z którym czujemy się głęboko związani. Dlatego pasjonat biegania będzie myślał o sobie jako o biegaczu, pasjonat surfowania nazwie się surferem i tak dalej. Często jest w tym ukryty wysiłek, motywacja, dążenie do czegoś, co uznajemy za przyjemne. Chociaż jako najważniejszą różnicę wskazałabym dwuwymiarowość pasji.
To znaczy?
Pasję dzielimy na harmonijną i obsesyjną. Takie rozróżnienie wprowadził Robert Vallerand, znany kanadyjski badacz i profesor. Zachodnia nauka zajmuje się tematem pasji na poważnie od dłuższego czasu, za to u nas wciąż jest to zagadnienie nieodkryte, trochę zapomniane. Nie dlatego, że nie mamy pasji… Ale może nie do końca je rozumiemy? To coś, co na pewno warto zmienić, bo pasje w znaczący sposób wpływają na całe nasze życie: relacje z bliskimi, pracę, umiejętność odpoczynku, zaangażowanie. Ten wpływ może być zarówno budujący, jak i destrukcyjny.
Domyślam się, że posiadanie pasji harmonijnej jest dla nas korzystne?
W tym wymiarze pasji to, co robimy, robimy dla siebie. Nasza motywacja jest wewnętrzna: lubię gotować, więc szukam nowych przepisów, eksperymentuję i to daje mi satysfakcję, nikt nie musi mnie chwalić, ba, nawet jeżeli jakaś potrawa mi nie wyjdzie, nie będzie problemu. Samo działanie i zaangażowanie są nagrodami. Dlatego ludzie z pasją harmonijną często są bardziej pewni siebie i swojej wartości, lepiej też radzą sobie w pracy oraz relacjach.
A co z pasją obsesyjną?
Jej motywacja jest zewnętrza – ktoś musi nas pochwalić, docenić i nagrodzić. Zadowolenie jest całkowicie uzależnione od opinii innych. Trzymając się przykładu kulinarnego: nie będziemy usatysfakcjonowani, dopóki nie usłyszymy, że nasza nowa potrawa jest smaczna i wszystkim przypadła do gustu albo na naszym blogu czy instagramie nie otrzymamy określonej liczby pozytywnych komentarzy i polubień.
Nagrodą nie jest działanie – ale uwaga i aprobata społeczna. Uzależniamy się od niej i w efekcie tracimy kontrolę nad tym, co robimy. Jak łatwo się domyślić, stąd już tylko krok do różnych niebezpiecznych zachowań.
Na przykład jakich?
Takich, w których ze względu na pasję ryzykujemy zdrowiem lub życiem. W jednym z moich badań skupiłam się na rowerzystach sezonowych oraz całorocznych. Jak się okazało, ci drudzy znacznie częściej przejawiali cechy pasji obsesyjnej. Nie zwracali uwagi na niebezpieczne warunki pogodowe, lekceważyli kontuzje, nierealistycznie oceniali zagrożenia. Innymi słowy: byli skłonni podjąć większe ryzyko. Myślę, że wyniki tych badań można w dużym stopniu przełożyć też na inną aktywność sportową, uprawianą rekreacyjnie i zawodowo.
A czy nie jest tak, że niektóre pasje bardziej sprzyjają obsesji niż inne? Chociażby sporty ekstremalne?
W teorii nie ma znaczenia, co jest obiektem naszej pasji – czytanie, malowanie, nurkowanie, wspinaczka czy skoki ze spadochronem. Nawet tak bierna i zdawałoby się niewinna pasja jak oglądanie seriali może się przerodzić w obsesję albo uzależnienie. Kluczowa jest umiejętność realnego ocenienia swoich sił, stanu fizycznego i psychicznego, możliwości oraz skali niebezpieczeństwa. Jeżeli na przykład pomimo kontuzji i złych warunków pogodowych nie potrafimy odpuścić i dalej wchodzimy na górę, coś na pewno jest nie tak. Wówczas to nie my sprawujemy kontrolę – rządzi nami pasja. Tyle teorii. Pozwolę sobie jednak trochę pogdybać…
Wydaje mi się, że rzeczywiście wśród ludzi uprawiających sporty ekstremalne, takie jak na przykład himalaizm, może być więcej pasjonatów obsesyjnych. W grę wchodzi duże zagrożenie, skłonność do szafowania swoim zdrowiem, niemałe nakłady finansowe, ale też mnóstwo innych czynników: adrenalina, charakter, ocena społeczna. To na pewno ciekawy temat. Może kiedyś będę mogła go dokładniej zgłębić!
Na razie przebadałaś na przykład środowisko hazardzistów. Co odkryłaś?
Że uzależnieni gracze mają wyższy wynik pasji obsesyjnej, a niższy harmonijnej. Podobne wyniki osiągnęli też inni zajmujący się tym tematem naukowcy. Wniosek z tego prosty: pasja obsesyjna wiąże się z uzależnieniem, może je nawet poprzedzać. W obu przypadkach problemem jest utrata kontroli.
Kiedy jeszcze możemy stracić kontrolę nad pasją?
