Passa Stali Rzeszów robi wrażenie, ale zapaliło za późno
Rozmowa z Sebastianem Brockim, piłkarzem Stali Rzeszów.
W meczu z Avią Świdnik polowałeś na bramkę, ale musiały ciebie zadowolić dwie asysty...
Fajnie by było strzelić, ale koledzy mnie wyręczyli. Asysty też zawsze cieszą.
Mogłeś ich mieć nawet więcej...
Jakby tak policzyć to pewnie cztery by się uzbierały. Stuprocentowe szanse po moich podaniach mieli jeszcze Michał Szymański i Piotrek Prędota. Czterech asyst nie ma, ale czwórka świeci się na tablicy i to jest najważniejsze. Może gra dzisiaj nie była już taka ciekawa w pierwszej połowie, ale uważam, że po przerwie lepiej to wyglądało.
Mi osobiście pierwsza połowa się podobała...
Trenerowi się jednak nie podobało i mówił, że nie wyglądało to za wesoło. Z trybun może to wyglądało inaczej.
Żałujecie, że sezon się już kończy?
Dla nas sezon się skończył już chwilę temu. Gramy te mecze, bo trzeba je rozegrać. Cały czas jest to gdybanie, że jakbyśmy nie pogubili tych punktów na początku rundy, to bylibyśmy teraz w innym miejscu. Mieliśmy się cieszyć, ale niestety cieszyć będzie się ktoś inny.
W lidze został wam mecz z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, który miał być hitem sezonu. Będzie to jednak pojedynek największych przegranych wiosny...
Oni też mają coś do udowodnienia. Z nami przegrali u siebie i pewnie zechcą się zrewanżować. Chcemy się jednak pożegnać z kibicami udanym akcentem i zdobyć kolejne trzy punkty. Po tym udamy się na urlopy i będzie można trochę odpocząć. A od lipca czeka nas ciężka praca.
Ostatnio wasze wyniki mogą imponować. W sześciu meczach zanotowaliśmy bilans bramkowy 21:0. Miałeś już kiedyś taką passę?
Nie przypominam sobie czegoś podobnego. Robi to na pewno wrażenie. Szkoda, że to wcześniej nie zapaliło i za późno się obudziliśmy.
Patrząc na całą rundę nie możecie być zadowoleni, ale paradoks jest taki, że jeśli pokonacie KSZO to zdobędziecie w niej tylko dwa punkty mniej niż jesienią...
Nawet nie wiedziałem. Ja teraz nie patrzę na tabelę, żeby nie psuć sobie nastroju. Trzeba jednak przyznać otwarcie, że to dopiero ostatnie mecze nas podciągnęły punktowo, bo ten początek był dramatyczny. Trzeba z tym żyć i znowu czekać na upragniony awans.
Z perspektywy czasu, co twoim zdaniem nie zagrało na początku wiosny?
Ciężko mi to oceniać. Myślę jednak, że na samym początku brakowało trochę świeżości. Nie wyglądaliśmy wtedy tak, jak wyglądamy teraz.
Trener Bławacki od początku zapowiadał, że od swoich drużyn wymaga szybkiej gry. W waszych występach coraz częściej to widać...
Trener bardzo na to naciska, żebyśmy grali na jeden-dwa kontakty i nie holowali piłki. Staramy się robić to, czego trener od nas oczekuje.
Ty akurat słyniesz z tego, że lubisz mieć piłkę przy nodze...
Staram się już grać jak najszybciej. Oczywiście czasem trzeba wejść w pojedynek z rywalem, kiedy gra się na skrzydle, ale robię to rzadziej. Czuję, że stałem się innym piłkarzem. Trener chyba potrafił mnie trochę tego oduczyć.
Zanim zagracie ostatni mecz ligowy, czeka was finał Pucharu Polski. Możecie więc choć trochę osłodzić sobie ten sezon...
Z JKSe-m wygraliśmy 5:0 na jego boisku, ale to będzie na pewno inny mecz. Nie ukrywamy, że chcemy pokonać jarosławian, zdobyć ten puchar, a na koniec wygrać z KSZO.
Zostajesz w Stali na kolejny sezon?
Ja mam jeszcze przez rok ważny kontrakt. Nie było żadnych rozmów więc chyba nikt mnie nie chce wyrzucać (śmiech).
Musi ciebie więc cieszyć, że kontrakty podpisali Wojciech Reiman o Sławomir Szeliga...
To od nich zaczyna się ustalanie składu, a więc są bardzo ważnymi postaciami drużyny. Dobrze, że w niej zostają.