Częstym problemem jest pasja obsesyjna w pracy. Na pewno słyszałaś powiedzenie: „Znajdź pracę, która będzie twoją pasją, a nie przepracujesz ani jednego dnia”. Rzeczywiście realizowanie się w sferze zawodowej, poczucie, że robimy coś fajnego, przekłada się na dużo pozytywnych, wymiernych korzyści. Jesteśmy na przykład mniej zmęczeni. Potwierdziły to badania, które przeprowadziłam na nauczycielach. Wyszło w nich, że nauczyciele z pasją harmonijną są bardziej zmotywowani, skoncentrowani i aktywni od kolegów z pasją obsesyjną… lub w ogóle bez pasji. Angażują się w pracę, cenią ją, czerpią przyjemność z wykonywanych zadań, czują się spełnieni, ale przy tym potrafią zachować równowagę pomiędzy pracą a innymi sferami życia.
Przy pasji obsesyjnej tej równowagi nie ma?
Jest bardzo zachwiana. Poświęcamy się pracy nawet kosztem życia osobistego, na przykład późno wracamy do domu, nie mamy czasu wolnego, na urlopie nie możemy odłożyć telefonu, zaniedbujemy rodzinę i tak dalej. To powoduje różnego rodzaju napięcia i konflikty.
Brzmi jak pracoholizm.
Bo pasja obsesyjna jest podobna do pracoholizmu – to przedkładanie obowiązków zawodowych ponad wszystko inne. Tylko powody są odmienne. Pracoholicy nie kochają swojej pracy i nie utożsamiają się z nią, właściwie nie ma dla nich znaczenia, czym się zajmują. To takie myślenie w stylu: „Muszę ciężko pracować, nawet jeżeli nie lubię tego, co robię”. Tymczasem dla pasjonatów obsesyjnych ważna jest konkretna praca i związane z nią benefity, aprobata społeczna, możliwość samookreślenia, nadania sobie znaczenia: „Jestem lekarzem”, „Jestem prawnikiem”, „To zajęcie mnie napędza”.
Taka osoba będzie ciężko przeżywać utratę pracy.
To bardzo interesujące zagadnienie! W planach mam badanie osób przechodzących na emeryturę. Chcę sprawdzić, jaki wpływ ma pasja na naszą zdolność adaptowania się do nowych sytuacji, szczególnie zawodowych. Zakładam, że emeryci z pasją harmonijną poradzą sobie lepiej, wykażą się większą elastycznością, znajdą nowe zajęcia i zainteresowania.
Z kolei pasjonaci obsesyjni będą kurczowo trzymać się przeszłości i zaangażowania w pracę, której już nie mogą wykonywać. W efekcie – poniosą psychiczne i fizyczne konsekwencje. Nierzadko mówi się przecież, że ktoś po przejściu na emeryturę „stracił sens życia” albo „nie może się odnaleźć”. Okazuje się więc, że pasja obsesyjna niesie ze sobą bardzo długofalowe, negatywne skutki.
Tylko – od czego zależy, czy nasza pasja będzie obsesyjna, czy harmonijna?
To bardzo indywidualna sprawa, chociaż… Na początku wspomniałam, że według moich badań ponad 82 proc. Polaków ma jakąś pasję. Czasem jest obsesyjna, czasem harmonijna, wiek nie gra tutaj żadnej roli, ale edukacja już tak – osoby z niższym wykształceniem bardziej skupiają się na oczekiwaniach społecznych, premiach lub wynagrodzeniu, czyli motywacjach zewnętrznych. To sprzyja rozwijaniu obsesyjnej pasji pracy. W takiej sytuacji wyuczony zawód i kompetencje stają się powodem do dumy oraz sposobem na zdobycie szacunku.
Z kolei pasje osób z wykształceniem wyższym częściej przebiegają harmonijnie. Dlaczego? Przyczyną może być większa pewność siebie, większe zarobki, a więc też większa elastyczność i otwartość. Pasja jest wówczas zaspokojeniem wewnętrznej potrzeby, a nie odpowiedzą na jakieś zewnętrzne czynniki czy wymagania. Co ciekawe, pasja obsesyjna jest też częstsza u mężczyzn.
Skąd taka różnica?
Może to wynik wciąż mocno utrwalonych, tradycyjnych ról społecznych? Jest jeszcze przecież takie myślenie, że mężczyzna musi utrzymywać rodzinę, dbać o finanse, robić karierę, kobieta za to powinna zajmować się domem. I rzeczywiście we wczesnej dorosłości kobiety kładą spory nacisk na pasję relacji – na związki, budowanie rodziny, wychowywanie dzieci.
Skoro już o wychowywaniu mowa – czy możemy zaszczepić w dziecku pasję? I to jeszcze tę dobrą? Harmonijną?
Możemy, a nawet powinniśmy (śmiech). Choć tak naprawdę nie do końca jeszcze wiemy, skąd się biorą pasje. Rodzimy się z predyspozycją do jakiegoś konkretnego zajęcia? Zaczynamy je lubić dopiero z czasem? Odkrywamy w sobie? To pytania, na które my, psychologowie, wciąż szukamy odpowiedzi. Myślę jednak, że już jako dzieci mamy w sobie takie zalążki pasji, interesujemy się pewnymi tematami bardziej niż innymi, lubimy coś robić, pochłania nas jakieś zajęcie. I to od postaw dorosłych, którzy nas otaczają, w dużej mierze zależy, co wydarzy się dalej. Jak się rozwiniemy. Co będzie nas motywować.
Na pewno ważne jest stworzenie takich warunków, w których dziecko samo będzie odkrywało swoją pasję, bez odgórnego narzucania czy przymuszania. Nie można powiedzieć na przykład: „Dzisiaj przez cztery godziny grasz na pianinie” albo „Musisz się uczyć angielskiego”. To działa zupełnie w złą stronę, rodzi niechęć i presję. Oczywiście nasze pociechy potrzebują też ram i zasad, powinniśmy więc pokazywać im, jak działa świat, co można, a czego nie można zrobić, jak być uprzejmym dla innych, przestrzegać prawa i tak dalej. Ale w obrębie tych ram warto umożliwić maluchowi samodzielne podejmowanie inicjatyw. Dać mu autonomię. Nie kontrolować nadmiernie.
Chwalić za zaangażowanie i inicjatywę?
Chwalić – ale mądrze. Rozmawiać z dzieckiem, wspierać, doceniać samo działanie i proces, nie zaś efekt końcowy, jakikolwiek by on nie był. Zapytać: „Jesteś szczęśliwa, kiedy się tym zajmujesz?”. Albo powiedzieć: „Może tym razem ci się nie udało, ale ważne, że spróbowałeś”. Nie karać za niepowodzenia, ale też nadmiernie nie nagradzać za sukcesy. Bo kary i nagrody mogą zbudować negatywny wzorzec motywacji. Dla dziecka ważniejsze od pasji staną się pochwały, wywołanie reakcji rodziców czy opiekunów. A przecież właśnie tak działa pasja obsesyjna – skupiamy się na tym, co zewnętrzne, a nie na samym działaniu, naszym rozwoju, nie mamy radości z robienia tego, co lubimy. Oczekujemy efektów, efektów i jeszcze raz efektów.
Może problem wynika z tego, czego uczono nas w szkole – oceniania. Wkładania do przegródek. Myślenia, że albo robisz coś dobrze, albo źle. Nic pośrodku.
Niestety nasz system edukacji może sprzyjać rozwojowi pasji obsesyjnej. Dlatego tak ważna jest w nim rola nauczycieli. Powinni wspierać autonomię uczniów, motywować, zachęcać do rozwoju i podejmowania wyzwań. W jednym z badań naukowcy wyróżnili trzy konkretne strategie nauczycieli, które pozytywnie przekładają się na kształtowanie pasji w uczniach. Pierwszą z nich jest zapewnianie optymalnych wyzwań – optymalnych, czyli takich, które pobudzają do działania, a przy tym są realne, możliwe do osiągnięcia, nie zniechęcają już na starcie. Druga strategia to pozytywna informacja zwrotna, inaczej mówiąc – pokazywanie uczniom, co zrobili dobrze, a co mogliby w przyszłości poprawić. Wreszcie trzecia: skupienie na procesie, a nie na efekcie działania. Dobra wiadomość: tacy nauczyciele naprawdę istnieją. Praca jest dla nich pasją, zarażają uczniów entuzjazmem, są troskliwi, pokazują różne drogi i przede wszystkim pomagają się rozwijać.
Co jednak zrobić, gdy odkryjemy, że nasza pasja jest obsesyjna? Można to jakoś naprawić?
To trudne zadanie, bo wymaga zmienienia sposobu myślenia. Ale oczywiście można nad tym pracować. Nawet trzeba. Pasja harmonijna wiąże się z wieloma korzyściami – pozwala nam łatwiej się adaptować, sprawia, że jesteśmy bardziej elastyczni, zadowoleni ze swojego życia, spełnieni, a przy tym wszystkim mniej odczuwamy zmęczenie. Nasze życie ma sens. Dobrze się w nim czujemy. Jesteśmy szczęśliwi.
Z drugiej strony pasja obsesyjna niesie ze sobą pewną sztywność, trzymanie się schematów, nieumiejętność radzenia sobie z nowymi sytuacjami, frustrację, wreszcie skłonność do niebezpiecznych zachowań, ryzykowania zdrowiem, bardzo poważnych uzależnień albo nawet pracoholizmu. Po prostu nam szkodzi. Dlatego warto przyjrzeć się swojej pasji. I w razie potrzeby przejąć nad nią kontrolę.
Karolina Mudło-Głagolska
Doktorantka na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Jako pierwsza w Polsce zajęła się badaniem pasji i jej wpływu na nasze życie. Szczególnie interesuje się rolą pasji w sytuacjach trudnych i kryzysowych. Zaadaptowała narzędzie do diagnozowania pasji harmonijnej i obsesyjnej. Skala ta może pomóc we wczesnym wykrywaniu zachowań ryzykownych, uzależnień oraz pracoholizmu. Prywatnie szczęśliwa mama i mężatka, pasjonatka nauki.